Kim byli? Może najpierw wpis: „Panu M. Węsławskiemu Prezydentowi M. Wilna tę książkę o Wilnie ofiarowuje Miłośnik Wilna Wacł. G. St."
Ofiarodawca i autor wydania – Wacław Gizbert – Studnicki (1874-1962), historyk i archiwista, w okresie międzywojennym dyrektor Archiwum Państwowego w Wilnie. Po wojnie wyemigrował do Chicago, gdzie założył Związek Miłośników Wilna. Książkę zadedykował Michałowi Węsławskiemu, jednemu z przedstawicieli licznej patriotycznej rodziny, która bez reszty poświęciła się swemu miastu – Wilnu.
TMW i jego inicjatorzy
15 czerwca 1919 roku w Auli Kolumnowej Uniwersytetu Wileńskiego odbyło się zebranie założycielskie Towarzystwa Miłośników Wilna. Inicjatorami byli: Michał Brensztejn, Jan Bułhak, Ferdynand Ruszczyc i Wacław Gizbert - Studnicki. Na zebranie przyszło wiele osób chętnych pracować dla dobra Wilna. Sala wypełniła się po brzegi. Wśród obecnych byli przedstawiciele wojska: Edward Rydz-Śmigły, Władysław Belina-Prażmowski, Mariusz Zaruski.
Podczas inauguracyjnego wystąpienia Ferdynanda Ruszczyca, który mówił o powołaniu TMW i jego celach, padły słowa – później wielokrotnie cytowane przez innych: „Wilno – to potrzaskane, zakurzone, drogocenne skrzypce Stradivariusa, które usiłowano przerobić na bałałajkę. Musimy przywrócić tym skrzypcom ich dawny ton. Na to zaś potrzeba, byśmy uświadomili sobie, że dziś sami o sobie stanowić będziemy..."
Przebieg zebrania założycielskiego TMW relacjonował korespondent „Naszego Kraju" (Wilno, 17. VI), który odnotował: „... w tych pierwszych miesiącach wolności wilnianie wszyscy czuli się bliscy sobie i z serdeczną gotowością otaczali wszelkie sprawy swego ukochanego miasta".
Fanatycy przeszłości i przyszłości wileńskiej
Już w początkowym okresie istnienia Towarzystwo Miłośników Wilna wykonało szereg fundamentalnych prac: zmianę rosyjskich nazw ulic, przywrócenie herbu Wilna (św. Krzysztof), usunięcie szpecących szyldów, zabezpieczenie baszty Góry Zamkowej itd. W gronie entuzjastów tych przemian figuruje niezmiennie nazwisko Wacława Studnickiego. O jego działalności dowiadujemy się ze znakomitego źródła dziejów wileńskich, jakim jest „Dziennik" Ferdynanda Ruszczyca. Oto zaledwie w telegraficznym skrócie: Studnicki jest członkiem powołanej Rady Miejskiej: wybrany zostaje do komisji rozbudowy i regulacji miasta, uczestniczy w przygotowaniach do wielkiej Wystawy Kresowej i w zabiegach o odzyskanie Celi Konrada w pomieszczeniach poklasztornych na Ostrobramskiej.
Z jego osobą łączą się sprawy powołania do życia muzeum wileńskiego, sporządzania spisu zbiorów sztuki, budowy pomnika Adama Mickiewicza. Działa w Towarzystwie Przyjaciół Nauk, wykłada na kursie przewodników po Wilnie, aktywnie uczestniczy w życiu kościoła ewangelicko-reformowanego i, oczywiście, ogromna praca jako dyrektora Archiwum Państwowego w Wilnie. A jednocześnie, jak wspomina Ruszczyc: „Rozmowa ożywiona ze Studnickim przypomniała mi czasy, kiedyśmy razem opracowywali Wilno sprzed stu lat i wydawali „Tygodnik Wileński". Lubię tę jego płomienność i tak kojąca jest jego delikatność. A mówiąc o dzieciach powiedział, że dlatego człowiek chciałby raz jeszcze być na świecie, by wiedzieć, jakimi ludźmi te dzieci się stały..."
Swój przewodnik po Wilnie zadedykował Wacław Gizbert-Studnicki Michałowi Węsławskiemu. Był on przedstawicielem rodziny, która wydała kilku prawdziwych fanatyków przeszłości i przyszłości wileńskiej. Urodził się w 1849 r. na Kowieńszczyźnie, studiował w Moskwie i Petersburgu. Do Wilna przybył w 1878. Był adwokatem, pierwszym wybieralnym i wieloletnim prezydentem m. Wilna, prowadził konspiracyjną działalność społeczno-oświatową, uczestnicząc w pracy niemal wszystkich instytucji polskich. Zdobył tym uznanie społeczeństwa, które obrało go radnym i prezydentem miasta, posłem do Dumy, w której przewodniczył kołu posłów z Litwy i Rusi. Ten prawy człowiek i patriota nie doczekał, niestety, wyzwolenia. Zmarł w 1917 roku, pochowany został na Rossie.
