To święto bohaterów wyklętych przez komunistycznego wroga, skazanych na wieczne zapomnienie. A jednak wrócili, wracają każdego roku, ich niezliczone kości są odnajdywane w bezimiennych mogiłach. I na nowo, po latach są symbolem, świadectwem dla nas, są jak kamienie rzucone przez Boga na szaniec, twarde i mocne, za którymi zawsze można się schronić, na które zawsze można liczyć, które nigdy nie zawiodą. Są przykładem walki aż po śmierć, cichą, samotną, bezimienną. Śmierć nad wyraz bohaterską, za przyszłe pokolenia. Są najlepszą lekcją patriotyzmu i symbolem nieugiętości. To Żołnierze Niezłomni, bo tak ich nazywać dziś trzeba, przez wroga wyklęci, lecz dla nas Niezłomni! Bo nigdy się złamać nie dali. O nich trzeba nam mówić w dziejowej sztafecie pokoleń.
Jeśli ludzie zapomną, kamienie pamiętać będą. Żołnierze zapomniani przez lata, którzy walczyli o wolną Ojczyznę, służyli Polsce, która nie istniała, a która była w ich sercach, która była w ich umysłach. To oni na ołtarzu Ojczyzny położyli swoje życie, zdradzeni, zabici w lasach, zakatowani w ubeckich więzieniach. To ich wspominamy, Żołnierzy Niezłomnych, którzy przez kilkadziesiąt lat trwali w niepamięci, a wspomnienie o nich docierało tylko od ucha do ucha, bo prawda była zakazana. Dzisiaj oddajemy im cześć i honor za to, że pokazali nam, co znaczy miłość do Ojczyzny, co znaczy wypełnienie polskiego obowiązku, co znaczy być wiernym przysiędze swojej i przysiędze przodków, a zawartej w słowach Bóg, Honor, Ojczyzna. O niektórych z nich chcę wam dzisiaj opowiedzieć, niektórych z nich chcę wspomnieć, ku pamięci przyszłych pokoleń.
1 marca 1951 roku został zamordowany strzałem w tył głowy prezes Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość ppłk Łukasz Ciepliński. Zrzeszenie WiN, ruch oporu, tajna organizacja społeczno-polityczna mająca na celu wspieranie Polaków i dokumentowanie działalności okupacji sowieckiej w Polsce. To tę datę egzekucji szefa WiN zaproponował Prezydent Lech Kaczyński, jako Narodowy Dzień Pamięci. Po to, aby młode pokolenie pamiętało, poznawało historię, dowiedziało się, co znaczy słowo bohater. Co znaczy walka o wolność, o Polskę, co znaczy przelana krew. Ostatecznie, co znaczy duma z polskości!
Żołnierze Niezłomni, Żołnierze Wyklęci, to określenie żołnierzy podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego, stawiających opór próbie sowietyzacji Polski. Czas „Żołnierzy Niezłomnych”, to okres od 1943 roku do roku 1963, to wtedy zamordowano ostatniego żołnierza niezłomnego, Józefa Franczaka ps. „Lalek”. Według wstępnych obliczeń, w walce o suwerenną Polskę zginęło w tamtych powojennych latach około 10 tysięcy Żołnierzy Niezłomnych, 79 tysięcy aresztowano, a 5 tysięcy skazano na karę śmierci. Przez całe lata sprawa ta była okryta całkowitą tajemnicą. Generał Leopold Okulicki, pseudonim „Niedźwiadek”, w ostatnim rozkazie pisał: „Wojna się nie skończyła. Nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym Państwie Polskim. Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa”. A jaka była ówczesna sytuacja? Dla wschodniej części kontynentu rok 1945 był rokiem klęski. Po prawie sześciu latach wojny, która Europę Wschodnią dotknęła dużo bardziej niż Zachodnią, jedna okupacja została zamieniona na drugą. W Polsce i na Kresach komuniści z marszu przystąpili do brutalnych akcji.
