Kirkilas, orędownik naprawy popsutych przez konserwatystów stosunków z Polską, widzi dzięki litewskiemu przewodnictwu w UE szansę do powrotu ku zbalansowanej polityki zagranicznej bez chorych ambicji i nacjonalizmów. „Przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej – to szansa powrotu do zbalansowanej, opartej na zdrowych ambicjach polityki zagranicznej", napisał w artykule, w którym też potępił konserwatystów za odejście od tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego i powrotu do nacjonalizmów i zaściankowości Litwy Smetonowskiej. Ažubalis, głosiciel i jeden z podstawowych architektów odbudowy haseł polityki Litwy międzywojennej, odpiera zarzuty swego politycznego oponenta. Twierdzi, że konserwatyści wcale nie odwrócili się od pamięci historycznej WKL, ale też przyznaje, iż nie odwrócili się zarazem i od historii Litwy z międzywojnia. Słowem hołdują jednemu i drugiemu. Kłopot polega na tym, że nie da się być jednocześnie zwolennikiem Wielkiego Księstwa z jego wielokulturowością, otwartością i tolerancją w najlepszym tego słowa znaczeniu i Litwy Smetonowskiej - zamkniętej, prowincjonalnej, nacjonalistycznej. To tak jakby równać sprawność muła z chyżością ogiera krwi arabskiej.
Ale Ažubalis nie byłby Ažubalisem, gdyby nie stosowałby pokrętnych, wzajemnie sprzecznych wywodów i udowadniałby na dodatek, że jest to w interesie Litwy. „Po tym, gdy prawica przywróciła interes narodowy do polityki zagranicznej, liczba przyjęć zmalała (to o relacjach z Polską – mój przypis), a socjaldemokraci wyzwali nas od nacjonalistów. Ale czy realizacja interesów narodowych dążąc do bezpieczeństwa państwa jest nacjonalizmem?, zadaje sztych Kirkilasowi Ažubalis. My dodajmy, że przywrócony interes narodowy w relacjach z Polską w pojęciu Ažubalisa, to buńczuczna zapowiedź niewywiązywania się z wcześniej składanych Warszawie obietnic w sprawach respektowania praw mniejszości polskiej. No i ogólnie obranie Litwie drogi północnej z obejściem „interesownego" przyjaciela Polski. W moim pojęciu, jeżeli jest to interes narodowy, to na pewno nie Litwy.
No ale jako się rzekło już, to Ažubalis jest mistrzem niedorównanym przekrętów, dlatego kłuje dzirytem rząd dalej. Olał on ponoć Japończyków, którzy tak chcieli dla nas wybudować atomówkę, z nosem zostawił Łotyszy i Estończyków, a strategicznego partnera USA to w ogóle „druga osoba w państwie posłała za daleko". Nie wiem, kto kogo i jak daleko posłał, ale przypomnę tylko, że to pupilka konserwatystów Grybauskaite zapoczątkowała tradycję posyłania Jankesów. Po tym, gdy zignorowała Obamę w Pradze, przez długie lata nikt w Białym Domu ją nawet jako turystkę nie chciał widzieć.
Wydaje się zatem, że były szef litewskiej dyplomacji jest tak oderwany od rzeczywistości, że mógłby sobie zadać pytanie, jakim kiedyś siebie uraczył mocno podchmielony na weselu Zagłoba: „Zali ja jeden tylko nie pijany w całym universo"?
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Nie żartuj? Jak ten Zabłocki co [nie] wyszedł na mydle? :))
No właśnie. Wygląda na to że należy do tej grupy polityków, którzy chcą się utrzymać przy władzy za każdą cenę.
Postawa identyczna jak w przypadku panny Dali.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.