Chcąc najkrócej opisać sytuację, stwierdzić trzeba, że władze litewskie od lat dyskryminują Polaków, drastycznie ograniczając im niemal każdą aktywność związaną z polskością. Od dawna apelowałem do polskich władz o podjęcie stosownych kroków, twierdząc, że tak nie może być. Wspomniane uroczyste obchody w Wilnie zaskoczyły niemal wszystkich przyjezdnych. Rozpoczęły się od marszu Polaków ulicami Wilna do Ostrej Bramy. Wzięło w nim udział około dziesięciu tysięcy Polaków ubranych w stroje narodowe, harcerzy. Wielu niosło biało-czerwone flagi. Była to ogromna demonstracja, można by rzec wybuch polskości w Wilnie. Ludzie śpiewali, cieszyli się. Jeden z weteranów walki o polskość wyciągnął mnie na moment z pochodu do pobliskiej bramy, aby pokazać kamienicę, w której mieszkał Juliusz Słowacki. W ścianie budynku znajduje się popiersie poety. Za chwilę dołączyliśmy do pochodu i mijaliśmy dom, z którego jak głosi napis w 1824 roku wyjechał zesłany do Rosji Adam Mickiewicz, opuszczając Wilno na zawsze. Nieopodal znajdował się dom Ignacego Kraszewskiego, a także kościół w którym organistą był Stanisław Moniuszko, opodal zaś budynek, gdzie odbyła się premiera jego opery "Halka".
Podczas marszu działacze Polonii wspominali, jak jeden z nich przed laty wyszedł z propozycją budowy Domu Polskiego w Wilnie, to wielu się uśmiechało, mówiąc: "tu wszystkie domy są polskie". To między innymi było przyczyną akcji depolonizacyjnej prowadzonej przez władze litewskie. Polacy nie czują się w Wilnie mniejszością, lecz ludnością rodzimą i to ich różni od Polonii w innych zakątkach świata, jak w USA, Kanadzie i Australii. Pochód nasz doszedł do Ostrej Bramy, gdzie odprawiona została Msza Święta. Po obiedzie w centrum Wilna na placu miał miejsce koncert polskiego zespołu, a w kościele Św. Ducha wysłuchaliśmy oratorium "Nieszpory Ludźmierskie" w wykonaniu znanych polskich artystów. Kultura polska znów ożyła w tym mieście. Wielu zagranicznych turystów z zainteresowaniem przyglądało się tym wydarzeniom. Choć, jeśli dotykamy zagadnień turystycznych, to z przykrością odnotowaliśmy, że przy zabytkowych polskich kościołach i innych zabytkach władze umieściły tablice informacyjne w języku litewskim, angielskim, rosyjskim, ale nie po polsku. Chociaż przynajmniej trzy czwarte turystów przybywa tu właśnie z Polski. Tak nie może być.
W pochodzie i uroczystościach w Wilnie brał udział m.in. członek Zarządu Telewizji Polskiej, który właśnie w Dniu Polonii i Polaków za Granicą reaktywował placówkę korespondencyjną Telewizji Polskiej w Wilnie. Celem jest poszerzenie oferty dla Polaków mieszkających na Litwie, ale także przekazywanie więcej bieżących informacji z tego kraju i jak podano oficjalnie nie tylko w TVP Polonia, ale też w kanałach informacyjnych TVP. Początki jednak są trudne. Mimo, że wielotysięczny marsz Polaków w Wilnie filmowała kamera TVP, w głównych wiadomościach tego dnia i następnego trudno było doszukać się jakichkolwiek relacji. A to bardzo ważnie wydarzenie, nie tylko dla Polaków na Litwie, którzy są na pierwszym froncie litewskiej ksenofobii. Choć państwo litewskie podobnie jak Polska należy do Unii Europejskiej, to nie stosuje się do ogólnie przyjętych europejskich standardów. Nie tylko zwalcza polskie nazewnictwo, jak nazwy ulic, oryginalną pisownię polskich nazwisk, a także polskie szkolnictwo. Przykładowo za nie usunięcie tablicy z polską nazwą ulicy na dyrektora administracji samorządu rejonu solecznickiego nałożono grzywnę w wysokości ok. 50 tysięcy złotych. Swobodnie za to działać mogą litewskie antypolskie organizacje. Tak nie może być. Za sytuację tę odpowiedzialność ponosi też poprzedni rząd. Rozumiem, że państwo polskie odnosi się z pełnym szacunkiem do wszystkich partnerów w Unii Europejskiej i niekoniecznie trzeba posługiwać się argumentem, że Litwa jest mniejszym krajem, liczącym niespełna 3 miliony mieszkańców, a Polska jest 12-13 razy większa. Ale czy możemy sobie wyobrazić, że np. hipotetyczna mniejszość niemiecka na Litwie mogłaby być tak traktowana i czy państwo niemieckie by nie reagowało? Idzie więc tylko o przestrzeganie tak modnych propagandowo europejskich standardów, którymi w Unii Europejskiej wszyscy się szczycą.
prof. Mirosław Piotrowski, europoseł
Komentarze
„Ustaliliśmy, że z okazji 150. rocznicy urodzin prezydenta Hruszewskiego jako polscy parlamentarzyści zadbamy, aby jedną z ulic czy skwer w Warszawie lub w Chełmie nazwać jego imieniem” – powiedział dziennikarzom poseł Dworczyk.
Ten urodzony w Chełmie historyk i pierwszy prezydent Ukrainy w swoim dziesięciotomowym dziele "Historia Ukrainy-Rusi" udowadniał m.in. okupacyjny - w jego przekonaniu - charakter polskiej władzy we Lwowie. Generalnie kontestował on polskość tego miasta. Hruszewski poszedł później na kolaborację z sowietami. Od 1924 pracował w Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej we Wszechukraińskiej Akademii Nauk. Jego biograf, historyk dr Łukasz Adamski nazwał go „największym ukraińskim polonofobem”.
Podpisali traktat z Polską gwarantując polskiej mniejszości szereg przywilejów i którego to traktatu nie respektują.
Od 20 lat co wybory obiecują zmianę i rozpoczęcie dialogu. Podpisali Europejską Kartę Samorządową i Konwencję Ramowa Rady Europy o Ochronie Mniejszości Narodowych, ale jej zapisów tez nie przestrzegają, bo jak twierdzą ... łamie litewskie prawo. Co głupsze zamiast dostosować te swoje prawo to wolą łamać zapisy aktów. które podpisali!!!
Czy ktoś dzieki takiej polityce respektowania umów międzynarodowych będzie poważnie traktował Lietuvę?
Odpowiedź jest oczywista
Generalnie, jest to jedno z nielicznych odstępst od reguły podanej w artykule.
Ale Lietuvisi zrozumieli to tak, że znajdą swojego "Polaka" (casus Okinczyc) i powiedzą: o macie, proszę. Wasze media. A teraz środowisko ZW pełni misję "pokojowego" niszczenia i rozbijania AWPL-ZChR
np jak tu:
http://www.piotrowski.org.pl/tak-nie-moze-byc,1349.html
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.