Przy całkowitej obojętności „sojuszników” zachodnich, Polacy zostali wzięci w żelazne kleszcze. Znowu, tak jak w 1940 roku w Katyniu, polskim oficerom strzelano w tył głowy. Znowu na wschód pojechały wagony wypełnione polskimi patriotami. Bezwzględne represje spadały na Kościół i resztki ziemiaństwa. Dławiono wszelkie przejawy wolnej myśli. Na potrzeby nowego okupanta zaadaptowano obozy w Auschwitz i w Majdanku. Na zamku w Lublinie wykonywano wyroki śmierci na żołnierzach Armii Krajowej. W rejonie Augustowa bolszewicy przeprowadzili wielką obławę, w wyniku której zamordowanych zostało, co najmniej 600 osób. W 1947 roku zostały sfałszowane wybory. Na terenie Polski znajdowało się pół miliona sowieckich żołnierzy. Polscy komuniści, przy pomocy NKWD, szybko zbudowali własny, potężny aparat terroru. Społeczeństwo zostało poddane permanentnej inwigilacji.
Wówczas na arenę wkroczyli „Żołnierze Niezłomni”, by walką stawić opór komunistycznej przemocy. Narzucona władza zastosowała wypróbowaną metodę: zabić przeciwnika i zabić o nim wszelką pamięć, na zawsze. Zanim jednak kogoś zabito poddawano go okrutnym torturom, tak psychicznym, jak i fizycznym. W grypsie do żony, tak pisał ppłk Łukasz Ciepliński z mokotowskiego więzienia w 1951 roku: „Siedzę z oficerem Gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. Tak bardzo chciałbym otrzymać, chociaż parę słów Twoją ręką napisanych. Ten ból składam u stóp Boga i Polski. Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za Jego wiarę świętą, za moją Ojczyznę”. Jeden z sześciu najodważniejszych ludzi z czasów II wojny światowej, rotmistrz Witold Pilecki, w czasie widzenia, po torturach powiedział do żony: „Ja już nie mogę żyć. Oświęcim to była igraszka”.
Major Maciej Kalenkiewicz, pseudonim „Kotwicz”, żołnierz września, hubalczyk, wreszcie cichociemny i akowiec wyznaczył kierunek drogi Żołnierzy Niezłomnych. Droga jego i dowodzonego przez niego oddziału miała swój kres, taki ostatni przystanek, w niewielkiej wsi o dźwięcznej nazwie Surkonty, obecnie w granicach Białorusi, gdzie w sierpniu 1944 cały oddział został rozbity przez wojska NKWD. Prawie wszyscy zginęli, w tym dowódca. Pochowano ich w zbiorowej mogile obok grobu powstańców styczniowych, jakże symboliczne spotkanie bohaterów. Taki był początek, po nich powstawały inne oddziały, bo walka Niezłomnych trwała aż 19 lat. Warto więc wspomnieć nazwiska tych najsłynniejszych, nazywanych bohaterami ostatniego powstania.
Rotmistrz Witold Pilecki ps. „Witold”, to jedyny człowiek w dziejach, który dobrowolnie dał się ująć, by trafić do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. W Auschwitz stworzył konspiracyjny Związek Organizacji Wojskowej, który przekazywał na Zachód informacje o Holokauście. Był dowódcą w powstaniu warszawskim, trafił do niewoli niemieckiej. Po wojnie na rozkaz gen. Andersa wrócił do kraju, by zbierać tu informacje wywiadowcze. Aresztowany w 1947 przez UB, brutalnie torturowany. Wyznał żonie: Oświęcim to była igraszka. 25 maja 1948 zamordowany z wyroku komunistycznego sądu w warszawskim więzieniu przy Rakowieckiej. Zakopany w nieznanym miejscu.
Generał August Emil Fieldorf ps. „Nil”, organizator i dowódca Kedywu (Kierownictwa Dywersji) Armii Krajowej. Wydał rozkaz likwidacji generała SS w Warszawie Franza Kutschery. Był zastępcą Komendanta Głównego AK i dowódcą organizacji NIE („Niepodległość”). W latach 1945-1947 pod fałszywym nazwiskiem przebywał na zesłaniu w ZSRR. Aresztowany w 1950 roku, pomimo tortur odmówił współpracy z UB i 24 lutego 1953 został zamordowany, powieszony z wyroku komunistycznego sądu w warszawskim więzieniu przy Rakowieckiej. Zakopany w nieznanym miejscu.
