Skrót BRIC wymyślił w 2001 roku Jim O'Neill, ekonomista banku Goldman Sachs, szukając chwytliwego sposobu na określenie szerszych zmian dokonujących się w globalnym wzroście z korzyścią dla rynków wschodzących. Kiedy w 2010 roku do BRIC dołączyła Republika Południowej Afryki (South Africa) , powstała BRICS.
O'Neill przewiduje, że łączne PKB krajów BRICS przewyższy w ciągu trzech lat PKB Stanów Zjednoczonych, a do 2027 roku Chiny staną się najpotężniejszą gospodarką świata. Państwa BRICS zamieszkuje niemal połowa ludności świata.
Pierwszy szczyt przywódców BRIC w 2009 roku krytykowano, ponieważ nie wydawało się, by państwa uczestniczące, o całkowicie różnych systemach gospodarczych i politycznych, łączyło coś poza nazwą grupy. Starały się one wówczas znaleźć wspólny grunt do współpracy.
Najważniejsze oczekiwane wydarzenie spotkania w Delhi będzie dotyczyło powołania wspólnego banku rozwoju na wzór Banku Światowego, który na dłuższą metę może okazać się pożyczkodawcą w czasach globalnych kryzysów, jak obecny w Europie - mówią przedstawiciele państw BRICS.
Podpisanie porozumienia w sprawie badań nad utworzeniem takiego banku zapowiedział w zeszłym tygodniu brazylijski minister handlu Fernando Pimentel.
Sudhir Vyas z indyjskiego MSZ mówił w poniedziałek, że państwa BRICS będą musiały określić strukturę banku i sposób jego kapitalizacji. Taki ambitny projekt będzie wymagać czasu - zaznaczył.
Oczekuje się, że przywódcy podpiszą również porozumienia pozwalające ich rodzimym bankom rozwoju na rozszerzenie działalności kredytowej w lokalnej walucie na pozostałe kraje członkowskie BRICS - co uważa się za krok w kierunku zastąpienia dolara jako głównej waluty w transakcjach między nimi.
Porozumienia w Delhi mają też dotyczyć większego powiązania giełd krajów członkowskich.
Jak podało indyjskie źródło rządowe, w planach obrad znajdą się także kwestie bliskowschodnie, w tym Iranu, oraz bezpieczeństwa energetycznego. Rosyjski ambasador zapowiedział, że priorytetem dla Rosji będzie dyskusja na temat Syrii.
W Delhi w związku z obawą przed protestami tybetańskiej społeczności policja indyjska zatrzymała przed przyjazdem chińskiego prezydenta Hu Jintao tybetańskich działaczy. Wzbudziło to głosy ostrej krytyki.
Hu na szczyt przyjechał z liczącą ponad 200 osób delegacją, w skład której wchodzi szef dyplomacji Yang Jiechi, doradca Dai Bingguo oraz ministrowie i przedstawiciele biznesu. Relacje ze szczytu przekazywać ma ponad 70 chińskich dziennikarzy.
Wokół hotelu Oberoi i pozostałych, w których się zatrzymała się chińska delegacja, rozmieszczono około 1200 policjantów.
Wcześniej protestujący usiłowali wedrzeć się do hotelu Oberoi, ale zostali aresztowani przez policję. Podczas kilku protestów w różnych rejonach Delhi, m.in. przed biurem ONZ, aresztowano w sumie ponad 150 Tybetańczyków, a do dzielnic Delhi, w których mieszka tybetańska diaspora, skierowano wzmocnione siły policyjne.
W środę rano zmarł na skutek ciężkich poparzeń 27-letni Tybetańczyk, który podpalił się w poniedziałek niedaleko indyjskiego parlamentu podczas demonstracji zorganizowanej w związku z wizytą Hu. W ciągu ub. roku w Tybecie i sąsiadujących z nim prowincjach co najmniej 30 Tybetańczyków podpaliło się w proteście przeciwko polityce Pekinu, który niszczy tradycyjną kulturę tybetańską.
Na związane ze szczytem trudności komunikacyjne narzekają mieszkańcy Delhi i dojeżdżający do pracy do indyjskiej stolicy. Jeszcze przed rozpoczęciem szczytu BRICS godzinami tkwili w korkach w związku z ograniczeniami ruchu, choć policja zapowiadała je dopiero na wieczór.
W południowym rejonie Delhi, gdzie mieści się Taj Palace Hotel, główne miejsce obrad, ruch miał być wstrzymany na kilka godzin wieczorem w środę oraz od rana do popołudnia w czwartek. Właśnie przez ten rejon przebiega trasa dojazdu do centrum miasta z jego zachodnich części i ważnego satelickiego miasta Gurgaon 30 km od stolicy.
PAP