19 października ubiegłego roku ten były częstochowski taksówkarz wtargnął do łódzkiej siedziby PiS. Zastrzelił Marka Rosiaka, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego, i ranił nożem Pawła Kowalskiego, asystenta posła Jarosława Jagiełły. Według prokuratury zamach miał podłoże polityczne.
Po zatrzymaniu znaleziono przy nim list. Pisał w nim, że nie udało mu się zabić trzech czołowych wówczas polityków PiS (według informacji „Rz" chodzi o Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę i Jacka Kurskiego).
Ryszard C. nie współpracował z prokuraturą, nie składał wyjaśnień ani wniosków dowodowych. Jednak, jak ujawniła kilka miesięcy temu „Rz", przed sądem chce wyjaśnić motywy zbrodni oraz odpowiadać na pytania.
– Sprawa jest tak nagłośniona, że nie sądzę, by oskarżony zaskoczył czymś opinię publiczną – mówi „Rz" mec. Maciej Krakowiński, adwokat Ryszarda C.
Biegli psychiatrzy uznali, że C. w chwili zabójstwa był poczytalny. Ale też, jak ustaliła „Rz", stwierdzili, że ma on zaburzenia osobowości i w chwili zbrodni działał w silnym wzburzeniu. To chce wykorzystać obrona.
Przesłuchanych ma zostać 36 świadków. Dziś pierwszych siedmiu.
Adwokat C. i prokuratura chcą, by proces był jawny. Utajnienia chcą najbliżsi Rosiaka oraz Paweł Kowalski.