To niewiarygodne, że próbuje się przekonać społeczeństwo, że otwarcie sklepu - to jest wydarzenie polityczne, a nawet kulturalne. Jak z okazji otwarcia „Ikei" mówiła prezydent D. Grybauskaitė: "Otwarcie tego sklepu na Litwie - to wdrażanie na Litwę skandynawskiego modelu biznesowego, oszczędnego i zyskownego. Wizja i cel tej kultury - zaoferować piękniejsze i wygodniejsze codzienne życie dla wszystkich". Ale już od dawna wszyscy wiedzą , że kultura konsumpcji – to droga tymczasowa, nie prowadząca do niczego, zgubna dla naszego państwa, gdzie podstawowymi problemami są bezrobocie i emigracja. Kultura przede wszystkim jest oparta na obiektach wartościowych, edukacji ludzkiego ducha. A co rozwija zwykły supermarket? Zakupy po prostu zubożają ludzką duszę i portfel – w używaniu rzeczy nie ma nic wartościowego.
Z drugiej strony, mi osobiście takie czczenie sklepu mocno trąci duchem prowincjonalizmu. Wydaje się, że żyjemy w wiosce, gdzie nic poza tym się nie dzieje, więc każde wydarzenie ma wielką wartość i znaczenie, a cała społeczność biegnie zobaczyć, co się dzieje. Taki wybuch nieuzasadnionej uwagi do komercyjnego giganta jest nie tylko destrukcyjny dla naszej kultury i biznesu, ale również jest lekceważeniem wizerunku całego kraju. Sklep sam w sobie nie jest rzeczą ani złą, ani dobrą – jest po prostu najzwyklejszym obiektem, przeznaczonym do zaspokojenia codziennych potrzeb ludzi i zbijania zysków przez właścicieli. Jednak, jeżeli otwarcie sklepu na kilka tygodni staje się osią życia kraju, to z pewnością przypomina już bezguście prowincji.
Ponadto, dezorientuje również to, że Prezydent podobno jest bardzo zaniepokojona bezrobociem wśród młodzieży, ale dlaczego pierwsza dama kraju nie odwiedza firm, założonych przez młodych ludzi? Dla młodych ludzi z małym doświadczeniem i odwagą, bardzo ważne każde podtrzymanie na duchu, wsparcie. Tymczasem dla takiego giganta handlowego, jak Ikea, mimo wszystko, rzeczywiście wystarcza i uwagi, i dochodów z całego świata.
Prawda, nie przez przypadek, wspomniałam na początku również plakat fanów Lecha - w końcu jest to jeszcze jeden przypadek, którego nadmierny rozgłos ponownie przypomina banalną mentalność prowincji. Ktoś tylko coś manifestacyjnie głośno powie czy pokaże, natychmiast powstaje ogólne zamieszanie. Myślę, że pewne rzeczy należy po prostu ignorować. Bo czasami jest ważna nie sama impreza, a reakcja na nią. Mały kraj na małe imprezy nie powinien reagować tak przesadnie. Pomachanie plakatem jest tylko marnym manifestem papierowym, który jest daleki od rewolucji.
Konkluzja jest prosta - nie należy przesadzać z wydarzeniami: sklep to tylko sklep i plakat – to tylko kawałek papieru. Nie koncentrujmy się na tym, co jest bez sensu. Nie ograniczajmy się do „wioskowych wiadomości" - w kraju wydarzeń jest o wiele więcej. Zatem z powodu wszystkich rozmów o otwarciu centrum handlowego na uboczu pozostały nawet obchody Szlaku Bałtyckiego.
Gintarė Pugačiauskaitė
Komentarze
Zatem witaj ponownie, synu marnotrawny. I od tej pory nie grzesz więcej, to znaczy nie zaglądaj na szmatławy portal wujaszka Okińczyca. Szkoda czasu i nerwów.
To z powrotem jestem tutaj. Tutaj jest normalnie.
w żywym łańcuchu rąk brał udział między innymi Waldemar Tomaszewski, który w ten sposób protestował przeciwko sowieckiej niewoli. A gdzie w tym czasie była wielka "patriotka" Litwy panna Grybauskiate????
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.