Pomoc publiczna to różnego rodzaju dotacje, subwencje, ulgi podatkowe, umorzenia podatków udzielane przez władze publiczne (a więc zarówno rząd, jak i organy samorządu terytorialnego) na rzecz przedsiębiorstw.
Okazuje się, że tak określona pomoc publiczna wyniosła we wspomnianym wyżej okresie przykładowo: w Niemczech aż 97 mld euro, we Francji – 74 mld euro, a w Polsce – 17 mld euro (w Polsce chodzi głównie o pomoc publiczną na rzecz firm powstających w specjalnych strefach ekonomicznych).
Oczywiście przedstawione wyżej kraje mają zróżnicowane co do wielkości gospodarki (dwa pierwsze po wyjściu W. Brytanii, mają największe gospodarki w Europie), ale przecież nie są one odpowiednio 5-krotnie czy 4-krotnie większe od gospodarki naszego kraju.
Co więcej, mimo tak ogromnych rozmiarów pomocy publicznej w Niemczech czy we Francji nie było specjalnie przypadków, w których firmy funkcjonujące w tych krajach miałyby zwracać na podstawie decyzji Komisji Europejskiej taką pomoc publiczną.
W tym miejscu wypada przypomnieć najbardziej chyba spektakularną decyzję Komisji Europejskiej z 2009 roku, na podstawie której stocznie w Gdyni i w Szczecinie musiały pomoc publiczną zwrócić, co niestety skończyło się ich upadłością.
Przypomnijmy także, że sprawa stoczni w Gdyni i Szczecinie została przesądzona już w momencie, kiedy Komisja Europejska zażądała zwrotu wcześniej udzielonej im pomocy publicznej, a nie było sprzeciwu ówczesnego premiera rządu Donalda Tuska wobec tej decyzji, czego wyrazem mogłoby być jej zaskarżenie do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Donald Tusk, mimo tego, że swoją karierę polityczną zawdzięczał w jakimś sensie stoczniowcom Wybrzeża Gdańskiego, wtedy kiedy pojawiły się kłopoty z przyjęciem przez KE programów restrukturyzacyjnych stoczni, w gronie swoich najbliższych współpracowników stwierdził: „Niech szlag trafi te stocznie”.
Później, kiedy zaczął się już proces ich ostatecznej likwidacji, w jednym z wywiadów radiowych pytany o sukcesy swojego rządu powiedział, że jednym z nich jest to, że nie dopłacamy już do stoczni.
Wtedy także rząd Tuska przyjął tzw. specustawę stoczniową, na podstawie której zwolniono w obydwu stoczniach ponad 8 tysięcy pracowników (wypłacając im odszkodowania), firmy związane z Platformą zarobiły spore pieniądze na ich przekwalifikowaniach (w dużej mierze nieskutecznych), a majątek został podzielony na niewielkie składniki i zbyty w trybie przetargowym.
Do tej pory po terenach stoczniowych w Gdyni i w Szczecinie hula wiatr (dopiero rząd Prawa i Sprawiedliwości przyjął, a Sejm uchwalił ustawę o odbudowie przemysłu stoczniowego).
Teraz, niejako „na deser”, dowiedzieliśmy się, że komisarz, która podejmowała w tej sprawie decyzję, czyli Neelie Kroes w tym samym czasie łamała unijne prawo i kierowała spółką zarejestrowaną w raju podatkowym.
Te olbrzymie kwoty pomocy publicznej z lat 2010-2014 wpompowane w niemiecką i francuską gospodarkę okazały się w całości zgodne z unijnym prawem i nie naruszały zasad konkurencji na unijnym rynku.
W przypadku Polski wprawdzie w okresie, którego ten raport nie obejmuje, udzielona stoczniom pomoc publiczna opiewająca na znacznie mniejsze kwoty środków była z prawem unijnym niezgodna i przy aprobacie ówczesnego rządu zakończyła się ich upadłością.
Potwierdza to niestety stosowanie przez unijne instytucje niepisanej zasady, że w UE 28 krajów jest wprawdzie równych, ale kilka z nich jest jednak równiejszych.
Komentarze
Cytuję Adam:
Ale przecież z założenia miało być niwelowanie różnic społecznych. Tak naprawdę chodzi tylko i wyłącznie o kasę. Dziwię się, że w instytucjach UE można tak otwarcie lobbować za jakimiś swoimi interesami.
To wszystko służy tylko i wyłącznie dużym firmom, które przez lobbystów eliminują mniejszych graczy, których nie stać na co i rusz nowe wymysły europolityków.
W ogóle to ktoś mądry powinien wprowadzić odpowiedzialność polityków za swoje decyzje. Np. za prywatyzacje, wprowadzanie przepisów, uwarunkowań itp. W UE wymknęło się to spod kontroli i doszło do absurdów w postaci krzywizny banana.
a kto będzie chciał dopłacać do tego "byznesu"?
Megalomania Niemców znowu jest ponad stan. Merkelowej wydaje się, że ma prawo decydować za wszystkich. Kwestią kilku lat będzie kiedy będziemy świadkami kolejnych Exit-ów
Pokazany system, i co tak naprawdę kieruje UE.
Zaufanie do tej rozbuchanej biurokracją instytucji spadło juz dawno poniżej zera.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.