Podobnie jak autorzy tekstów zamieszczonych w obu zeszytach. Niech więc ta publikacja będzie skromnym przyczynkiem do przypomnienia losów miasta i ludzi, którzy dawno odeszli, a których cechowało umiłowanie Wilna, jego dziejów, przywiązanie do tradycji i wielki patriotyzm.
Do jak najpiękniejszej przyszłości
Okres dwudziestolecia międzywojennego: dźwiganie się Wilna po blisko 150 latach kataklizmów dziejowych. Na początku 1939 roku miasto wreszcie mogło już sobie pozwolić na wydanie kwartalnika, poświęconego sprawom Wilna. Pierwszy zeszyt ukazał się drukiem w marcu 1939, drugi – w czerwcu tegoż roku. Nie spodziewano się wtedy, że trzeciego numeru już nigdy nie będzie.
W słowie wstępnym napisano m. in.: Wilno ma ciekawe dzieje i piękne zabytki. Tu ścierały się i współżyły różne narody i kultury. Tu rodził się polski romantyzm i stąd wywodzili się ludzie, którzy Ojczyznę z martwych budzili. Tu obok śladów blasku stolicy wielkiego kraju leżą ślady prowincjonalnej biedy. Tu istnieje jakaś tajemnicza siła, która zdobywa serca ludzkie i panuje atmosfera, która zmusza patrzeć wyżej, chodzić prościej, mówić szczerzej i pracować bezinteresowniej (...).
Otaczając pietyzmem piękną przeszłość trzeba dążyć do budowania jak najpiękniejszej przyszłości. Troska o przyszłość kształtuje się według potrzeby zapewnienia człowiekowi takich warunków życia, w których mógłby swobodnie rozwijać się duchowo i zachować jak najlepsze zdrowie fizyczne. Obok dbałości o harmonię pomiędzy bryłami z kamieni i cegieł musi istnieć usiłowanie harmonijnego współżycia między ludźmi.
Aby pożyteczne zamiary znajdowały rozgłos i zrozumienie ogółu, aby wiedza o Wilnie mogła się rozpowszechniać, aby praca dla wspólnego dobra była jak najbardziej ogólna, a wszelka dobra inicjatywa jednostek mogła się łatwiej ujawnić - wychodzi ten oto kwartalnik, który za tytuł przybrał sobie imię miasta. Wydawcą pisma jest samorząd, czyli instytucja powołana przez obywateli Wilna. Do współpracy zaprasza się każdego, kto tylko chce i może przyczynić się do tego, aby Wilno było jeszcze piękniejsze, lepsze, zdrowsze i bogatsze w dobra duchowe i materialne.
Autorzy i kilka ciekawostek
W obu numerach są teksty Euzebiusza Łopacińskiego (1882-1961), historyka i bibliofila, w którego życiorysie zapisały też bogatą kartę lata wileńskie. W 1918-1944 pracował w Archiwum Państwowym w Wilnie, które zorganizował razem z Wacławem Studnickim. Zgromadził przed wybuchem wojny ogromny materiał archiwalny z zakresu historii oraz sztuki Wilna i okolic. Są to tzw. „Teki Łopacińskiego", które pozostały w Wilnie.
Czytelnikom „Wilna" opowiedział o najpiękniejszych wileńskich pałacach, w tym – Słuszków, „stanowiącym bezsprzecznie prawdziwą ozdobę miasta. Piękno tego gmachu zostało ukryte od oczu przechodnia przez szkaradny mur i budynek wystawiony przez zaborców od strony ulicy". W okresie międzywojnia pałacowi Słuszków (znajduje się przy ul. Kościuszki 10 i jest mocno zaniedbany), planowano przywrócić dawną świetność i otworzyć w nim Muzeum Marszałka Józefa Piłsudskiego. Inicjatywa wyszła od Rady Miejskiej.
