1 maja świętowałby bowiem uroczyście międzynarodowy dzień ludzi pracy, kilka dosłownie dni później prawosławną Paschę, a na zakończenie maratonu świątecznego uczciłby Dzień Zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, które to zwycięstwo wyjątkowo w Rosji przypada nie 8, tylko 9 maja.
Wszystkie trzy święta w Rosji są obchodzone uroczyście, z pompą i wielkim rozmachem i jak w kalejdoskopie odzwierciedlają najnowszą historię, przemiany w tym kraju po upadku komunizmu. W ZSRR nie do pomyślenia byłoby bowiem obchodzenie socjalistycznego święta ludzi pracy i burżuazyjnego święta religijnego, jakim jest prawosławna Pascha. Czasy jednak się zmieniają i dziś świętowanie tak odległych ideologicznie świąt dla przeciętnego Rosjanina jest czymś normalnym, nie budzącym kontrowersji. Ludzie z nostalgią po byłym ustroju z entuzjazmem wybierają się na pierwszomajowe defilady i parady, których w Moskwie i całej Rosji nie brakuje. Ton i ducha przemarszom nadaje silna ciągle w tym państwie partia komunistyczna, która jednak na szczęście nie ma już monopolu na władzę, dlatego prawosławnym chrześcijanom też nikt nie przeszkadza świętować Wielkanocy. Ba, telewizje publiczne w całości transmitują liturgię wielkanocną, a przy ołtarzu ze świeczkami w ręku stoją pierwsi ludzie w tym państwie – prezydent Władimir Putin i premier Dmitrij Miedwiediew.
Najbardziej jednak „narodnym" w hierarchii świąt narodowych zostało 9 maja, czyli Dzień Zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Po tym, gdy święto rewolucji październikowej przeszło do lamusa historii, to właśnie 9 maja stało się tą datą w kalendarzu świąt narodowych Rosjan, która najbardziej scala cały naród. Rosjanie bowiem autentycznie czczą pamięć swych bohaterów, którzy polegli na polach walki z „niemiecko-faszystowskimi zaborcami". A poległych bohaterów było tak wielu nie tylko dlatego, że ZSRR przez dłuższy czas ponosił największe trudy walki z III Rzeszą, ale również dlatego, że Stalin nie zwykł liczyć się z ofiarami, tylko, aby osiągnąć cel militarny krasnoarmiejców, traktował jak zwykłe mięso armatnie. Prawdą jest jednak, że zbrodnie Stalina przechodzą niejako na drugi plan albo o nich zgoła nie chce się pamiętać, gdy przychodzi kolejne święto 9 maja. Generalissimus wówczas często znowu powraca na sztandary, bo dzięki niemu – jakim by nie był – wygraliśmy wojnę, tłumaczą i rozgrzeszają satrapę sympatycy komunizmu i zwolennicy wielkiej Rosji.
Rosja umie świętować, bo i tradycję „zagułów" ma wielowiekową, ale też Rosja musi świętować. Ogromny kraj, w którym przeciętnemu mieszkańcowi za bardzo się nie przelewa, potrzebuje być dumny z własnej historii, osiągnięć, roli na świecie. A ponieważ tak się składa, że innych odniesień i powodów do dumy narodowej Rosjanom brak, zwycięstwo w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej będzie wiekopomne i na ogół przyjmowane bezkrytycznie.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
"Dzielny" sołdat tak walczył, że do czasów Stalingradu musiało zginąć ich 20 by zabić 1 niemieckiego (za K.Merindale -"Wojna Iwana").
Igrzyska sa spektaklem przygotowanym przez cyników dla ludu. Zamiast "chleba"...
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.