Dążąc do podkreślenia znaczenia archeologicznych obiektów dziedzictwa kulturowego dla państwowości, potrzeby ich zachowania w świadomości historycznej, bieżący rok na Litwie został ogłoszony Rokiem Grodzisk. Jednakże grodziska często mylimy z kurhanami. Czym są i czym się różnią?
Grodziska i kurhany świadczą o pewnej pozostałości historycznej, o kulturze i nie tylko tego narodu, który mieszkał na tych terenach, gdzie się znajdują – czyli np. Litwinów, Prusów, Żmudzinów, Jaćwingów. W kulturze europejskiej bardzo często spotykamy się właśnie z grobowcami starymi, które nazywane są kurhanami. Zazwyczaj mają formę pagórków, ale gdy archeolodzy taki kurhan zaczną badać, to wówczas ukazuje się bardzo ciekawy jego schemat. On często posiada kamienne kręgi, które są ułożone, a których nie widać, bo są przysypane ziemią, mogą to być np. kamienne skrzynie, u Wikingów czasami były to łodzie. Oczywiście, zawierały one bardzo dużo tzw. skarbów, czyli różnych artefaktów, przedmiotów codziennego użytku, w które wyposażano zmarłych, ponieważ większość ludów indoeuropejskich wierzyła, że dusza człowieka po śmierci wędruje do innego świata. W związku z tym całe to wyposażenie zmarły otrzymywał. To dlatego kurhany były bardzo bogato wyposażone, a szczególnie, pochówki pochodzące z okresu wpływów rzymskich, czy nawet w okresie wędrówek ludów, czyli kurhany gockie, które wyróżniały się nadzwyczajnym zbytkiem. Natomiast grodziska to miejsca, gdzie były wznoszone grody warowne, bądź też osady obronne. Takich miejsc na Litwie czy też na ziemiach pruskich pozostało bardzo dużo. Te grody najczęściej były budowane na wzniesieniach, były otoczone fosą, posiadały wały, wały kamienno-ziemne lub wały skrzyniowe, były one zbudowane z drewna, do których wsypywano ziemię. Grodziska znajdowały się w miejscach trudnodostępnych, posiadały palisady i wieże obronne. To były miejsca, które służyły obronie przed najeźdźcami. Na ziemiach pruskich pozostało bardzo dużo okazałych, wręcz monumentalnych grodzisk. Prawie wszystkie zwiedziłem.
Które z nich lepiej zachowały się do naszych czasów: kurhany czy grodziska? Jak wyglądają dziś?
Moim zdaniem, w tej chwili zachowało się więcej grodzisk. Kurhany w przeszłości były bardzo często rozkopywane i grabione. Szczególnie nie służył im XVIII-XIX wiek. Ludzie wiedzieli, że te dawne grobowce posiadają jakieś skarby, artefakty, dlatego je rozkopywali i w ten sposób wiele z nich zostało bezpowrotnie zniszczonych. Dużo kurhanów uległo też zniszczeniu podczas gospodarki rolnej, bo jeżeli rolnik miał jakiś pagórek, to on mu w pewnym momencie zaczynał przeszkadzać. Brakowało ziemi, więc po swojemu je zagospodarowywał. W ten sposób kurhany znikały z powierzchni ziemi, a tym samym z naszego obrazu historycznego i kulturowego. Dlatego też kurhanów jest znacznie mniej niż grodzisk.
Jeżeli chodzi o kurhany, to na ziemiach pruskich jest kilka bardzo ciekawych miejsc, a jednym z nich jest m. in. tzw. rezerwat archeologiczny nad rzeką Pasłęką koło Braniewa. Jest tu 25 kurhanów, które zostały przebadane. Archeolodzy rozkopali je, ale pozostawili taki kształt i formę, jakie były pod tym kopcem. Po prostu znieśli nasypy, dzięki temu możemy obserwować, jak te kurhany były zbudowane. Widzimy, że miały ułożone z kamieni promienie słońca. Prawie wszystkie posiadały tzw. skrzynię kamienną, czyli takie ociosane miejsce w samym centrum, gdzie składano urny i dary grobowe. Jest to jedno z najciekawszych miejsc na dawnych ziemiach pruskich. Rezerwat Piórkowo znajduje się na terenie lasu. Jest miejscem otwartym do zwiedzania, ale ściśle chronionym.
