Proces deklarowania zasiewów ruszył 12 kwietnia i potrwa do 7 czerwca. Jak poinformowała Czesława Apolewicz, główna specjalistka Wydziału Rolnego podstołecznego rejonu, dla zapominalskich i spóźnialskich przewidziana jest możliwość zadeklarowania zasiewów do 2 lipca, ale za każdy dzień poślizgu będzie minusowany 1 proc. od przewidzianej kwoty bezpośredniej dopłaty.
– Tryb deklarowania zasiewów w zasadzie nie uległ zmianie, ale w tym roku rolnicy, którzy zadeklarowali pastwiska i łąki nie będą mogli zostawić skoszonej trawy na polu – zaznaczyła specjalistka. Dodała, że w poprzednich latach mulczowaną bądź równo rozłożoną w przekosach trawę można było z pola nie zabierać, a w tym roku jest to obowiązkowy warunek. Wyjątkiem są sady i plantacje krzewów owocowych, gdzie między rzędami skoszoną trawę będzie można zostawić.
Apolewicz niepokoi to, że dotychczas proces deklarowania zasiewów przebiega jakoś ślamazarnie i do końca ubiegłego tygodnia zasiewy zadeklarowała jedynie trzecia część z ogólnej liczby zarejestrowanych w rejonie rolników.
– W roku ubiegłym przeważająca większość rolników w tym czasie już zadeklarowała zasiewy, w tym roku obserwujemy pewną opieszałość i wyczekiwanie. Zaniepokojone z tego powodu są nasze specjalistki pracujące w starostwach. Mają one wieloletnie doświadczenie w tym zakresie i dobrze znają rolników, którzy uprawiają ziemię na terenie starostwa, a więc wystarczy zgłosić zasiewy drogą telefoniczną bądź za pośrednictwem poczty elektronicznej i kwestia zostanie załatwiona od ręki – tłumaczyła pani Czesława. Poinformowała też, że drobni i średni gospodarze, którzy szczególnie ucierpieli w okresie pandemii mogli otrzymać tymczasowe wyjątkowe wsparcie ze strony państwa. – Niestety, termin przyjmowania zgłoszeń był bardzo krótki – od 3 do 14 maja – i z tej możliwości skorzystało zaledwie 150 subiektów, czyli niespełna połowa.
Nowością jest to, że deklarować zasiewy w tym roku mogą również pszczelarze. Obowiązują ich te same zasady, co i rolników, czyli łąki z wieloletnimi trawami muszą być skoszone, a trawa zebrana. Zasiewy z miododajnymi roślinami przynajmniej raz do roku muszą być skoszone i nie później niż do 1 września.
Rusłan Naruniec, kierownik Wydziału Rolnego samorządu rejonu wileńskiego, sytuacji z deklarowaniem nie dramatyzuje. Ze stoickim spokojem tłumaczył, że rolnicy ociągają się z deklarowaniem zasiewów nie z powodu zaniku pamięci czy niechęci, ale ze względu na pogodę.
– Aura kolejny rok zaskakuje. W ubiegłych latach mieliśmy okresy suszy, teraz zaś rolnicy nie wiedzą jakie kultury sadzić czy siać, bo ilość opadów przekracza zwyczajną średnią normę i nie wiadomo jak długo taka pogoda utrzyma się – z zafrasowaniem mówił kierownik.
Według niego, liczba rolników w rejonie w ciągu ostatnich lat utrzymuje się na stabilnym poziomie i wynosi około czterech tysięcy. Przeważającą większość stanowią niewielkie gospodarstwa, uprawiające od 1 do 10 ha ziemi. Jest ich ponad trzy tysiące. W ubiegłym roku dwóch rolników zadeklarowało, że uprawia ziemię na obszarze ponad 1000 ha. Ponad 500 rolników uprawia ziemię na obszarze od 10 do 50 ha.
Od kilku lat prym wśród najpopularniejszych kultur zbożowych dzierży pszenica, na dalszych pozycjach uplasowały się: owies, gryka, żyto, rzepak i jęczmień. Stosunkowo niewiele sadzi się ziemniaków, a przecież na Wileńszczyźnie, a i chyba na Litwie, są one uważane za drugi chleb. W roku ubiegłym rolnicy zadeklarowali 48 725,55 ha zasiewów, czyli o 3675,41 ha mniej niż w roku 2019. Otrzymali bezpośrednie wypłaty na sumę 2 123 128 euro. W całym kraju w ubiegłym roku zasiewy zadeklarowało 124 885 rolników, którzy uprawiali ziemię na obszarze 2 937 302 ha.
Zygmunt Żdanowicz
Tygodnik Wileńszczyzny