Jak widzimy, oddalony został jedynie wniosek komornika, natomiast sprawa napisów nadal pozostaje otwarta. Po trzech latach prawniczego maglowania nic się nie zmieniło. Do urzędników państwowych nawet przez chwilę nie dociera myśl, że to, co przez nich jest uważane za przestrzeganie prawa, w rzeczywistości jest całkowicie bezprawną walką z obywatelami własnego państwa innej narodowości.
Zostawiając na chwile wszystkie słuszne emocje, wywołane tą sprawą warto spojrzeć na pozycję osób z tzw. świecznika, czyli rządzących państwem. Powracając do władzy w wyniku wygranej w wyborach socjaldemokratyczna większość od początku ogłosiła kurs na polepszenie stosunków z najbliższymi sąsiadami, za rządów konserwatystów – delikatnie mówiąc - mocno nadszarpniętych, w szczególności z Polską. Nie przyszło więc długo czekać na wizyty do Warszawy prominentów najwyższej rangi, z premierem i ministrami na czele. Z ust A. Butkevićiusa, L.Linkevićiusa i in. padały tam również solenne zapewnienia o niezwłocznym rozstrzyganiu problemów polskiej mniejszości – nowych ustawach o pisowni nazwisk, dwujęzycznych nazwach miejscowości i napisach, o mniejszościach narodowych itd. „To już niebawem, tuż-tuż, nad tymi zagadnieniami pracuje nowa komisja, te sprawy już w toku, to kwestia najbliższych tygodni, miesięcy...” Obietnic nie skąpił nikt.
Ale obietnice, jak widać z założenia ich autorów - miały żyć swoim życiem, a rzeczywistość – toczyć się swoim trybem. Czyli – dotychczasowym. W praktyce to wygląda właśnie tak, jak podaliśmy na początku: w tym samym czasie, kiedy podczas wizyt u sąsiadów głośno zapowiada się, iż rzekomo praca nad wspomnianymi ustawami już trwa, sąd wydaje wyrok i wysyła komorników. Na wniosek pełnomocnika tego samego rządu, składającego powyższe obietnice. Bez komentarza...
Na początku lat 90., w dobie odzyskania niepodległości i odrodzenia narodowej tożsamości, spięcia między Litwinami i Polakami jakże dalekie były od tej perfidnej gry, prowadzonej obecnie. Wtedy miało się nadzieję, że powszechna euforia i towarzyszący jej „produkt uboczny” w postaci antypolskich reakcji, to okres przejściowy w historii państwa litewskiego. Dziś, mając za sobą wstąpienie do Unii Europejskiej i NATO, ratyfikowanie wielu poważnych międzynarodowych ustaw, konwencji, ect., wydawałoby się, że rozbudzone upiory nacjonalizmu odejdą w niepamięć. Niestety, tak się nie stało.
Po 23 latach klika wciąż tych samych politycznych przebierańców ani przez chwilę nie ustaje w swych antypolskich zapędach, stosując te same hipokrytyczne chwyty: zamydlać oczy obietnicami, by dalej robić swoje. Litewska polityczna elita nie ma wystarczająco odwagi, by wydostać się spod presji tej kliki gabineta cieni, sterującej Litwą w ślepy zaułek nacjonalizmu.
Dlatego dzisiejsza decyzja sądu faktycznie nawet nie jest połowiczną, ona znów odsuwa jedynie właściwe i sprawiedliwe rozstrzygnięcie problemu – umorzenie tej sprawy raz i na zawsze. Bowiem zbyt widoczna jest intencja takiej zwłoki – zbliżające się przewodnictwo Litwy w Unii Europejskiej. Z podobnym bagażem nieprzestrzegania praw mniejszości narodowych we własnym państwie, a tym bardziej wymuszania na nich łamania prawa, obejmować kierownictwo zjednoczoną Europą nie przystoi. Autorom „udało się” osiągnąć całkiem odwrotny cel – po raz kolejny skompromitować samych siebie na arenie międzynarodowej i odsłonić światu swe pseudoeuropejskie oblicze.
Podziwu godna jest natomiast postawa osób, od trzech lat nękanych przez wymiar sprawiedliwości. Dyrektor L. Kotłowska nie ugięła się pod presją kar i strat finansowych. Mając niemało służbowych obowiązków musiała niejednokrotnie chodzić po sądach, chociaż ten czas z lepszą korzyścią można było poświęcić ludziom rejonu i ich sprawom. Dzięki takiej determinacji i powszechnemu poparciu kolejne posunięcie w celu zastraszenia polskiej mniejszości znów się nie powiodło. Tak ma być za każdym razem, do odwołania wszystkich niedemokratycznych decyzji.
Czesława Paczkowska
Komentarze
ad.3
Ewidentne zastraszanie. Tym samym są dewastacje pomników na Rossie, szczególnie pomnika Marszałka Piłsudskiego, wielkiego miłośnika Wilna, bohatera Polski i Litwy - do dziś będącego obiektem serdecznej pamięci i szacunku Wilniuków. Tym samym sa groźby pozbawienia życia wobec lidera AWPL W.Tomaszewskiego czy ostatnio groźba drakońskich kar finansowych dla Lucyny Kotłowskiej, czyli reprezentanta "polskiej" władzy samorządowej w "polskim" rejonie wileńskim (zresztą w Solecznikach sytuacja jest podobna). Tym samym są tolerowane przez władze marsze nienawiści organizowane przez tzw. młodzież narodową pod hasłem Litwa dla Litwinów - ale nie dla innych narodowości. Tym samym są różnego rodzaju akty wandalizmu jak malowanie swastyk lub słupów Giedymina np. na polskiej szkole.
Tym samym są nienawistne wobec Polaków wystąpienia wielu litewskich polityków oraz tendencyjne materiały w mediach, podgrzewające atmosferę podejrzeń, nieufności, nienawiści.
itd, itp.
1. Czy jest to sprawa interpretacji prawnej przepisów,czy jest to utrzymywanie takich przepisów dla celów politycznych ?
2.Jeśli jest to gra na sprzecznościach przepisów państwowych z unijnymi ,lub na niejasnościach ? Jak długo można utrzymywać istniejący stan rzeczy i nękać obywateli?
3. Co chce się osiągnąć oskarżając i grożąc karami aby następnie wstrzymać egzekucję?
W lt praworządność nikt rozsądny nie wierzy, ale są jeszcze instancje międzynarodowe i rozgłos medialny, a tego lt władze ( zwłaszcza przed i w trakcie prezydencji) obawiają się. I dlatego b.pilnie należy reagować.
Taka to ta lietuviska pseudologika, albo wyrachowane cwaniactwo. Nawet bardziej prawdopodobne, że to drugie.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.