Oprócz tego kilka okazałych kurhanów – starszych, gockich – można zwiedzić w okolicy Nidzicy. Bardzo ładny kurhan znajduje się pod Morągiem, w miejscowości Ponary. Na północ od Olsztyna koło wsi Bukwałd znajduje się las, w którym zachowało się aż 9 kurhanów. Jeden jest szczególnie potężny i właśnie w tym roku był on badany przez archeologów. Okazało się, że posiada kilka tzw. skrzyń z urnami. Nie wykluczono, że ten kurhan był wielopokoleniowym grobowcem. Wyniki badań jeszcze nie są opublikowane, ale wiadomo, że ten obiekt jest bardzo ciekawy pod względem archeologicznym.
A jaki był los dawnych grodzisk na terenach Warmii?
Niektóre z grodzisk w okresie wczesnego średniowiecza, kiedy Zakon Krzyżacki zdobywał te tereny, padły wraz z podbojem ziem pruskich. Część grodzisk została zaadoptowana przez Zakon Krzyżacki i na niektórych z nich w późniejszym okresie nawet były wybudowane zamki krzyżackie. Zamek w Lidzbarku Warmińskim prawdopodobnie powstał na miejscu dawnego grodu Prusów. Podobnie było z zamkiem w Reszlu. Niektóre grodziska pruskie zaadoptowane przez krzyżaków i przez pewien czas przez nich użytkowane, z czasem zostały porzucone, ponieważ strażnice te najwyraźniej straciły na znaczeniu. Wśród bardzo okazałych grodzisk, obok których nie można przejść obojętnie, jest też gród w Starym Dzierzgoniu, obecnie leżącym w województwie pomorskim. To był wielki gród Pomezanów z plemienia Prusów, który został zdobyty przez krzyżaków. O tym wspomina właśnie Kronika Piotra Dusburga, że został on zdobyty w Boże Narodzenie i dlatego uzyskał nazwę Christburg (obecnie Dzierzgoń). Krzyżacy przez dłuższy czas go użytkowali i rozbudowali. To piękne, warte zwiedzenia grodzisko, znajdujące się w lesie na wzgórzach, było wielokrotnie badane, również przez archeologów niemieckich w okresie międzywojennym. Doszukiwali się oni tam m.in. jakichś pozostałości germańskich. Chcieli udowodnić, że te ziemie były germańskie. W ostatnich latach grodzisko było badane przez polskich archeologów.
Czy te zabytki przeszłości podlegają ewidencji i ochronie państwa?
Niektóre grody pięknie się prezentują do tej pory. Pod miasteczkiem Ryn mamy monumentalne grodzisko w Jeziorku. Jest położone wśród pól, a więc ciężko tam dojechać samochodem. Ale na pewno warto się wybrać na wycieczkę, żeby takie miejsce zobaczyć. Tych grodzisk na terenie dawnych Prus, administrowanych obecnie przez państwo polskie, jest około 300. Z tego blisko 100 jest wpisanych do rejestru zabytków. Część nie jest wpisana lub po prostu zarejestrowana jako grodzisko niepewne. To dosyć sporo. Inaczej jest na Litwie: jest tu bardzo dużo grodzisk, są one okazałe i bardzo zadbane.
Czy zwiedził Pan grodziska na Litwie i które z nich wywarły na Panu największe wrażenie?
