Nie wszystkie jednak zawodniczki o pieniądze zamierzają walczyć wyłącznie na tenisowym korcie. Niektóre sportsmenki dolary i rozgłos chciałyby zdobyć, mówiąc oględnie, wcale nie w sportowym stylu.
Agencje światowe podały, że gwiazda rosyjskiego tenisa Maria Szarapowa (nr 3 w światowym rankingu WTA) wystąpiła do sądu na Florydzie z prośbą o zmianę nazwiska na czas trwania turnieju. W czasie US Open Rosjanka chciałaby się nazywać nie Szarapowa, tylko Sugarpova. Niezwykła prośba ma, niestety, bardzo przyziemny cel – reklamę firmy produkującej słodycze. Firma IT' Sugar uruchomiła właśnie w tym roku linię cukierków „Sugarpova" i doszła do wniosku, że wywołujący duże zainteresowanie na całym świecie turniej tenisowy będzie doskonałą okazją do reklamy nowego produktu. Specjaliści od reklamy zadecydowali, że czerwone usta, logo firmy, na ubraniu tenisistki, to nie wystarczy. Istnieje potrzeba jeszcze czegoś bardziej sugestywnego.
Cóż, firmy mogą mieć różne pomysły (czasami szalone), by zdobyć rynek i zarobić pieniądze. Czy jednak na każdy pomysł sponsora sportowiec powinien się zgodzić? Oto jest pytanie, powiedzieliby starożytni. Moim zdaniem, nie na każdy. Jeżeli ktoś szanuje swoje nazwisko, traktuje je jako godność osobistą, wątpię, czy zgodziłby się nim frymarczyć. Nawet jeżeli w grę wchodzą duże pieniądze, a cukierkowe nazwisko obowiązywałoby tylko na dwa tygodnie.
Gdyby tak pofantazjować, skoro jesteśmy przy tak lekkich, pobudzających fantazję tematach, i wyobrazić sobie, że sponsorem Szarapowej została nie IT' Sugar, tylko – powiedzmy - inna znana na świecie w branży czekoladek i cukierek marka „Geisha". Czy i wtedy rosyjska gwiazda tenisa zgodziłaby się na transfer, zostając prototypem japońskiej damy do męskiego towarzystwa? A gdyby tak jeszcze bardziej puścić wodze fantazji i wyobrazić sobie, że Szarapowej, której na korcie ostatnio idzie kiepsko, mimo to udałoby się pokonać Serenę Williams czy Wiktorię Azarenkę i zwyciężyć w prestiżowym turnieju. Do historii tenisa przeszedłby wynik, powiedzmy łagodnie, kuriozalny. US Open wygrała, proszę państwa, Geisha. A gdyby nawet tylko Sugarpova albo, powiedzmy, przyjemna dla ucha przeciętnego Rosjanina Milka (literę „l" Rosjanie wymawiają twardo jak polskie „ł", a więc „Miłka"; Kochanka, jak by ktoś nie znał rosyjskiego). Ale czy naprawdę już wszystko jest na sprzedaż? Nawet własna godność osobista?
Przykład innej znanej tenisistki z lat 90-tych Argentynki Gabrieli Sabatini pokazuje, że nie wszystko. Urodziwa Gabriela, której sponsor z branży perfumeryjnej zachęcał do odważnych zdjęć w stroju Ewy, odmówiła. Przeszła do historii tenisa dzięki swym umiejętnościom na korcie i nieprzeciętnej urodzie. Nie potrzebowała innego rozgłosu.
„Bieregi płat'je snowu, a czest' smołodu", głosi rosyjskie przysłowie. Mądre przysłowie. Kibicujemy zatem na US Open Szarapowej, nie Sugarpovej. Oczywiście za wyjątkiem ewentualnego meczu z Radwańską...
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Ale zamieszanie wokół jej osoby i tak było duże. I zdaje się że tylko o to chodziło.
Więc Szarapovej przykład nie jest pierwszym tylko, że jej bardziej nagłośniony i kasy jej przyniesie więcej niż turniej.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.