I wszystko to dzieje się tuż przed przejęciem przez Litwę przewodnictwa w Unii Europejskiej, biadoli autor komentarza. A Unia przecież może i paluszkiem pogrozić. Fee, jak wstecznie, jak mało awangardowo. A wstyd jaki będzie - takim ciemnogrodem w Europie się pokazać, snuje się myśl przewodnia komentarza. Aby ją jeszcze bardziej wyostrzyć i autorów zakazów pod pręgierzem postawić, komentator idzie dalej w swych dywagacjach i porównuje takie praktyki z czasami sowieckimi. Oto wracamy do czasów radzieckich, gdzie panowały powszechne zakazy, grzmi.
Jednego wszelako zakazu autorowi komentarza jest żal. Żal, że Sejmas jak na razie nie przyjął ustawowych poprawek całkowicie zabraniających karania dzieci. Jest to zakaz, w odróżnieniu od dwóch powyższych, słuszny i pożądany, czytamy w komentarzu. Dzieci przecież karać nie wolno, tak brzmi politycznie poprawna dyrektywa. Za to dzieci, gdyby poprawki przyjęto, własnych rodziców będą mogli niczym Pawki Morozowowy do urzędów skarżyć, które odpowiednio zareagują i dzieci rodzicom zabiorą. I wyjdzie tak, że nawet jeżeli dziecko byłoby słusznie ukarane za przewinienie, to i tak kara okaże się niesłuszna, bo niezgodna z ustawą.
Takie oto poplątanie z pomieszaniem. Czynów złych i niemoralnych zakazywać nie wolno (zabijanie dzieci nienarodzonych chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna za dobro), bo to niedemokratycznie. Zakazać rodzicom prawa do wychowywania własnych dzieci (oczywiście nikt nie mówi o biciu czy znęcaniu się nad nimi) wolno.
Tak „postępowa" myśl zresztą w Europie nie jest żadną nowinką. Niektóre kraje na tej drodze „postępu" zaszły naprawdę daleko. Weźmy taką awangardową Holandię. Na początek zniesiono tam zakaz aborcji, krokiem kolejnym było zalegalizowanie eutanazji. A potem już „postępowe" idee staczały kraj po równi pochyłej. Uprawomocniono marihuanę, prostytucję, małżeństwa jednopłciowe - z adopcją dzieci naturalnie. Aktualnie postępowe społeczeństwo holenderskie jest na poziomie dyskusji dopuszczalności pedofilii. Na razie zgody Holendrów w tej dyskusyjnej sprawie nie ma, ale rozmiękczanie mózgów trwa. Postęp zatem możliwy.
Ale wróćmy do poplątania z pomieszaniem. Otóż w Związku Radzieckim zabraniano rzeczy, które powszechnie uznajemy za przyrodzone prawa człowieka np. prawo do wolności słowa, wyborów, czy swobody podróżowania. Litewski Sejm natomiast uczynił kilka pierwszych kroków, by chronić prawa najbardziej bezbronnych, czyli dzieci.
I Europie nic do tego. Niech lepiej martwi się o własne dzieci.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Ta tzw. wolna Litwa kompromituje się na oczach całej Europy, co i rusz pogarszając nasze położenie.
Oby teraz podczas litewskiej prezydencji było jeszcze głośniej o tym ewidentnym łamaniu praw i godności czowieka na Litwie w odniesieniu do mniejszości narodowych.
A symbol sajudisu, jego głowa i historyczny przywódca (dawniej komsomolec-ochotnik) Landsbergis wielokrotnie swoimi wypowiedziami i czynami zaświadczył, jak bardzo nienawidzi Polaków, tych Polaków mieszkających na Litwie.
A jak wiadomo, ryba psuje się od głowy...
,,Sąjūdis kategorycznie opowiada się przeciwko umożliwieniu litewskim Polakom zapisu ich nazwisk w dokumentach w formie oryginalnej, oraz przeciwko dwujęzycznym nazwom ulic i miejscowości. Takie treści zawiera rezolucja, przyjęta podczas zjazdu organizacji w sobotę (1 czerwca). ,,
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.