Wygląda na to, że już niedługo na terenie Unii Europejskiej mogą zacząć obowiązywać nowe przepisy dotyczące ochrony danych osobowych. Jest to konieczne, gdyż obecnie obowiązujące regulacje w Europie w postaci dyrektywy pochodzą z 1995 roku. Nie ulega więc wątpliwości, że ówczesne przepisy trochę się zestarzały i nie przystają do realiów XXI wieku. Gdy uchwalano dyrektywę, internet był jeszcze w powijakach, a portale społecznościowe nie istniały. No może oprócz jednego w USA, classmates.com, który powstał właśnie w 1995 roku, ale to było raczej wirtualne raczkowanie niż wszechstronna i szybka wymiana informacji, z jaką mamy do czynienia dzisiaj. Stąd wzięła się potrzeba zmian prawnych.
Parlament skupił się na dwóch sprawach. Pierwsza to walka z cyberprzestępczością przy wykorzystaniu enigmatycznej chmury obliczeniowej. Cóż to takiego? Chmurę obliczeniową Komisja Europejska zdefiniowała, jako przechowywanie, przetwarzanie i wykorzystywanie danych, do których dostęp uzyskuje się przez internet. Wiele osób korzysta z chmury obliczeniowej, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Technologia chmury może być wykorzystywana na przykład w poczcie elektronicznej lub sieciach społecznościowych.
Druga sprawa to prawo do prywatności i ochrona danych osobowych, tak ważnych dla każdego użytkownika choćby sklepów internetowych. Niestety, obecnie większą uwagę skupia się na konieczności przeciwdziałania cyberprzestępczości niż na potrzebę ochrony danych użytkowników. Sądzę, że jest to błędne podejście. Priorytetowe znaczenie powinno być przypisane ochronie praw jednostki, a walka z cyberprzestępczością przy wykorzystaniu chmury obliczeniowej powinna być tego prawa pochodną, a nie odwrotnie.
I rzecz najciekawsza, wręcz rewolucyjną zmianą ma być "prawo do bycia zapomnianym", jakkolwiek dziwnie to brzmi. Dałoby to użytkownikowi możliwość domagania się od administratora całkowitego usunięcia danych. W przypadku takiego żądania administratorzy musieliby nie tylko usunąć w sposób trwały dane osobowe użytkownika, ale także wszystkie kopie, linki i odniesienia do tych danych. I to wzbudziło największe kontrowersje i spory wśród europosłów. Zwłaszcza pośród tych, którzy stawiają wolność słowa przed prawem do prywatności. Jako argument obrońcy wolności słowa podają knebel, jaki zostałby narzucony mediom przez polityków uwikłanych w przeróżne skandale i afery. Na ich życzenie, wykorzystując prawo "do bycia zapomnianym", zniknęłyby wszelkie niekorzystne informacje dla nich a ważne z punktu widzenia wyborców. Obrońcy prawa do prywatności ripostują natomiast, że bez nowego prawa każdy z nas może być ofiarą umieszczenia w sieci zdjęć, filmów czy informacji o nas, bez naszej zgody.
Obie strony sporu mają rację i trudno jest posądzać je o brak argumentów czy populizm. Sytuacja staje się powoli patowa, przeciągając w czasie przyjęcie potrzebnych regulacji. Myślę, że obie strony można w prosty sposób pogodzić z korzyścią tak dla wolności słowa, jak i prawa do prywatności. Wystarczy, aby zapis przyszłej dyrektywy o "prawie do bycia zapomnianym" nie odnosił się do osób sprawujących funkcje publiczne, czyli przede wszystkim do polityków, o których wyborcy mają prawo wiedzieć więcej. W ten sposób nie ucierpi ani wolność słowa ważna dla mediów ani prawo do prywatności ważne dla zwykłego obywatela. A wówczas medialny wilk będzie syty i internetowa owca cała.
dr Bogusław Rogalski, politolog
doradca EKR ds. międzynarodowych w Parlamencie Europejskim
Komentarze
A jeszcze by trzeba wspomnieć o biznesie, zarówno wirtualnym jak i całkiem realnych pieniążkach, dążeniu do zysku za wszelką cenę. Dlatego zadanie wydaje się naprawdę ekstremalnie trudne.
Nad serwerami w Korei Północnej albo na innych Seszelach pewnie się nie uda zapanować. Ale być może uda się zrobić jako taki porządek na portalach w Unii. Co zresztą też nie będzie łatwe.
Określenie prawo "do bycia zapomnianym" brzmi fascynująco, nadawałoby się na tytuł filmu sensacyjnego z Brucem Willisem w roli głównej.
A tak poważnie, przy całym szacunku dla unijnych instytucji, to problem jest chyba nierozwiązywalny. Podnosili to zresztą inni internauci.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.