Zwiedziłem na Litwie około 100 grodzisk i szczególnie byłem pod wrażeniem tych grodzisk, które są ulokowane wzdłuż Niemna. Na prawym brzegu Niemna w rejonie jurborskim mamy Veliuonę, natomiast nad rzeką Dubysą wznosi się grodzisko Seredžius. Te grodziska były aktywnie użytkowane podczas wojen litewsko-krzyżackich. Piękny jest też gród w Mereczu, który wzniośle góruje nad Niemnem, jest widoczny z daleka, ale gdy się stoi na jego górze – roztaczają się stąd nie mniej piękne widoki na dolinę rzeki i całą okolicę. Okazałe są też grody na Żmudzi. W miejscowości Medininkai znajduje się zespół 5 grodzisk, funkcjonujących jako rezerwat archeologiczny. Litewskie grodziska są bardzo zadbane. I na to chciałbym zwrócić uwagę, że problem ochrony grodzisk na Litwie wygląda znacznie lepiej niż w Polsce.
Dlaczego?
W Polsce bardzo często te obiekty są niszczone. Brakuje tu szybkiej reakcji, albo jest spóźniona ze strony służb konserwatorskich w razie naruszenia ich bezpieczeństwa. Z tego względu, że część obiektów nie jest wpisana do rejestru zabytków, nie ma ogólnego zakazu przeciwdziałania przeciwko osobom, które je rabują lub niszczą. Jest dużo grup, które chodzą z wykrywaczami metali i na własną ręką robią jakieś poszukiwania. Jest to zwykłe przestępstwo. Gdyby władze działały w sposób bardziej efektywny, myślę, że ten problem nie istniałby.
Natomiast na Litwie obiekty dawnego dziedzictwa są bardzo ładnie oznaczone, przy większości kurhanów i grodzisk są tablice informacyjne, jest opisana ich historia. Uważam, że to jest bardzo pozytywne działanie, które uświadamia nam, czym te obiekty były, i że to nie są zwykłe pagórki, tylko cenne relikty przeszłości.
Wiem, że wiele Pan robi, pisze Pan sporo artykułów na temat ochrony dawnego dziedzictwa archeologicznego…
Poważnym problemem jest kwestia własności. Często zabytkowe obiekty znajdują się na terenach prywatnych i właściciele na swój sposób próbują dokonać jakichś inwestycji. Wielokrotnie byłem świadkiem, że osoba, która wie, że ma na swoim terenie obiekt wpisany do rejestru zabytków grodzisk, samowolnie zakłada na nim żwirownię. Ściąga ciężki sprzęt i niszczy zabytek. W wielu takich przypadkach interweniowałem, zgłaszałem służbom konserwatorskim. Mimo to, że polecono wstrzymanie prac, nie było żadnej reakcji ze strony urzędu, który doprowadziłby chociażby do przykładowego ukarania winnej osoby, działającej świadomie i nastawionej wyłącznie na zysk. Tymczasem straty, które zostały poniesione, są nie do oszacowania. W taki sposób został zniszczony piękny gród w miejscowości Kajkowo pod Ostródą, a jest to zaledwie jeden z przykładów takich precedensów.
Jest Pan pasjonatem i promotorem wiedzy o grodziskach. Wiele nowych miejsc odkrył Pan sam, zwiedzając rodzime obszary Warmii.
Uważam, że zwiedzanie miejsc będących świadectwem dawnej kultury, historii, pozwalają nam również aktywnie i w sposób ciekawy spędzać czas wolny, być na świeżym powietrzu. Czytanie książek jest dobre, ale poznawanie historii w sposób aktywny, to też wspaniała metoda edukacji, to dotyczy również młodzieży i dzieci. Możemy sobie wytyczyć ścieżkę rowerową czy pieszą i podczas danej podróży odwiedzić kilka grodzisk, jakiś kurhan, wały podróżne, bo tutaj jest wiele takich umocnień, zbudowanych przez Prusów czy krzyżaków.