Euzebiusz Łopaciński, niestrudzony i dociekliwy archiwariusz zgromadził przebogaty materiał o horodnictwie wileńskim w latach 1470-1794 (urząd ziemski, funkcjonujący wyłącznie w WKL, horodniczy m. in. sprawował opiekę nad pogranicznymi twierdzami i pełnił funkcję ich dowódcy). Ostatnim horodniczym wileńskim w niepodległej Polsce był Piotr Towiański. Oto fragment publikacji: „ Urząd objął w r. 1778 a dnia 23 września 1794 r. został zamęczony przez żołnierzy rosyjskich z komendy gen. majora Hermana. W majątku Inturkach pod Wilnem skłuto go bagnetami i wrzucono do jeziora...Tak męczeńską śmiercią zginął z rąk najeźdźców ostatni horodniczy wileński. Była to zemsta okrutna na tym patriocie, który w roku 1790 dał dość znaczną kwotę na powiększenie wojska i brał udział w patriotycznych poczynaniach (...) Dalszym jego krewnym był Jakub Towiański, ojciec słynnego Andrzeja - pseudo-proroka, przepełnionego niesłychaną pychą. Obaj ci ostatni, wręcz przeciwnie do poprzednich, byli bardzo lojalni wobec rządu rosyjskiego, co poświadczają liczne dokumenty".
...Dwa zeszyty. Ogromna ilość wiadomości historycznych, imponujące plany związane z przyszłością Wilna i wilnian. Miejmy nadzieję, że do treści kwartalników wrócimy. Niektóre z nich są tylko wspomnieniem. Nie ma siedziby przedwojennego Zarządu Miejskiego w Wilnie, który znajdował się przy ul. Dominikańskiej 2 (obecnie na tym terenie jest szkoła im. Salomei Neris). Projektant okładek „Wilna", Edmund Medeksza, zdolny artysta plastyk, został w 1944 aresztowany przez NKWD i wywieziony z Vilniusu do Saratowa, gdzie zmarł. Liczył zaledwie 38 lat.
Autorzy zamieszczonych tekstów – Wacław Gizbert-Studnicki szczęśliwie dotarł do Chicago, Walerian Charkiewicz – po wielu perypetiach osiadł w Londynie, Lucjan Uziębło, publicysta, bibliotekarz, działacz kulturalny, został zamordowany w swoim domu w Kolonii Wileńskiej w 1942 roku. Helena Romer-Ochenkowska, Stanisław Lisowski – przystań znaleźli na UMK w Toruniu – spadkobiercy USB w Wilnie; Stanisława Nowodworska była w latach 1950-1972 kustoszem w Bibliotece KUL-u. Autor zdjęć – Jan Bułhak, artysta fotografik, twórca fotografiki polskiej, przeniósł się do Warszawy... Wojna rozproszyła po świecie tych ludzi, którzy „patrzyli wyżej, chodzili prosto, mówili szczerze i pracowali bezinteresownie".
17 września 1939
Zdradziecka napaść na Polskę. „Słowo" na pierwszej stronie komunikuje o nalotach niemieckich na Wilno w dniu 16 września 1939 r.: „Wilno przeżyło kilka nalotów, w których trakcie zrzucono 300 bomb. Są ranni i zabici pośród ludności cywilnej, przeważnie kobiety i dzieci. Zniszczonych zostało kilka domów w różnych punktach miasta". 17 września na ulice Wilna wtoczyły się czołgi sowieckie. Sergiusz Piasecki, postać awanturnicza a jednocześnie wspaniały pisarz w swoich „Zapiskach oficera Armii Czerwonej" słowami głównego bohatera odnotował: „Jestem obecnie w Vilniusie. Skierowano nas tu z Mołodeczna. Przyjechaliśmy pociągiem, bo nasi tankiści wyprzedzili piechotę i pierwsi zajęli miasto. Lecz uważam, że nieprzyjaciela zwyciężyliśmy właśnie my – piechota ze mną na czele, bo pierwsi przekroczyliśmy granicę i napędzili takiego strachu panom, że tylko piętami błysnęli (...)". W Vilniusie towarzysza oficera zakwaterowano na ul. Wiłkomierskiej 4, w mieszkaniu trzech emerytowanych nauczycielek...
Potem nastąpiły kolejne okupacje. Przestrzegano pilnie w nowym brzmieniu nazwy miasta, z wyjątkiem, jak mawiali wilnianie, „za Niemców", bo wtedy było – Wilna.
...Wyobraźcie sobie, Państwo: Kaziuk Wilniuski albo Kapela Wilniuska śpiewająca „Stare wilniuskie ulice". Zgroza! Na szczęście po 50 latach Wilno i wileński wróciły do łask, miejscowi Polacy inaczej nie mówią i nie piszą. Zresztą w ich świadomości figurowało: kochane Wilno.
Halina Jotkiałło
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.