Danuta Siedzikówna ps. „Inka”, pochodziła z patriotycznej rodziny, podczas wojny ojciec został zesłany przez Sowietów na Syberię, matka zamordowana przez Gestapo. Jako 15-latka, w grudniu 1943 wstąpiła do AK (w AK były też jej dwie siostry). Aresztowana w czerwcu 1945 przez komunistów, następnie odbita przez partyzantów, wstąpiła jako sanitariuszka do 5. Brygady Wileńskiej mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Aresztowana przez UB w lipcu 1946 roku, podczas ciężkiego przesłuchania, bita i poniżana, nie wydała żadnego ze znanych jej adresów konspiracyjnych ani nie podała żadnych danych związanych z oddziałem, w którym służyła. 28 sierpnia 1946 roku została zamordowana z wyroku komunistycznego sądu w gdańskim więzieniu. Przed śmiercią powiedziała: „Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba.”
Major Zygmunt Szendzielarz ps. „Łupaszka”, walczył w kampanii wrześniowej, a następnie w AK. Legendarny obrońca polskich Kresów i Wileńszczyzny. W 1943 stanął na czele 5. Brygady Wileńskiej AK, walcząc z Niemcami, ich litewskimi sojusznikami oraz partyzantką sowiecką i polskimi komunistami. Od 1944 walczył na Białostocczyźnie, od 1946 na Pomorzu Zachodnim, Kaszubach, Kociewiu, Warmii, Mazurach i Borach Tucholskich. W ciągu 7 miesięcy 1946 roku jego oddziały przeprowadziły 170 akcji, rozbiły 27 posterunków MO i placówek NKWD. Aresztowany w czerwcu 1948 przez specjalną grupę MBP, skazany na 18-krotną karę śmierci, zamordowany z wyroku komunistycznego sądu w warszawskim więzieniu przy Rakowieckiej. 8 lutego 1951 roku, kiedy kaci przyszli do zbiorczej celi śmierci po majora „Łupaszkę”, ten „właśnie wyszedł z „kaplicy” (przepierzenia w celi), gdzie się modlił. Podszedł spokojnie do drzwi, następnie zatrzymał się na chwilę, odwracając bokiem do pozostających w celi, i pożegnał słowami: z Bogiem panowie. Odpowiedział mu chór głosów: z Bogiem”. Skazany prowadzony był wieczorem, w porze więziennego apelu, przez dziedziniec, miał związane z tyłu ręce. Prowadziło go dwóch strażników, kat postępował tuż za nimi. W pomieszczeniu pomiędzy magazynem a łaźnią więzienną nastąpił strzał w tył głowy. Miał być zapomniany na zawsze. A jednak major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, nasz Kresowy bohater, na przekór swoim oprawcom, powrócił, by po latach dać świadectwo prawdzie. Jego szczątki odnaleziono wiosną 2013 roku podczas prac ekshumacyjnych na terenie Kwatery "Ł" na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie, doczekał się godnego pochówku. Pogrzeb dowódcy V Wileńskiej Brygady AK odbył się na wiosnę, 24 kwietnia 2016 roku na warszawskich Powązkach. Takie są losy Niezłomnych.
Kapitan Jan Borysewicz ps. „Krysia”, „Mściciel”, żołnierz kampanii wrześniowej, dowódca plutonu. W latach 1940-1941 był więziony przez NKWD w więzieniach Baranowicze i Brześć. Od czerwca 1943 dowódca oddziału partyzanckiego, następnie 3. kompanii w Batalionie Zaniemeńskim, od grudnia 1943 dowódca II batalionu 77. pp AK, od maja 1944 komendant zgrupowania „Północ”, w akcji „Ostra Brama” w zgrupowaniu „Południe” kpt. S. Sędziaka „Warty”, od sierpnia ponownie komendant zgrupowania „Północ” i dowódca oddziału partyzanckiego. Partyzantkę zaczynał z 7 osobami, rok później miał w swoim batalionie 650 świetnie uzbrojonych żołnierzy. Odnotował na swym koncie szereg udanych działań bojowych przeciw niemieckim siłom okupacyjnym m.in. rozbił więzienie w Ejszyszkach i zdobył Raduń. Zginął 21 stycznia 1945 pod Kowalkami w zasadzce grupy operacyjnej NKWD. Jego ciało Sowieci obwozili po wsiach i miasteczkach Ziemi Lidzkiej – wystawiono je na widok publiczny na rynku w Naczy, w Raduniu i Ejszyszkach. W 2009 przeprowadzono badania DNA szczątków, które nie potwierdziły przewidywań o odnalezieniu szczątków kpt. Borysewicza. Komendant Jan Borysewicz został odznaczony pośmiertnie Orderem Virtuti Militari V kl. przez Delegata Sił Zbrojnych, w 2014 roku w Kowalkach został odsłonięty jego pomnik.
