W interpretowaniu tej konstytucyjnej zasady należy brać pod uwagę możliwości finansowe państwa, argumentowali swą kuriozalną decyzję sędziowie. Nie jest to pierwsze tak nonszalanckie, delikatnie mówiąc, traktowanie przez litewskie sługi Temidy Ustawy Zasadniczej. Podobne zaskakujące interpretacje zdarzały się „sługom" również w przeszłości. Wystarczy przypomnieć chociażby głośną sprawę pisowni nazwisk, kiedy Trybunał, wydając orzeczenie o obligatoryjnej pisowni wszystkich nazwisk (niezależnie od narodowości właściciela nazwiska) po litewsku, motywował to tym, iż nazwisko jest szczególnym spoiwem obywatela z państwem, dlatego literki w nazwisku też musowo muszą być państwowe. (Ciekawe, co by Martschülönys Scharunas na taką interpretację Konstytucji powiedział, gdyby zamieszkał w Niemczech?).
No, ale zostawmy nazwiska. W przypadku rekompensaty za ziemię, kiedy Trybunał uznał, że państwo za zrabowany obywatelowi Mercedes może rozliczyć się hulajnogą, posunął się do zupełnego prawnego nihilizmu. Usankcjonował bowiem kolejną tak naprawdę grabież byłych właścicieli ziemi. Sowieci kiedyś grabili „pomieszczikow", bo uznali ich za wrogów ludu. Władze demokratycznej Litwy grabież usankcjonowali, uznając groszową rekompensatę za zgodną z prawem. Argumentacja sędziów jest prosta jak drut. Mamy kryzys. Kasa państwowa jest pusta, więc Konstytucję i jej zasady o „nietykalności własności prywatnej" i „uczciwym zadośćuczynieniu" za utraconą własność można zawiesić na kołku. Zupełnie jak w radzieckim kawale wyśmiewającym debilizm panujący w armii sowieckiej, kiedy oficer-politruk pouczał „bojcow", że dwa razy dwa, owszem, na ogół jest cztery, ale w „wojennoje wriemia" rachunek ten może skurczyć się do trzech.
U nas aktualnie na Litwie „wriemia nie wojennoje" co prawda, ale rachunek i tak można skurczyć według widzimisię władzy. Konstytucja też werbalnie jest niby największą wartością, ale spadkobiercy - szczególnie ci z Wilna (bo o nich najbardziej w tym wszystkim chodzi) są jacyś nieprawomyślni. Więc i Konstytucję w tym przypadku można potraktować jak Wańkę-wstańkę. Kiwnąć w taką stronę, która odpowiada kiwającym.
I na nic żadne perswazje i kompromisowe propozycje ze strony Litewskiego Związku Właścicieli Ziemi, który zresztą sprawę do Trybunału skierował, mając, jak się okazało złudną, nadzieję na elementarną praworządność w naszym kraju. Kęstutis Mozeris, szef Związku, rozumiejąc, że i Salomon z pustego nie naleje, proponował sędziom Trybunału rozłożyć płatność uczciwej rekompensaty w czasie. Nawet na 20 lat, byle sprawiedliwości dziejowej stało się zadość. I nic. Słudzy Temidy (w tym przypadku te słowa należałoby ująć w cudzysłów) z premedytacją przyjęli decyzję ostatecznie wywłaszczającą prawowitych właścicieli z ich własności bez godziwej rekompensaty.
W takiej sytuacji zostaje mieć tylko nadzieję, że może Trybunał w Strasburgu, w odróżnieniu od litewskiego TK, szanuje jeszcze świętą zasadę nietykalności własności prywatnej? Tak czy inaczej jest to już ostatnia deska ratunku dla beznadziejnie okpionych na Litwie spadkobierców prywatnych majątków.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.