O przedstawieniu kobiecie nowych zarzutów śledczy powiadomili w komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej prokuratury. Katarzyna W. już wcześniej była podejrzana o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka.
„Podejrzana usłyszała zarzut zawiadomienia organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie dotyczącym uprowadzenia dziecka. Drugi zarzut dotyczy podejmowania zabiegów i tworzenia fałszywych dowodów w celu skierowania postępowania karnego przeciwko osobie, która rzekomo miała brać udział w uprowadzeniu dziewczynki” - głosi środowy komunikat prokuratury.
Zasłaniając się dobrem postępowania śledczy nie ujawniają, czy i jakiej treści wyjaśnienia złożyła Katarzyna W. Sama podejrzana nie chciała rozmawiać z dziennikarzami, zgromadzonymi w gmachu prokuratury. Za zarzucone jej w środę przestępstwa może grozić kara do dwóch lat więzienia.
W katowickiej prokuraturze oprócz Katarzyny W. stawił się także ojciec dziecka. Z nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do sprawy wynika, że do gmachu weszli ok. godz. 13. Katarzyna W. opuściła prokuraturę po godz. 14, jej mąż po godz. 17. Każdemu z nich towarzyszyli zamaskowani pracownicy agencji Krzysztofa Rutkowskiego.
Wychodząc z prokuratury mąż Katarzyny W. nie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Rzecznik prokuratury Marta Zawada-Dybek również nie informowała, w jakim celu przyjechał.
Prokurator generalny Andrzej Seremet mówił w środę w RMF FM, że materiał dowodowy w tej sprawie nie wskazuje na to, że któraś z wersji przyjętych przez prokuraturę byłaby obecnie dominująca. "Natomiast materiał ten jednocześnie wskazuje na taki stopień komplikacji i taki stopień nieprzystawalności niektórych dowodów, że wymaga on dalszej pracy prokuratury" - powiedział.
Przyznał, że zeznania osób zamieszanych w tę sprawę są ze sobą sprzeczne a także, że prokuratura na dziś nie ma pewności, iż dziecko zginęło w wyniku uderzenia główką o próg. "Nie ma zresztą pewności co do żadnego ustalenia, które byłoby istotne w tej sprawie. Postępowanie się toczy i to właśnie chciała zademonstrować i podkreślić prokuratura" - powiedział Seremet.
Wcześniej jego rzecznik Mateusz Martyniuk powiedział PAP, że - według prokuratora generalnego - mówiąc przed tygodniem na konferencji prasowej o wynikach postępowania, śledczy profesjonalnie poinformowali o sprawdzonych i pewnych ustaleniach poczynionych w jego toku i mieli na to zgodę prowadzących śledztwo. "Zaprezentowali też badane wersje śledcze - umyślnego lub nieumyślnego spowodowania śmierci dziewczynki. Nie można czynić im z tego zarzutu" - dodał.
Jak podkreślił, śledztwo w sprawie śmierci dziecka jest skomplikowane i ma charakter poszlakowy. "I o tym mówili prokuratorzy na konferencji. Zastrzegali też, że to nie oni, lecz sąd stwierdzi, kto jest winny. To oczywiste jednak, że prokuratura zakłada różne wersje tego zdarzenia - umyślne i nieumyślne spowodowanie śmierci. Tak samo robiła przecież kilka lat temu hiszpańska prokuratura badająca sprawę zaginięcia angielskiej dziewczynki Madeleine. Tam również informowano, że badane są różne wersje" - przypomniał rzecznik.
Zaginięcie sześciomiesięcznej Magdy zgłoszono 24 stycznia, padła sugestia, że została uprowadzona. Półtora tygodnia później okazało się, że porwania nie było - matka wyjaśniła, że dziecko zmarło wskutek nieszczęśliwego wypadku, a ona w panice i ze strachu ukryła ciało. Potem wskazała miejsce jego ukrycia. Według wstępnych wyników sekcji zwłok, dziewczynka zmarła po uderzeniu w tył głowy - według Katarzyny W. uderzyła o próg w mieszkaniu.
Kobieta została aresztowana pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka, za co grozi do 5 lat więzienia. O zwolnieniu jej z aresztu 15 lutego zdecydował Sąd Okręgowy w Katowicach, uwzględniając zażalenie obrońcy w tej sprawie.
PAP