Jan Paweł II mówił, że „Patriotyzm oznacza umiłowanie tego, co ojczyste: umiłowanie historii, tradycji, języka, czy samego krajobrazu ojczystego. Jest to miłość, która obejmuje również dzieła Rodaków i owoce ich geniuszu. Próbą dla tego umiłowania staje się każde zagrożenie tego dobra, jakim jest Ojczyzna. Nasze dzieje uczą, ze Polacy byli zawsze zdolni do wielkich ofiar dla zachowania tego dobra, albo też do jego odzyskania. Świadczą o tym tak liczne mogiły żołnierzy, którzy walczyli za Polskę na różnych frontach świata. Są one rozsiane na ziemi ojczystej oraz poza jej granicami”.
Wiele mogił Żołnierzy Niezłomnych jest anonimowych, o wielu miejscach pochówku jeszcze nie wiemy. Ktoś może postawić pytanie: Czy miała sens walka z góry skazana na przegraną? Odpowiem słowami filozofa: „Sens walki powinien być mierzony nie jej szansami na zwycięstwo, lecz wartościami, w obronie których walka została podjęta”. Taki sens miała właśnie walka Żołnierzy Niezłomnych. Choć przegrywali bitwy, wygrali wojnę o polską duszę i jej tożsamość. „Bądź dobrym Polakiem, katolikiem, dobrym człowiekiem, pracuj dla innych, kochaj Polskę i miej Jej dobro zawsze na uwadze” – pisał do syna w jednym z ostatnich grypsów z celi śmierci przywołany na początku pułkownik Łukasz Ciepliński. I niech te słowa będą dla nas testamentem Niezłomnych, który trzeba nam z odwagą wypełniać.
dr Bogusław Rogalski, politolog
1 marca obchodzimy dzień ważny dla tego, co stanowi ducha Polskiego Narodu. Dzień pamięci o tych, którzy nigdy się nie poddali, którzy na ołtarzu Ojczyzny złożyli największy dar, dar swojego życia, za wolność, za prawdę, za Polskę. To Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, święto obchodzone corocznie, poświęcone żołnierzom antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia, ustanowione 3 lutego 2011 roku. Wileńszczyzna ma w tym święcie swój wielki i bohaterski udział za sprawą V Brygady Wileńskiej Armii Krajowej.
To święto bohaterów wyklętych przez komunistycznego wroga, skazanych na wieczne zapomnienie. A jednak wrócili, wracają każdego roku, ich niezliczone kości są odnajdywane w bezimiennych mogiłach. I na nowo, po latach są symbolem, świadectwem dla nas, są jak kamienie rzucone przez Boga na szaniec, twarde i mocne, za którymi zawsze można się schronić, na które zawsze można liczyć, które nigdy nie zawiodą. Są przykładem walki aż po śmierć, cichą, samotną, bezimienną. Śmierć nad wyraz bohaterską, za przyszłe pokolenia. Są najlepszą lekcją patriotyzmu i symbolem nieugiętości. To Żołnierze Niezłomni, bo tak ich nazywać dziś trzeba, przez wroga wyklęci, lecz dla nas Niezłomni! Bo nigdy się złamać nie dali. O nich trzeba nam mówić w dziejowej sztafecie pokoleń.
Jeśli ludzie zapomną, kamienie pamiętać będą. Żołnierze zapomniani przez lata, którzy walczyli o wolną Ojczyznę, służyli Polsce, która nie istniała, a która była w ich sercach, która była w ich umysłach. To oni na ołtarzu Ojczyzny położyli swoje życie, zdradzeni, zabici w lasach, zakatowani w ubeckich więzieniach. To ich wspominamy, Żołnierzy Niezłomnych, którzy przez kilkadziesiąt lat trwali w niepamięci, a wspomnienie o nich docierało tylko od ucha do ucha, bo prawda była zakazana. Dzisiaj oddajemy im cześć i honor za to, że pokazali nam, co znaczy miłość do Ojczyzny, co znaczy wypełnienie polskiego obowiązku, co znaczy być wiernym przysiędze swojej i przysiędze przodków, a zawartej w słowach Bóg, Honor, Ojczyzna. O niektórych z nich chcę wam dzisiaj opowiedzieć, niektórych z nich chcę wspomnieć, ku pamięci przyszłych pokoleń.
