„Pomnik (...) przewidziany jest (...) nieco na uboczu, (...) by w trakcie planowanych koncertów, nie stał w środku sceny" – tłumaczy się wobec żywych symboli architekt Rolandas Palekas, szef pracowni „ARCH studija", której projekt pt. Spokój zwyciężył w konkursie na nową ideowo-artystyczną koncepcję zagospodarowania jednego z najstarszych i największych wileńskich placów. Dokładniej – zwycięzców jest dwóch. „ARCH studija" to autor planu ogólnego, idea samego pomnika należy do grupy trzech autorów. Projekt Tautos Dvasia jest alegorią wylatującego z klatki ptaka. To „symbol wybijającej się ku wolności ludzkiej duszy" – tłumaczą twórcy dzieła. Hmm... Osobiście, z której strony bym nie spojrzała, makieta pomnika bardziej niż z ludzką duszą czy ptakiem kojarzy mi się... z ukochanym bohaterki najsłynniejszej bodajże litewskiej legendy – Eglė. Tematu jednak nie śmiem drążyć, bo laikowi łatwiej jest kopać się z koniem niż dyskutować o sztuce z prawdziwymi artystami.
Inna rzecz ideowa koncepcja całego projektu. Okazuje się, że architekt Palekas w trakcie jego przygotowywania stale się konsultował... nie ze społecznością stolicy bynajmniej, tylko z Jonasem Burokasem, szefem Litewskiego Związku Bojowników o Wolność. Niestety – jakoś bezowocnie. Burokas ma prawo czuć się zawiedziony, a nawet oszukany, bo jego wskazówki poszły w las. Konsultant domagał się wzniesienia na Placu Łukiskim monumentu prostego w formie, acz silnego w przekazie. Takiego, który byłby postrachem i upokorzeniem dla Polski, „do dziś stanowiącej dla Litwy duże zagrożenie". Nie wiem tylko dlaczego zamiast np. wycelowaną w stronę Warszawy spiżową armatą Burokas chciał odstraszać Polaków „wyrazistym symbolem Litwy – Pogonią, Słupami Giedymina czy Aukurasem". Chociaż... Aukuras – przedchrześcijański ołtarz ofiarny – może by nawet jako strachy na Lachy zadziałał.
Cóż, kiedy twórcy koncepcji Ducha Narodu wykazali się tegoż ducha słabością. Nie będzie na Placu Łukiskim ani paleniska do składania kultowych ofiar, ani Bramy Słupowej księcia Giedymina, ani wspiętego na koniu olgierdowego rycerza z mieczem i tarczą. Na próżno więc przywódca LZBoW snuł przed rodakami słodkie wizje, jak to „przyjedzie (do Wilna) prezydent Polski i będzie musiał złożyć głęboki ukłon wobec przedstawionego na tym pomniku litewskiego wojownika", a wtedy już nikt nie będzie miał wątpliwości, do kogo to miasto należy. Przepadło! Prezydent Polski podczas wizyt będzie się kłaniał już tylko litewskiemu Duchowi czy, jak kto woli, ptakowi. Ale i tak koniecznie w roli skruszonego i upokorzonego okupanta. Potwierdza to rzeźbiarz Algirdas Bosas, który oznajmił, że nie ma na całej Litwie bardziej wyrazistego symbolu okupacji Litewskiego Ducha niż Plac Łukiski właśnie, bo w jego pobliżu znajduje się gmach, w którym gnieździł się na przemian to carski, to POLSKI, to faszystowski, to znów sowiecki okupant. Chodzi o wzniesiony w okresie rosyjskiego zaboru carski sąd, w którym dziś mieści się m.in. Muzeum Ofiar Ludobójstwa. Hmm... – po raz drugi. Tylko z czystej złośliwości przypominam, że było to (szczególnie za czasów NKWD i KGB) miejsce zbrodni dokonywanych na przedstawicielach WSZYSTKICH narodowości zamieszkujących Wileńszczyznę, wśród których trup „polskiego okupanta" ścielił się... bodaj najgęściej.
Jeżeli zaś chodzi o sam Plac Łukiski, to najtragiczniejszą kartą w jego historii jest fakt, że dokładnie przed 150. laty, po upadku Powstania Styczniowego, w miejscu tym dokonywano egzekucji na skazanych przez reżim carski powstańcach. A było to – śmiem zauważyć – powstanie Obojga Narodów. Wspólny niepodległościowy zryw przeciwko Imperium Rosyjskiemu. Przy całym więc szacunku dla Ducha Litewskiego Narodu zastanawiam się, czy akurat na tym placu nie będzie się czuł nieco osamotniony.
Lucyna Schiller
PS Problem Litwy polega na tym, że raz się do wspólnej z Polską historii przyznaje, innym razem („kankinkit, budeliai, smarkiau!") gotowa wyrzec się jej nawet na torturach. Przeczytałam właśnie na portalu DELFI o czujnym obywatelu Litwy, który pouczył kierownictwo sztokholmskiego morskiego Muzeum Vasa, że król Gustaw II Adolf kazał zbudować prezentowany tam zabytkowy XVII-wieczny okręt wojenny w celu podboju nie Polski, jak opowiadają tamtejsi przewodnicy, jeno Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Nad Szwecją więc może sobie (a nawet powinien) latać Duch Obojga, od Wilna polskiemu wara!
Komentarze
A profesora Kazimierza Pelkczara, światowej sławy wileńskiego lekarza, prekursora nowoczesnej onkologii - zakatowali lietuvisi z Ypatingas Burys w ponarskim lesie jesienią 1944.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.