Na szczęście brak prawdziwych skrzydeł nie jest dla zarządcy Wilna przeszkodą. Zuokas przepięknie szybuje na falach własnej fantazji. Ustatnio uniósł się w obecności goszczącego w Wilnie prezydenta Izraela Szimona Peresa. Wręczając wybitnemu politykowi honorowe obywatelstwo naszego miasta rozwiał jego wątpliwości co do kraju urodzenia. Zrobił z Litwaka Litwina, co nie oznacza to samo. W ramach ucięcia ewentualnej dyskusji wytłumaczył nieco zdumionemu gościowi: „(...) Wspominał Pan, że ze względu na przeróżne geopolityczne zmiany trudno jest panu powiedzieć, w jakim państwie się Pan urodził. Dlatego chcę oznajmić jasno i zdecydowanie – urodził się Pan na ówczesnej Litwie".
Sędziwy noblista, który zna zarówno historię swoich rodzinnych stron, jak i Litwy, wykazał się klasą. Choć takie radosne dictum musiało go zaskoczyć, honorowe obywatelstwo Wilna wraz z zaliczeniem go w poczet Litwinów przyjął bez boju. W jego zastępstwie batalię o odbicie prezydenta Peresa... dla Polski podjął dziennik „Rzeczpospolita". „Szimon Peres urodził się (jako Szymon Perski) w Polsce, w liczącym około tysiąca mieszkańców miasteczku Wiszniew w powiecie wołożyńskim, w województwie nowogródzkim. To około 100 km od Wilna. Dziś jest to terytorium Białorusi" – czytamy w artykule pt. „Na Litwie czy w Polsce? Gdzie się urodził prezydent Izraela?" „Na terenie II Rzeczypospolitej" – doprecyzowuje portal Kresy24.pl.
Sam Peres miejsce swych narodzin opisał kiedyś tak: „...Urodziłem się w małym żydowskim sztetlu, które w ciągu dwóch wojen znajdowało się pod polską kontrolą. Ale, pomimo to, mieszkali tam Białorusini, Rosjanie. Oni nienawidzili Polaków. Nie mówili w ich języku. Miejsce, w którym się urodziłem, było bardzo małe, całkowicie żydowskie, a my nie żyliśmy ani w Polsce, ani w Rosji. Żyliśmy w Izraelu od dnia moich narodzin, nawet zanim stamtąd wyemigrowaliśmy..." Powyższe reminiscencje nie przeszkodziły nobliście w przyjęciu (parę tygodni przed zaliczeniem go w poczet honorowych obywateli Wilna i Litwinów) białoruskiej metryki – pamiątkowego aktu urodzenia, potwierdzającego jego przyjście na świat 2 sierpnia 1923 r. na terytorium obecnej Białorusi. Dyplomata Łukaszenki dostarczył metrykę wprost do rezydencji prezydenta Peresa. Białorusini już zresztą zasygnalizowali, że nie oddadzą go bez boju. W Wiszniewie 90. rocznicę urodzin prezydenta Izraela uczczono już w końcu maja. Bez Jubilata, którego, jak donoszą białoruskie media, reprezentowała córka Tsvia Walden, ale z rozmachem.
Podoba mi się filozoficzne podejście do tej „batalii o przyneleżność Peresa" głównego jej bohatera, a raczej ewentualnej zdobyczy. W myśl starej żydowskiej mądrości „Pan Bóg dał człowiekowi dwoje uszu i jedne usta – żeby dużo słyszał i mało mówił" nie wdaje się w dyskusje z przedstawicielami aż trzech narodów, którzy chcą go sobie przysposobić na rodaka. Determinacja walczących o Szimona Peresa też mi się bardzo podoba. Stanowczo wolę, gdy sobie trzy narody zacnego Żyda wzajemnie wyszarpują z okrzykiem „nasz ci jest!", niż neofaszystowskie wrzaski czy napisy „Juden raus!" hańbiące od czasu do czasu każde (co tu kryć!) z naszych państw.
A merowi Zuokasowi na pociechę chcę podpowiedzieć, że Mickevičius czy Peresas nie wyczerpują listy urodzonych w województwie nowogródzkim wybitnych Litwinów. Jest jeszcze nieodżałowany Česlovas Nemunas, legendarny kompozytor, autor tekstów i wokalista. W Jego wypadku na numer z obywatelstwem, niestety, za późno, ale skoro mamy w Wilnie pomnik Franka Zappy to, to... No właśnie!
Lucyna Schiller
Komentarze
Peres i tak doskonale wie, kim byli( i są) miejscowi na Wilenszczyznie.
Oceniamy! Gdzyby nie była córką swoich rodziców, jej mąż, Komorowski nie zostałby prezydentem.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.