1 marca 1951 roku został zamordowany strzałem w tył głowy prezes Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość ppłk Łukasz Ciepliński.Zrzeszenie WiN, ruch oporu, tajna organizacja społeczno-polityczna mająca na celu wspieranie Polaków i dokumentowanie działalności okupacji sowieckiej w Polsce. To tę datę egzekucji szefa WiN zaproponował Prezydent Lech Kaczyński, jako Narodowy Dzień Pamięci. Po to, aby młode pokolenie pamiętało, poznawało historię, dowiedziało się, co znaczy słowo bohater. Co znaczy walka o wolność, o Polskę, co znaczy przelana krew. Ostatecznie, co znaczy duma z polskości!
Żołnierze Niezłomni, Żołnierze Wyklęci, to określenie żołnierzy podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego, stawiających opór próbie sowietyzacji Polski. Czas „Żołnierzy Niezłomnych”, to okres od 1943 roku do roku 1963, to wtedy zamordowano ostatniego żołnierza niezłomnego, Józefa Franczaka ps. „Lalek”. Według wstępnych obliczeń, w walce o suwerenną Polskę zginęło w tamtych powojennych latach około 10 tysięcy Żołnierzy Niezłomnych, 79 tysięcy aresztowano, a 5 tysięcy skazano na karę śmierci. Przez całe lata sprawa ta była okryta całkowitą tajemnicą. Generał Leopold Okulicki, pseudonim „Niedźwiadek”, w ostatnim rozkazie pisał: „Wojna się nie skończyła. Nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym Państwie Polskim. Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa”. A jaka była ówczesna sytuacja? Dla wschodniej części kontynentu rok 1945 był rokiem klęski. Po prawie sześciu latach wojny, która Europę Wschodnią dotknęła dużo bardziej niż Zachodnią, jedna okupacja została zamieniona na drugą. W Polsce i na Kresach komuniści z marszu przystąpili do brutalnych akcji.
Przy całkowitej obojętności „sojuszników” zachodnich, Polacy zostali wzięci w żelazne kleszcze. Znowu, tak jak w 1940 roku w Katyniu, polskim oficerom strzelano w tył głowy. Znowu na wschód pojechały wagony wypełnione polskimi patriotami. Bezwzględne represje spadały na Kościół i resztki ziemiaństwa. Dławiono wszelkie przejawy wolnej myśli. Na potrzeby nowego okupanta zaadaptowano obozy w Auschwitz i w Majdanku. Na zamku w Lublinie wykonywano wyroki śmierci na żołnierzach Armii Krajowej. W rejonie Augustowa bolszewicy przeprowadzili wielką obławę, w wyniku której zamordowanych zostało, co najmniej 600 osób. W 1947 roku zostały sfałszowane wybory. Na terenie Polski znajdowało się pół miliona sowieckich żołnierzy. Polscy komuniści, przy pomocy NKWD, szybko zbudowali własny, potężny aparat terroru. Społeczeństwo zostało poddane permanentnej inwigilacji.
Wówczas na arenę wkroczyli „Żołnierze Niezłomni”, by walką stawić opór komunistycznej przemocy. Narzucona władza zastosowała wypróbowaną metodę: zabić przeciwnika i zabić o nim wszelką pamięć, na zawsze. Zanim jednak kogoś zabito poddawano go okrutnym torturom, tak psychicznym, jak i fizycznym. W grypsie do żony, tak pisał ppłk Łukasz Ciepliński z mokotowskiego więzienia w 1951 roku: „Siedzę z oficerem Gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. Tak bardzo chciałbym otrzymać, chociaż parę słów Twoją ręką napisanych. Ten ból składam u stóp Boga i Polski. Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za Jego wiarę świętą, za moją Ojczyznę”. Jeden z sześciu najodważniejszych ludzi z czasów II wojny światowej, rotmistrz Witold Pilecki, w czasie widzenia, po torturach powiedział do żony: „Ja już nie mogę żyć. Oświęcim to była igraszka”.
Major Maciej Kalenkiewicz, pseudonim „Kotwicz”, żołnierz września, hubalczyk, wreszcie cichociemny i akowiec wyznaczył kierunek drogi Żołnierzy Niezłomnych. Droga jego i dowodzonego przez niego oddziału miała swój kres, taki ostatni przystanek, w niewielkiej wsi o dźwięcznej nazwie Surkonty, obecnie w granicach Białorusi, gdzie w sierpniu 1944 cały oddział został rozbity przez wojska NKWD. Prawie wszyscy zginęli, w tym dowódca. Pochowano ich w zbiorowej mogile obok grobu powstańców styczniowych, jakże symboliczne spotkanie bohaterów. Taki był początek, po nich powstawały inne oddziały, bo walka Niezłomnych trwała aż 19 lat. Warto więc wspomnieć nazwiska tych najsłynniejszych, nazywanych bohaterami ostatniego powstania.
