Nieparzyste potrawy były wróżbą zdrowia, dobrobytu, a przede wszystkim urodzaju na polach i w sadach. Skąd więc ta magiczna dwunastka? W domach osób zamożnych w wigilijny wieczór – ku radości współczesnych dietetyków – kosztowano 12 potraw z ryb, które symbolizowały każdego z Apostołów. Ale nasi przodkowie nie musieli spożywać rekina czy halibuta z dalekich mórz, wystarczyło, że przyrządzono smażonego karpia w sosie migdałowym, śledzia marynowanego lub w miodowym sosie, sandacza w grzybach lub chrzanie...
Wigilijne ciasteczka to przede wszystkim pierniki, w których została zaklęta cała słodycz miodu. Kiedy pieczemy je razem z naszymi dziećmi na pewno nie wiemy, że w dworkach szlacheckich była to przede wszystkim przekąska do nalewek, bo choć post w Wigilię obowiązywał, to po kolacji – niekoniecznie.
Każdy z tych składników miał nie tylko pysznie smakować, ale także przywołać zdrowie i dobrobyt dla domowników spożywających wigilijne potrawy.
„Rota”