Zainteresowanie potomkiem brytyjskiej pary książęcej Williama i Kate jest tak wielkie, że staje się głównym wydarzeniem w Wielkiej Brytanii. Setki fotoreporterów koczuje przy domu Kate Middleton oraz przy klinice, w której najprawdopodobniej miałby nastąpić poród. Dobre zdjęcie z tego doniosłego wydarzenia będzie miało swoją wartość. Ostatnio usłyszałem też news, że około 10 tysięcy angielskich rodziców powstrzymuje się z nadaniem imienia swemu nowonarodzonemu dziecku, ponieważ chce, by nosiło takie same imię, jakie otrzyma pierworodny pary książęcej. Oczywiście do końca nie wiadomo, kto im się urodzi – chłopczyk czy dziewczynka, dlatego bukmacherzy też zacierają ręce. Miłośnicy hazardu nie przepuszczą okazji, by obstawić swoje typy. Ponoć najwięcej stawia się na dziewczynkę z ciemnymi kędzierzawymi loczkami.
Cóż, wygląda, że dziecko, jakiej płci by było, od pierwszych chwil życia nie będzie miało prywatności. Skąd się to bierze? W czasach monarchii powszechne zainteresowanie potomkiem w rodzinie królewskiej było czymś oczywistym i łatwo wytłumaczalnym. Od tego przecież, jakim będzie następca tronu, zależał bowiem w dużym stopniu los całego królestwa i jego mieszkańców. Dzisiaj nie ma to żadnego znaczenia, bo, jak wiadomo, król albo królowa w Anglii pełnią jedynie reprezentacyjne funkcje i nie mają żadnego wpływu politycznego na kraj. Skąd zatem takie zainteresowanie podwładnych prywatnym życiem monarchów? Odpowiedź wydaje się być jedna. Tradycja. Tak Anglicy są narodem z głęboko zakorzenioną empatią do tradycji. Jako jedyny bodajże cywilizowany naród na świecie nie mają pisanej konstytucji, tylko prawa swe tworzą w odniesieniu do tradycji, do aktów legislacyjnych przyjętych w przeszłości. Jeżeli chodzi o rodzinę królewską, to najbardziej popularność i miłość podwładnych zaskarbiła sobie królowa Elżbieta zwana jeszcze Królową Matką. Podczas II wojny światowej, kiedy niemieckie naloty na Wyspy Brytyjskiej były szczególnie intensywne i niebezpieczne, Elżbieta odmówiła rządowym ministrom, którzy nakłaniali ją do wyjazdu z Londynu. "Dzieci nigdzie nie pojadą beze mnie. Ja nie opuszczę króla. A król nigdy nie wyjedzie", miała wtedy powiedzieć. Taki akt solidarności w trudnych czasach bardzo spodobał się londyńczykom, dlatego kochali swą królową aż do ostatnich jej dni. Mimo że z potomkami Królowej Matki było już różnie (pamiętamy burzliwe życie i słynne romanse wnuka królowej księcia Karola i jego małżonki księżnej Diany, która zginęła tragicznie wraz ze swym kochankiem ścigana na samochodzie przez paparazzi), to i tak sympatie Brytyjczyków zostały przy rodzinie królewskiej. Zwłaszcza, że łaskawie panująca obecnie córka Królowej Matki Elżbieta II jest fizycznie podoba do swej mamy i stara się ją naśladować. Jest też łaskawą dla swych podwładnych. Nie szczędzi grosiwa na bale i zabawy dla londyńczyków, stara się też im nie narażać się. Ostatnio bez szemrania podpisała ustawę legalizującą homomałżeństwa i adopcję przez nich dzieci, mimo że prawo takie jest w jaskrawej sprzeczności z konserwatywną tradycją, którą powinna pielęgnować rodzina królewska. No, ale Elżbieta II to nie król Leopold, który swego czasu abdykował na jeden dzień, by uniknąć podpisania ustawy legalizującej aborcje w Belgii.
Z brytyjskiego konserwatyzmu została niestety tylko dworska etykieta, średniowieczne obyczaje, wartownicy w kosmatych czapkach z czarnej wełny owczej i wścibskie zainteresowanie prywatnym życiem rodziny królewskiej, która zgoła nie jest konserwatywną.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.