Obudzenie się miasta
Powoli odradzające się po wydarzeniach 1905 r. Wilno znalazło odzwierciedlenie na stronach przewodnika Wacława Gizbert-Studnickiego. Nadmienia on: „Po kilkudziesięcioletnim okresie przygnębienia i letargu, obejmującego Wilno i kraj cały, budzi się tu znowu życie umysłowe, odradza się prasa, teatr, sztuka i oczekiwane jest wskrzeszenie uniwersytetu wileńskiego. Wilno budzi się i oglądając się w przeszłość, niegdyś świetną, z większą otuchą patrzy w nieznaną przyszłość".
Lektura tej starannie wydanej książki, ilustrowanej zdjęciami różnych autorów oraz szkicami Ferdynanda Ruszczyca – to ogromne wzruszenie. Przede wszystkim z racji tego, że „zaczytana", co wyraźnie widać, przetrwała, będąc świadkiem tylu wydarzeń. Jakimś szczęśliwym trafem znalazła się w księgozbiorach pana Janusza Tomaszewskiego, nauczyciela-germanisty z Niemenczyna (obecnie mieszkańca Polski). Dzięki jego życzliwości możemy dziś odbyć wędrówkę po mieście początku XX stulecia, z przewodnikiem, który przechował i udostępnił redakcji.
Czym kusiły reklamy?
Zamieszczone w przewodniku reklamy i ogłoszenia – to też ciekawa karta historii Wilna. Jest tego sporo. Polecamy uwadze Czytelników zaledwie niektóre z nich (zachowujemy pisownię oryginalną). Zaczynamy od branży dziennikarskiej: „Wileński „Goniec Codzienny" jest najtańszym i najbardziej rozpowszechnionem codziennem pismem polskim na Litwie i Białorusi. Staje na gruncie zupełnego uprawnienia wszystkich narodów kraj zamieszkujących i niczym niekrępowanego ich rozwoju kulturalnego..." Całości przytoczyć się nie da. Zajęłaby całą szpaltę gazetową, ale reklama zredagowana została w ten sposób, że „Gońca" czytać się chce. Dotyczy to także „Kurjera Litewskiego", który wśród innych zalet posiada: „Bogaty dział literacki, pozostający pod kierownictwem znakomitej pisarki Elizy Orzeszkowej". „Hotel St. Georges Duża sala balowa Restauracja najlepsza. Podczas obiadów grywa kwartet".
A oto reklama, która w naszych czasach, gdy walczymy z nałogiem palenia papierosów, jest nie do pomyślenia. Natomiast przed z górą stu laty: „Skład Wileński Warszawskiego Domu Handlowego Kalinowski i Przepiórkowski ul. Niemiecka, róg Dominikańskiej, d. Hotelu Europejskiego. Poleca Szanownej Klijenteli tytunie i papierosy, znane ze swej dobroci, własnej fabryki „Noblesse" w Warszawie oraz Największy wybór w Wilnie cygar: Hawańskich, Antwerpskich, Holenderskich, Hamburskich i krajowych fabryk.
Tytunie i papierosy oryginalne (import): Tureckie, Francuskie, Egipskie, Angielskie do fajki i Amerykańskie. Papierosy na zamówienie od 4 rubli za 1000 sztuk; robota solidna w najlepszej bibułce francuskiej".
Po tak zachęcającej reklamie przestaję się dziwić, że z fotografii (z zachowanego albumu rodzinnego) patrzą do obiektywu w słynnym zakładzie pana Straussa (też jest reklama), dżentelmeni w eleganckich melonikach i z papierosami w ustach. W dodatku palą w towarzystwie dam, wystrojonych w długie suknie i „ogrody kwiatowe" na głowach. Kto wie, może po wypaleniu tego 1000, kupionego za 4 ruble, pan Kazimierz Nahorski – ze zdjęcia (prawnik) pędził do „Laboratorium prowizora J. Rodowicza Trocka 11, naprzeciw Lombardu miejskiego. Kefir leczniczy Laktobacylina profesora J. Miecznikowa w postaci mleka zsiadłego, proszku i tabletek". Po tak zachęcającej kuracji pewnie nabył kolejny tysiąc papierosów. Trudno powiedzieć, jak było w rzeczywistości, w każdym razie na późniejszych fotografiach już nie pali.
Halina Jotkiałło
"Rota"