„Każda rola jest dla mnie ważna i istotna. Skoro dostaję propozycję, najpierw z uwagą czytam scenariusz. Scenariusz to podstawa moich wyborów, potem ekipa, czyli osoba reżysera, moich partnerów na planie. Są to kluczowe punkty, próbuję odbić się od nich podejmując decyzję” – mówił aktor podczas rozmowy z dziennikarzami w Instytucie Polskim w Wilnie. Zapytany, jakie scenariusze odrzuca, powiedział, że jeśli pierwsze pięć stron tekstu do niego nie przemawia, to mówi dziękuję. Również kiedy nie ma zaufania do osób, od których dostał propozycję. Podkreślił, że to są trudne wybory, ale stara się wybierać te propozycje i projekty, które są wyzwaniem i dają gwarancję uczciwego partnerstwa.
Reżyserem, jak się przyznał, na którego propozycje zgadza się od razu, jest Wojciech Smarzowski. Zagrał, u niego, między innymi, w „Weselu”, „Domu złym”, „Drogówce”.
„Mimo że są to bardzo trudne i czasem kontrowersyjne projekty. Ale on wnika w przestrzeń, która jest niedostępna dla wielu i taka eksploracja bardzo trudnych tematów jest mi bliska. Mocno zaznaczony temat jest głosem mojego pokolenia” – stwierdził aktor. Dodał, że podczas pracy z tym reżyserem „zawsze wynika coś zaskakującego i inspirującego”.
Zabawny Zenek i pierwszoplanowy Majer
Wileńscy widzowie, szczególnie przedstawicielki płci pięknej, bardzo polubili graną przez Bartłomieja Topę postać Zenka w serialu „Złotopolscy”. Jak opowiadał aktor, początkowo dostał propozycję zagrania tego chłopaka na 2-3 dni. Ale ta postać tak się wszystkim spodobała, że realizatorzy serialu postanowili tę rolę rozwinąć. „To był moment frajdy i zabawy z tym Zenkiem” – powiedział aktor. Podkreślił, że jednak nastał czas, żeby podjąć próbę i zmierzyć się z innymi rolami. W tym okresie, zaznaczył, bardzo ważną była dla niego rola psychiatry Majera w spektaklu „Kuracja” Teatru Telewizji w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. To historia o młodym lekarzu, który jako chory zgłosił się do zakładu psychiatrycznego, by lepiej zrozumieć pacjentów, a potem nie może stamtąd się wydostać. „Polecam ten spektakl” – mówił aktor.
Jak się przyznał Topa, po ukończeniu studiów aktorskich w Łodzi, mimo że miał wiele propozycji teatralnych, chciał pracować wyłącznie u Jerzego Grzegorzewskiego. Nie udało się. Na deski teatralne powrócił dopiero po 10 latach.
„Uwielbiam teatr. Uważam, że bezpośrednia relacja, która nawiązuje się z widzem, jest fascynująca dla aktora” – stwierdził aktor. Dodał, że teraz gra w dwóch spektaklach – „Happy now” w Teatrze Polonia u Krystyny Jandy oraz w komedii „Triathlon story, czyli chłopaki z żelaza” w Teatrze Muzycznym w Gdyni.
„Prowadzę dosyć higieniczne życie”
Aktor podkreślił, że ostatnie 3-4 lata były dla niego bardzo pracowite i ważne. „Zagrałem w kilku dużych filmach, poczynając od „Drogówki” aż po ostatni film, który, mam nadzieję, w przyszłym roku ujrzy światło dzienne, to „Dziura w głowie” Piotra Subbotki”. To film o aktorze, którzy wraca do rodzinnej miejscowości, gdzie spotyka swoją dawną miłość. To ciekawa historia o aktorach. O tym, jak czasami miesza się im teatralna rzeczywistość z codziennością” – opowiadał Topa. Czy jemu też to się zdarza, interesowali się dziennikarze.
