Jest Pani wielką gwiazdą, ale często zaprzecza Pani takiemu sformułowaniu. Skoro nie gwiazdą, to kim jest Anna Seniuk?
Nigdy nie czułam się gwiazdą, takie sformułowanie zawsze mnie trochę krepuje. Zresztą w książce moja córka opowiada o mnie, że ,,mama nigdy gwiazdą nie była” i właściwie udowadnia na czym polega to moje ,,niegwiazdorstwo”. Staram się po prostu oddzielać życie zawodowe od... życia. To znaczy, że jak wychodzę z pracy, z teatru, z próby, odcinam się od tego, i zaczynam żyć domem, rodziną. Jestem mamą i babcią, a przy okazji wykonuję ciekawy zawód. Zawsze starałam się o to, żeby nie przenosić emocji, stresów na najbliższych.
Udawało się?
Kiedy dzieci były małe zajmowałam się obowiązkami domowymi. Po spektaklu, często w nocy, wracałam do domu i uczyłam się roli, a jednocześnie gotowałam obiad na następny dzień. Prowadziłam życie takie zwyczajne. To pomagało nie zagubić się w tym zawodzie, co jest dosyć trudne. Mój syn, Grzegorz Małecki, który jest dziś cenionym aktorem, stwierdził, że kiedy wybrał szkołę aktorską, myślał, że to jest łatwy zawód (śmiech). No tak, dzieci nie widziały mnie uczącej się tekstów, czy ćwiczącej rolę. Zazwyczaj wtedy spokojnie spały. Udawało się to wszystko pogodzić, bo myślę, że to nie rodzina przeszkadza w karierze, tylko kariera przeszkadza w życiu rodzinnym (śmiech).
Z czym musi zmierzać się aktor narażony na ciągłą ocenę?
Nie dać się zdeprawować sukcesowi jest równie trudne, jak znieść klęskę. Wyjść z sukcesu z twarzą i godnością to niełatwe zadanie, zwłaszcza gdy się jest młodym człowiekiem. Z wiekiem ma się do tego zdrowy dystans. Aktorstwo to zawód, który się uprawia z sercem i z duszą.
Ale jak to jedno serce ciągle rozdzielać pomiędzy najbliższymi, a tysiącami osób, które nie pozwalają przejść spokojnie przez miasto?
Dostawałam ogromne wsparcie od widzów, od publiczności. Ludzie często zwracali się do mnie na ulicy, pisali do mnie listy, dawali mi ogromną motywację i energię. I to był taki zamknięty układ między nami i właściwie tak jest do tej pory. Te wyrazy sympatii są mi potrzebne, bo dzięki nim daję sobie jakoś radę.
Wydana w ubiegłym roku książka ,,Anna Seniuk. Nietypowa baba jestem” autorstwa Pani córki – Magdaleny Małeckiej-Wippich to opowieść o pani z perspektywy najbliższej osoby...
Bardzo się cieszę, że to właśnie córka – osoba, która mnie zna najlepiej, podjęła się tego zadania, choć na początku nie bardzo chciała się zgodzić. Ale cenne w książce jest to, że oprócz zapisu rozmowy, są w niej fragmenty prozy, minieseje. Magda buduje mój portret. Nie tylko z moich wspomnień, ale również z postrzegania codziennych zdarzeń swoimi oczami – małej dziewczynki, dorastającej panny. To doświadczenie, niby pozornie łatwe było prawdziwym wyzwaniem. Oj, dużo się o sobie dowiedziałam (śmiech). Drugą ważną kwestią motywującą powstanie książki jest próba uporządkowania wiedzy o sobie i przodkach. Bo kiedy dzieci albo wnuki zaczynają się interesować rodziną, to najczęściej nie mają już kogo o nią zapytać. Dużo wiemy o ludziach renesansu, baroku, a niewiele o własnym dziadku czy babci. Apeluję więc do wszystkich wnuków: pytajcie o swoje korzenie póki jest kogo – to jest bardzo ważne.