Odkryłem blisko 100 różnych stanowisk. Udało mi się je ustalić na podstawie zapisów źródłowych. Szedłem ich tropem i odnajdywałem pozostałości gródka, o którym archeologia milczała. Tym to właśnie sposobem kilka lat temu odkryłem m.in. osadę Sądyty na terenie Lasu Miejskiego na prawym brzegu Łyny w Olsztynie. To bardzo piękna osada, którą zweryfikowałem na podstawie źródeł i później zlokalizowałem w terenie. Lubię taką zabawę: szperanie w najstarszych źródłach, oglądanie starych map, których mam całą kolekcję, zgłębianie toponimii. Ona wiele potrafi powiedzieć. Na tych ziemiach funkcjonowały nazwy pruskie, do tego dochodziły niemieckie, a w okresie nowożytnym nakładało się nań nazewnictwo polskie. W wyniku tego mamy istną mieszankę. Zadziwiające, że po wielu wiekach kolonizacji tych ziem można odczytać w dzisiaj obowiązującej toponimii również nazwy pruskie.
A co nam mówią dawne nazwy?
Z nazw, szczególnie polskich, można wyczytać wiele ciekawych informacji. One opowiadają o okolicy. Cennym materiałem w zgłębianiu toponimii są źródła archiwalne, mapy, zwłaszcza niemieckie. Niemcy zaznaczali na nich również obiekty archeologiczne. Są więc bardzo dokładne.
Czasami nazwy były zbieżne znaczeniowo, były też łączone. Podam bardzo komiczny przykład. Otóż w XIX wieku odnotowano, że koło Biskupca znajduje się wąwóz, który Warmiacy – ludność mówiąca gwarą warmińską, zbliżoną do języka polskiego, nazywa Święta Dupa. Można by było doszukiwać się w tym negatywnych skojarzeń, ale tę miejscowość oficjalnie w ten sposób określali zacni i prości ludzie, którzy chodzili do kościoła. W wyniku poszukiwań okazało się, że wcześniej to miejsce Prusowie nazywali Swente Dauba, czyli „Święty Wąwóz”. Z czasem, gdy język pruski zanikał, a we wsiach mocniej utrwalało się osadnictwo polskie, to takie pruskie nazwy jak „Dauba” poczciwi Warmiacy nazywali tak, jak im było prościej. Potężny wąwóz – niegdyś święte miejsce Prusów – pozostał, lecz jego pierwotna nazwa zanikła. W XIV-wiecznych nazwach bardzo często pada słowo „swente”. Podobne przykłady można byłoby mnożyć, gdyż częstym zjawiskiem tu było również łączenie nazw niemieckich i pruskich.
Pana zainteresowanie prehistorią przerosło w poważne badanie naukowe. Jakie dziedziny obejmuje Pana praca doktorska?
Tu się urodziłem i polubiłem ten region. Moje zainteresowanie rodzimą ziemią daje dużo spokoju, szczególnie, że prowadzę firmę, która wymaga i wysiłku, i nerwów. Toteż wypady w teren w czasie wolnym od pracy dają mi poczucie wolności i odprężenia. Jeśli na starych mapach wypatrzę coś ciekawego i obiekt mego zainteresowania potwierdzę w terenie, to daje ogromne poczucie satysfakcji. „Drogowa sieć komunikacyjna na Warmii w okresie średniowiecza” tak brzmi temat mojej rozprawy, którą piszę pod kierunkiem prorektora Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego prof. dr. hab. Grzegorza Białuńskiego. Koncentruję się na latach 1243-1466. Praca ma charakter interdyscyplinarny, ponieważ obejmuje historię, archeologię, archiwistykę, toponimię – słowem pokaźny odcinek średniowiecznych dziejów ujęty z punktu widzenia najstarszych zapisów źródłowych.
Rozmawiała Irena Mikulewicz
Tygodnik Wileńszczyzny
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.