Rotmistrz Witold Pilecki ps. „Witold”, to jedyny człowiek w dziejach, który dobrowolnie dał się ująć, by trafić do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. W Auschwitz stworzył konspiracyjny Związek Organizacji Wojskowej, który przekazywał na Zachód informacje o Holokauście. Był dowódcą w powstaniu warszawskim, trafił do niewoli niemieckiej. Po wojnie na rozkaz gen. Andersa wrócił do kraju, by zbierać tu informacje wywiadowcze. Aresztowany w 1947 przez UB, brutalnie torturowany. Wyznał żonie: Oświęcim to była igraszka. 25 maja 1948 zamordowany z wyroku komunistycznego sądu w warszawskim więzieniu przy Rakowieckiej. Zakopany w nieznanym miejscu.
Generał August Emil Fieldorf ps. „Nil”, organizator i dowódca Kedywu (Kierownictwa Dywersji) Armii Krajowej. Wydał rozkaz likwidacji generała SS w Warszawie Franza Kutschery. Był zastępcą Komendanta Głównego AK i dowódcą organizacji NIE („Niepodległość”). W latach 1945-1947 pod fałszywym nazwiskiem przebywał na zesłaniu w ZSRR. Aresztowany w 1950 roku, pomimo tortur odmówił współpracy z UB i 24 lutego 1953 został zamordowany, powieszony z wyroku komunistycznego sądu w warszawskim więzieniu przy Rakowieckiej. Zakopany w nieznanym miejscu.
Danuta Siedzikówna ps. „Inka”, pochodziła z patriotycznej rodziny, podczas wojny ojciec został zesłany przez Sowietów na Syberię, matka zamordowana przez Gestapo. Jako 15-latka, w grudniu 1943 wstąpiła do AK (w AK były też jej dwie siostry). Aresztowana w czerwcu 1945 przez komunistów, następnie odbita przez partyzantów, wstąpiła jako sanitariuszka do 5. Brygady Wileńskiej mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Aresztowana przez UB w lipcu 1946 roku, podczas ciężkiego przesłuchania, bita i poniżana, nie wydała żadnego ze znanych jej adresów konspiracyjnych ani nie podała żadnych danych związanych z oddziałem, w którym służyła. 28 sierpnia 1946 roku została zamordowana z wyroku komunistycznego sądu w gdańskim więzieniu. Przed śmiercią powiedziała: „Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba.”
Major Zygmunt Szendzielarz ps. „Łupaszka”, walczył w kampanii wrześniowej, a następnie w AK. Legendarny obrońca polskich Kresów i Wileńszczyzny. W 1943 stanął na czele 5. Brygady Wileńskiej AK, walcząc z Niemcami, ich litewskimi sojusznikami oraz partyzantką sowiecką i polskimi komunistami. Od 1944 walczył na Białostocczyźnie, od 1946 na Pomorzu Zachodnim, Kaszubach, Kociewiu, Warmii, Mazurach i Borach Tucholskich. W ciągu 7 miesięcy 1946 roku jego oddziały przeprowadziły 170 akcji, rozbiły 27 posterunków MO i placówek NKWD. Aresztowany w czerwcu 1948 przez specjalną grupę MBP, skazany na 18-krotną karę śmierci, zamordowany z wyroku komunistycznego sądu w warszawskim więzieniu przy Rakowieckiej. 8 lutego 1951 roku, kiedy kaci przyszli do zbiorczej celi śmierci po majora „Łupaszkę”, ten „właśnie wyszedł z „kaplicy” (przepierzenia w celi), gdzie się modlił. Podszedł spokojnie do drzwi, następnie zatrzymał się na chwilę, odwracając bokiem do pozostających w celi, i pożegnał słowami: z Bogiem panowie. Odpowiedział mu chór głosów: z Bogiem”. Skazany prowadzony był wieczorem, w porze więziennego apelu, przez dziedziniec, miał związane z tyłu ręce. Prowadziło go dwóch strażników, kat postępował tuż za nimi. W pomieszczeniu pomiędzy magazynem a łaźnią więzienną nastąpił strzał w tył głowy. Miał być zapomniany na zawsze. A jednak major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, nasz Kresowy bohater, na przekór swoim oprawcom, powrócił, by po latach dać świadectwo prawdzie. Jego szczątki odnaleziono wiosną 2013 roku podczas prac ekshumacyjnych na terenie Kwatery "Ł" na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie, doczekał się godnego pochówku. Pogrzeb dowódcy V Wileńskiej Brygady AK odbył się na wiosnę, 24 kwietnia 2016 roku na warszawskich Powązkach. Takie są losy Niezłomnych.