To właśnie jest dobry moment, by wspomnieć o Pani przodkach...
Urodziłam się w Stanisławowie, jestem więc w duszy kresowianką. Po repatriacji zamieszkaliśmy w Oświęcimiu. Przez wiele lat ciągle się tułaliśmy – tato był kierownikiem szkoły rolniczej, mama pedagogiem. W końcu osiedliliśmy się w Krakowie, miałam wtedy 14 lat. I najpiękniejsze wspomnienia mam właśnie z tego miasta. Kojarzy mi się z tym wszystkim, co dobre, z wydarzeniami związanymi z maturą, studiami – na Rynku otrzymałam koronę Miss Juwenaliów – i pracą w Teatrze Starym – tego się nie zapomina. Kraków jest takim moim zastępczym miastem rodzinnym...
Parę lat temu pojechałam ze swoją starszą siostrą do miejsca naszego urodzenia. Ja oczywiście nic nie pamiętałam, byłam zbyt mała, gdy wyjeżdżaliśmy, ale siostra odnalazła nasz dom. To było bardzo wzruszające. Rodzice nigdy tam nie pojechali, i chyba dobrze – byłoby to dla nich bolesne. A tak zachowali w pamięci piękne obrazy sprzed wojny, z młodości, gdy zaczynali życie.
Jest Pani profesorem Akademii Teatralnej co przekazuje Pani studentom? Jak wychowywać młodego człowieka, przygotować artystę do życia?
Dobrze pani powiedziała: przygotować do życia, bo oprócz nauczania zawodu, warsztatu, rzemiosła, staram się im mówić, żeby zachowali w życiu odrobinę godności. Bo czasem trzeba spojrzeć w lustro i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy się siebie nie wstydzę. Bo kariera nie jest najważniejsza.
W Akademii Teatralnej wisi na ścianie list, który napisał Zbigniew Herbert dla moich studentów na spektakl dyplomowy oparty na twórczości poety, Jest tam między innymi takie zdanie: „Bądźcie w każdej chwili, w każdym wypowiedzianym ze sceny słowie po stronie wartości, za pięknym rzemiosłem przeciw tandecie. I nie bądźcie – na litość boską – nowocześni, bądźcie rzetelni. Życzę wam trudnego życia. Tylko takie godne jest artysty”. Mam nadzieję, że kolejne pokolenia wezmą sobie to do serca.
Nie mogę nie zapytać o Madzię Karwowską…
Nie odżegnuję się od Madzi. Zagrałam po prostu w dobrym serialu, który ciągle jest emitowany, nie zestarzał się. „Czterdziestolatek” stanowi dziś dokument pewnej epoki. Młodzi ludzie mogą zobaczyć jak wyglądał dzień powszedni milionów Polaków. Madzia była klasyczną przedstawicielką tego czasu. Trudno było udźwignąć brzemię roli (śmiech) i zdarza się, że do dzisiaj ktoś zwraca się do mnie „pani Magdo”, ale to bardzo sympatyczne.
Pozwoli Pani, że na zakończenie przytoczę zdanie z książki, która odsłoni niejedno oblicze kochanej przez ludzi Anny Seniuk. Na pytanie córki: „o czym jeszcze marzysz?” odpowiada Pani: Żeby, broń Boże, nie przyszedł taki czas, kiedy będę siedziała bezmyślnie w oknie z łokciami na poduszce. (…) Życzę, żeby spełniły się Pani marzenia, by w tym ogrodzie świata, o którym pisał Miłosz, odkryła Pani dla siebie jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną, a dla nas nowe kreacje artystyczne. Dziękuję bardzo za rozmowę, za tę magiczną dla mnie chwilę...
Rozmawiała
Monika Urbanowicz
Tygodnik Wileńszczyzny
Komentarze
Szacunek.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.