Walka o zwrot klasztoru była długa, trudna i niemalże beznadziejna. Budynek bowiem w anarchicznych latach 90-tych zagarnęli dobrze umocowani we władzach „biznesmeni", którzy niczym sfora wilków zębami uchwycili się darmowego trofeum. Po długich latach sądowych rozpraw sprawiedliwość jednak ostatecznie triumfowała. Budynek klasztoru „przychwatyzatorom" został sądownie zabrany, a w jego posiadanie weszło państwo jako podmiot, który był ostatnim właścicielem tego obiektu. Wydawało się więc, że już nic nie stanie na przeszkodzie, by w ramach litewskiego prawa zwrócić własność kościelną jej prawowitym właścicielom – franciszkanom.
Wydawałoby się. Gdy sprawa znalazła się na ostatniej prostej, nagle obudziła się dotychczas drzemiąca wileńska „inteligencja" spod znaku „tautininkasów", która przypomniała sobie, że w budynku klasztoru w okresie okupacji carskiej przez pewien czas mieściła się pierwsza w Wilnie litewska szkoła dwuletnia. I, co więcej, mieszkał tam nawet kątem przez pewien czas sam patriarcha odrodzenia narodowego Jonas Basanavičius. Miejsce więc jest niewątpliwie niezwykłe, kolebka litewskości wręcz w Grodzie nad Wilią. Bulwarowa „Respublika" sprawę więc natychmiast wzięła na warsztat. Klasztor okrzyknęła centrum litewskości, na które nastają „przybyli z Polski" franciszkanie. „Eksperci" bulwarówki uderzyli na alarm. Filozof Vytautas Rubavičius, pociągnięty ostatnio za język przez dziennikarzy, snuje straszliwą wizję, że w razie odzyskania przez polskich franciszkanów swej własności w sercu wileńskiej starówki natychmiast przekształcą ją w instrument polonizacji Wileńszczyzny (aż strach powtarzać za filozofem tak „kraupią" wizję).
A założenie jest przecież odwrotnie proporcjonalne. W klasztorze ma powstać centrum wzmacniania litewskości (no bo Basanavičius, pierwsza szkoła zobowiązują). „Respublikowa inteligencja" nie zasypia więc gruszek w popiele. Jak donosi jeden z ostatnich numerów bulwarówki, na łakomy kąsek w centrum starówki zaczęło pretendować Centrum Lituanistyki UW, któremu w pomieszczeniach uniwersyteckich stało się bardzo ciasno. A tutaj tylko jakich 6-10 minut spacerkiem od uniwersytetu byłoby, utyskuje pełniący obowiązki rektora UW prof. Juras Banys. I studentom wygodnie, i jaka wspaniała misja byłaby, zachwyca się profesor pomysłem i dodaje, że „byłaby to duża radość dla uczonych".
Tak, tak rzecz niechybnie byłaby wspaniała. A co najpiękniejsze - w iście sowieckim stylu byłaby dokonana. Odebrać właścicielom majątek i przekazać go na cele wyższe. Bo czyż nie było w historii już takich „chwalebnych" przypadków, gdy np. katedrę na galerię obrazów przekształcono, a w kościele św. Kazimierza wręcz muzeum ateizmu założono. Tylko patrzeć i uczyć się...
A franciszkanie mimo wszystko wciąż nie tracą nadziei, że demokratyczne władze uszanują prawo własności i pozwolą braciom wrócić do swego domu.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.