Podejrzewa się, że od sprzedających była pobierana inna niż deklarowana opłata za miejsce handlowe. Cena różniła się w zależności od ulicy np. w alei Giedymina była wyższa niż w innych miejscach. Na ulicy Niemieckiej i Wielkiej postawienie namiotu o wymiarach 3x2 m kosztowało 69,66 euro, jednak opłata za przyczepę samochodową wynosiła już 350 euro, choć na umowie widniała suma 69,66 euro. Handlowcy podejrzewają, że różnica między zapłaconą sumą, a sumą widniejącą na rachunku to tzw. "czarne pieniądze".
Okazało się również, że sprzedawcy zza granicy za miejsce do handlu musieli zapłacić trzy razy więcej niż litewscy handlowcy.
Przykładowo za miejsce, które powinno kosztować 69,66 euro obywatel Łotwy zapłacił 150 euro.
Obywatele Łotwy i Ukrainy skarżyli się również na skomplikowany system rejestracji internetowej dla uczestników jarmarku. Twierdzili również, że po uiszczeniu opłat za miejsce nie otrzymali rachunku.
Łotysze poinformowali również funkcjonariuszy policji samorządowej, że były im zaoferowane dwa miejsca do handlu: na prestiżowej ulicy Maironio za 600 euro i na mniej prestiżowej ulicy Niemieckiej za 300 euro.
Handlowcy zagraniczni chętnie rozmawiali o opłatach z funkcjonariuszami, w przeciwieństwie do sprzedawców z Litwy, którzy niechętnie dzielili się informacją na temat tego ile zapłacili organizatorom Kaziuków.
na podst. ELTA