„Prowadzę dosyć higieniczne życie. Rzeczywiście, po trudnej pracy miałem taki moment, że stres, zmęczenie skierowały się w fizyczną destrukcję. Na przykład, podczas ostatniego dnia zdjęciowego w „Drogówce” zerwałem wiązadło krzyżowe w kolanie i, żeby odpocząć, musiałem wyłączyć się na pół roku” – opowiadał Topa. Tak to jest, podkreślił, że „obmywamy swoje postacie”. „One zostają gdzieś wewnątrz, ale ostatnio coraz częściej zauważam, że mam kłopoty z pamięcią. To chyba dobry objaw dla mnie, żeby zapominać i odcinać to, co było wczoraj i kierować swoją uwagę na to, co dzieje się tu i teraz” – mówił aktor. Dzięki temu, zaakcentował, możliwe jest zaangażowanie się w to, co dzieje przed kamerą po komendzie: „Akcja!”. „Wyciągam wszystko to, co jest możliwe z tej rzeczywistości, chłonę i przetwarzam przez zmysły. To jest bardzo fascynujące” – mówił aktor.
„Naszym obowiązkiem jest mówienie o trudnych sprawach”
Podczas tegorocznego Festiwalu Filmu Polskiego w Wilnie widzowie mieli okazję obejrzeć dwa filmy z udziałem Bartłomieja Topy: „Karbala” i „Obce niebo”. Ten ostatni porusza problem polskich rodzin z systemem opieki społecznej w krajach skandynawskich, problem odbierania dzieci. Natomiast „Karbala”, gdzie Topa zagrał główną rolę, dowódcę Kalickiego, opowiada o epizodzie z wojny w Iraku, w którym wzięli udział żołnierze z Polskiego Kontyngentu Wojskowego.
„Dla mnie ważne było, żeby pokazać dylematy młodych chłopaków, którzy wyjeżdżają na misje. Pojechali na misję pokojową, a zastali regularną wojnę i potyczki. Nie chcę tego wartościować. To są trudne historie. Musieli zabijać, chroniąc swoją skórę i swoich towarzyszy broni. Jak rozmawiałem z pierwowzorem mej postaci, Grzegorzem Kaliciakiem, to mówił, że dla niego najważniejsze było, aby oni (polscy żołnierze) w całości wrócili do Polski” – o swej roli opowiadał Topa. Teraz aktor angażuje się we wspieranie weteranów i żołnierzy po misjach, którzy cierpią na syndrom powojenny.
Przed kilkoma laty wziął też udział w inicjatywie społecznej, mającej podnieść świadomość społeczeństwa na temat osób, dotkniętych autyzmem. Topa jest zdania, że obowiązkiem osób znanych, rozpoznawalnych jest mówienie o trudnych sprawach. „Myślę, że to nasz obowiązek, dlatego angażuję się w te projekty” – podkreślił aktor.
Chciałby zagrać na deskach teatralnych w Wilnie
Bartłomiej Topa znany jest także z aktywności sportowej. Uprawia jogging, brał udział w zawodach w triathlonie. „Sport traktuję jako aktywność, która jest mi pomocna w mojej pracy. Bo używam swego ciała jako narzędzia i chcę, żeby było w dobrej kondycji” – zaznaczył Topa. Dodał, że stara się ćwiczyć codziennie, chociażby przez 15-20 minut. Teraz przygotowuje się do roli pogranicznika w kolejnych odcinkach serialu „Wataha” i musi, jak zaznaczył, „nabrać mięśni”.
I choć przyznał, że nie udało się mu pobiegać w Wilnie, ani bliżej poznać miasta, to ma nadzieję, że uda się mu przyjechać do miasta na Wilią już w przyszłym roku. „Bardzo bym chciał wystąpić na deskach teatralnych z naszym spektaklem. Może będzie taka okazja. Albo przyjechać z kolejnymi filmami” – mówił aktor. Powiedział, że w Wilnie czuje się komfortowo, nikt go nie zaczepia. „Idąc ulicą czuję się dobrze. Mogę spojrzeć komuś w oczy, popatrzeć, przyjrzeć się. Wrócę tutaj, aby móc trochę dłużej pochodzić” – obiecał Bartłomiej Topa.
Iwona Klimaszewska
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
- © Marian Paluszkiewicz © Marian Paluszkiewicz
http://l24.lt/pl/kultura-pl/item/153564-bartlomiej-topa-wroce-do-wilna-na-dluzej#sigProGalleria3a0238d73a