Kapitan Jan Borysewicz ps. „Krysia”, „Mściciel”, żołnierz kampanii wrześniowej, dowódca plutonu. W latach 1940-1941 był więziony przez NKWD w więzieniach Baranowicze i Brześć. Od czerwca 1943 dowódca oddziału partyzanckiego, następnie 3. kompanii w Batalionie Zaniemeńskim, od grudnia 1943 dowódca II batalionu 77. pp AK, od maja 1944 komendant zgrupowania „Północ”, w akcji „Ostra Brama” w zgrupowaniu „Południe” kpt. S. Sędziaka „Warty”, od sierpnia ponownie komendant zgrupowania „Północ” i dowódca oddziału partyzanckiego. Partyzantkę zaczynał z 7 osobami, rok później miał w swoim batalionie 650 świetnie uzbrojonych żołnierzy. Odnotował na swym koncie szereg udanych działań bojowych przeciw niemieckim siłom okupacyjnym m.in. rozbił więzienie w Ejszyszkach i zdobył Raduń. Zginął 21 stycznia 1945 pod Kowalkami w zasadzce grupy operacyjnej NKWD. Jego ciało Sowieci obwozili po wsiach i miasteczkach Ziemi Lidzkiej – wystawiono je na widok publiczny na rynku w Naczy, w Raduniu i Ejszyszkach. W 2009 przeprowadzono badania DNA szczątków, które nie potwierdziły przewidywań o odnalezieniu szczątków kpt. Borysewicza. Komendant Jan Borysewicz został odznaczony pośmiertnie Orderem Virtuti Militari V kl. przez Delegata Sił Zbrojnych, w 2014 roku w Kowalkach został odsłonięty jego pomnik.
Jan Paweł II mówił, że „Patriotyzm oznacza umiłowanie tego, co ojczyste: umiłowanie historii, tradycji, języka, czy samego krajobrazu ojczystego. Jest to miłość, która obejmuje również dzieła Rodaków i owoce ich geniuszu. Próbą dla tego umiłowania staje się każde zagrożenie tego dobra, jakim jest Ojczyzna. Nasze dzieje uczą, ze Polacy byli zawsze zdolni do wielkich ofiar dla zachowania tego dobra, albo też do jego odzyskania. Świadczą o tym tak liczne mogiły żołnierzy, którzy walczyli za Polskę na różnych frontach świata. Są one rozsiane na ziemi ojczystej oraz poza jej granicami”.
Wiele mogił Żołnierzy Niezłomnych jest anonimowych, o wielu miejscach pochówku jeszcze nie wiemy. Ktoś może postawić pytanie: Czy miała sens walka z góry skazana na przegraną? Odpowiem słowami filozofa: „Sens walki powinien być mierzony nie jej szansami na zwycięstwo, lecz wartościami, w obronie których walka została podjęta”. Taki sens miała właśnie walka Żołnierzy Niezłomnych. Choć przegrywali bitwy, wygrali wojnę o polską duszę i jej tożsamość. „Bądź dobrym Polakiem, katolikiem, dobrym człowiekiem, pracuj dla innych, kochaj Polskę i miej Jej dobro zawsze na uwadze” – pisał do syna w jednym z ostatnich grypsów z celi śmierci przywołany na początku pułkownik Łukasz Ciepliński. I niech te słowa będą dla nas testamentem Niezłomnych, który trzeba nam z odwagą wypełniać.
dr Bogusław Rogalski, politolog
Komentarze
A takie nielogiczne bzdury powtarzają postkomuniści i lewackie środowiska.
Święte słowa
Niestety nas w szkole o tym nie uczono. Dopiero na studiach sam doszukałem się tego terminu skrzętnie ukrywanego przez komunistów i ich resortowych bachorów.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.