Tymczasem ci, którzy ukończyli wyższe studia i nie mogą znaleźć pracy, są pośrednio oskarżani o to, że wybrali nie ten kierunek w życiu. Oznacza to, że jeśli obecnie jesteś, powiedzmy, dyplomowanym historykiem i nie możesz znaleźć pracy, to nie ma żadnych kłopotów- naucz się pracy murarza i będziesz wreszcie miał pracę. Z taką myślą przemawia również prezydent kraju, niektórzy politycy, biznesmeni i przedstawiciele mediów.
Ale szczerze mówiąc, nie rozumiem, jak można w ten sposób bagatelizować wybór młodego człowieka, jego indywidualność, powołanie i talenty. Przecież ci, którzy dostają się na wyższe uczelnie, na ogół mają aspiracje, cele i marzenia. Na przykład ten, który chce być artystą, nauczycielem, językoznawcą, najczęściej specjalizację wybiera z powołania, z potrzeby wewnętrznej. Każdemu młodemu człowiekowi nader ważne jest, aby realizować siebie, odnaleźć swoją drogę. Myślę, że żyjemy w czasach, kiedy wiemy, że musimy odkryć swoje mocne strony, pojąć swoją osobowość.
Na przykład, każdy młody człowiek w trakcie nauki w szkole ma ulubione i nielubiane lekcje, wybiera rzeczy, które interesują go, w których on czuje się jak ryba w wodzie. Później, dostając się już na wyższe studia, młody człowiek też ma wyraźne ambicje – doskonalenia się jako osobowość, odkrywania nowej wiedzy, przygotowywania się do wymarzonej pracy.
Dla jasności zilustruję sytuację osobistym przykładem. Ja osobiście, aby studiować specjalność humanitarną, jeszcze w szkole pisałam artykuły, brałam udział w konkursach literackich, czytałam bardzo dużo książek. Studia naprawdę wymagają intensywnego przygotowania. Następnie, już po dostaniu się na uniwersytet, jeszcze cztery lata należy codziennie intensywnie się uczyć, starać się. I wreszcie, gdy dyplom mam już w rękach, jakiś polityk wychodzi i oświadcza, że źle wybrałam zawód, lingwiści nie są potrzebni, za to potrzebni są murarze! I nie ma wcale znaczenia, że chciałam być filologiem od dzieciństwa, teraz muszę stać się murarzem. Ze względu na popyt rynku.
Ale zastanówmy się, kim jesteśmy? Czy tylko siłą roboczą, z której na potrzeby rynku można ulepić byle kogo? A może jednak, mimo wszystko jesteśmy ludźmi, indywidualnymi, utalentowanymi i znającymi swoje powołania, mającymi własne marzenia?
Nie rozumiem, dlaczego teraz jeszcze chcą przekonać, jakoby młodzi ludzie w naszym kraju są jacyś zagubieni, zdezorientowani, wybrali błędną drogę życiową. Ale czemuś nie znam żadnego rówieśnika, który by nie wiedział, czego chce, albo nie chciał nic. Wielu młodych ludzi wie, co znaczy wykonywać zwyczajną pracę na Litwie –jest to równoznaczne z niewolą. Czyżby młodzi ludzie są na tyle głupi, nie idą do pracy murarzy tylko dlatego, że nie znają statystyk Giełdy Pracy? Na przykład, wielu studentów są zatrudnieni jako kelnerzy, sprzedawcy, budowlani, sprzątacze. Jednak pracują tylko dlatego, że wierzą, że pewnego dnia to się skończy, że taka praca – tylko tymczasowa. Dlaczego? W większości warunki pracy są straszne: nadgodziny, wyzysk, brak szacunku dla pracownika, niska opłata pracy lub ... brak płatności – tylko zwodnicze wykorzystywanie.
Przy okazji, wszyscy ci przedsiębiorcy, którzy skarżą się, że brak im siły roboczej, niech najpierw przypomną, że niewolnictwo zniesiono dawno, i zaczną oferować lepsze warunki pracy. Politycy, krzyczący, że są potrzebni zwykli pracownicy, niedyplomowani specjaliści, niech zastanowią się – czy nie oni sami kiedyś rozpoczęli taką politykę promowania importu: "wwieziemy wszystko, po co sami musimy produkować, niech pracują Chińczycy w Chinach, a my kupimy od nich za bezcen i będziemy panami ". Tak pozamykano szereg fabryk na Litwie, zmniejszył się eksport. A teraz nagle znowu - potrzebni robotnicy.
Pragnę powiedzieć młodym ludziom – jestem pewna, że wy wszyscy wybraliście prawidłowo i z pewnością wiecie, czego chcecie i co możecie zrobić w tym życiu. Nie wierzcie nikomu, kto twierdzi, że musicie być kimś innym, niż jesteście teraz. Pomyślnie idźcie swoją drogą – czekają na was przeznaczone tylko dla was wyzwania i osiągnięcia.
Gintarė Pugačiauskaitė
Komentarze
Najpierw sami się nachapali i rozwalili wszystko, przemysł, naukę, obniżyli poziom życia. A teraz mówią młodym: radźcie sobie sami, co złego to nie my. Obłuda do kwadratu. Nie dziwne, że kto może, zwiewa na zachód i nie wraca.
Szanowna Pani Redaktor! Czy o Pani szczęście małżeńskie też powinno zadbać państwo?
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.