Ostatnio przeprowadzony sondaż wykazał, że aż 60,6 proc. mieszkańców Litwy jest zdania, że wprowadzenie euro spowoduje wzrost cen na wszystko. Zaledwie 5, 5 proc. uważa, że zmiana waluty nie będzie miała znaczącego wpływu na ceny towarów i usług. Według badania „Eurobarometru", w listopadzie ub. r. 49 proc. mieszkańców Litwy wypowiadało się przeciwko euro.
Przed tygodniem rząd RL zatwierdził przygotowany przez resort finansów projekt Ustawy o wprowadzeniu euro na Litwie, który już jest skierowany do rozpatrzenia przez Sejm. W projekcie ustawy przewidziano m. in., że od dnia wejścia euro lit będzie wymieniany na walutę europejską w nieograniczonej ilości i bez określonego limitu czasowego przez Centralny Bank Litwy. Euro na lity wymieniać będą także banki komercyjne i Poczta Litewska.
Odkąd do wiadomości publicznej została podana konkretna data, nie milkną dyskusje, czy na pewno Litwa jest gotowa do podjęcia takiego wyzwania. Analitycy finansowi w różny sposób oceniają plany związane z przejściem na walutę europejską. Prezes Banku Litwy Vitas Vasiliauskas oświadczył, że dyskusjami na temat wprowadzenia euro w sytuacji, gdy proces już nabrał przyspieszenia, nie powinniśmy się ośmieszać na arenie międzynarodowej. Tymczasem analityk finansowy Valdemaras Katkus nie stroni od określenia rządowych planów mianem projektu propagandowego. Dla premiera Algirdasa Butkevičiusa kwestia wprowadzenia euro staje się poniekąd sprawą honoru, ponieważ już zapowiedział, że jeśli Litwa w 2015 roku nie wprowadzi euro – poda się do dymisji.
Priorytetem są warunki, nie termin
Wraz z przystąpieniem do UE Litwa zobowiązała się do przyjęcia wspólnej waluty. Jednakże miałoby to nastąpić wtedy, gdy kraj wypełni warunki, znane jako kryteria z Maastricht (dotyczą m.in. poziomu inflacji), które dokładnie są określone w Traktacie o funkcjonowaniu Unii Europejskiej.
– Litwa nie powinna się spieszyć z wprowadzeniem wspólnej waluty europejskiej. Jednym z powodów, dlaczego nasz kraj nie powinien się spieszyć, jest niestabilna sytuacja gospodarcza w strefie euro – oświadczył podczas konferencji prasowej w Sejmie Waldemar Tomaszewski, przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, eurodeputowany. Według Tomaszewskiego, pochopne decyzje w tej kwestii mogą spowodować, że obywatele Litwy staną się sponsorami południowych krajów europejskich.
– Założenie o wprowadzeniu euro jest bardzo upolitycznione. Pozycja premiera i rządu wydaje mi się nieco dziwna, ponieważ najbardziej jest podkreślany właśnie termin. W zachowaniach gospodarczych – nawet na poziomie prywatnym – przeważnie zawsze patrzymy na warunki, nie zaś terminy – stwierdza prof. dr hab. Bogusław Grużewski z Litewskiego Instytutu Pracy i Badań Społecznych.
Według prof. Grużewskiego, na Litwie sporo się mówi o zewnętrznych warunkach i korzyściach z tytułu wprowadzenia euro. Tymczasem, jak podkreśla, ważne jest zastanowienie się nad wewnętrznymi warunkami, które powinny decydować o tym, czy Litwie opłaci się przynależność do strefy euro.
– Dziś widzimy, że bezrobocie w niektórych krajach strefy euro jest wyższe, niż w innych państwach członkowskich. Takie kraje jak Grecja, Włochy i Hiszpania borykają się z trudnościami spowodowanymi deficytem budżetowym, a niższy wzrost gospodarczy w strefie euro potęguje ten deficyt. Na Litwie niewiele słyszymy o konsekwencjach, jakie mogą wyniknąć z tytułu wprowadzenia euro. A system informowania społeczeństwa mocno kuleje – twierdzi prof. Grużewski.
Politycy liczą na to, że wprowadzenie euro doda Litwie atrakcyjności inwestycyjnej. I właśnie ten dodatni czynnik dzisiaj najbardziej jest eksponowany. Mniej natomiast uwagi poświęca się tym ujemnym, które niechybnie będą towarzyszyć wprowadzeniu euro.
Problemy z przeliczeniem
Według prof. Grużewskiego, istnieje obawa, żeby w zamieszaniu nie wybuchł wzrost cen oraz stosunkowe obniżenie wypłat i emerytur.
– Problemy pojawią się wraz z przeliczaniem cen. Na pewno sektor handlowy, pracodawcy wszystko zaczną zaokrąglać w stronę korzystną dla siebie. Także konsumenci zauważą nieznaczny wzrost cen. Dotyczy to również przeliczenia płac zarobkowych – w opinii prof. Grużewskiego, przed wprowadzeniem euro w kraju powinien być stworzony system monitorowania tych trudności, które wraz z wprowadzeniem euro pojawiły się, np. na Łotwie. Pod znakiem zapytania pozostaje również kwestia przeprogramowania kas fiskalnych, przeliczenia księgowości w przedsiębiorstwach. Wymiana cen będzie przedsięwzięciem bardzo kosztownym, a zdaniem prof. Grużewskiego, na razie nie wiadomo, kto za nie zapłaci. Według naszego rozmówcy, istnieje prawdopodobieństwo, że zostanie to zrobione prywatnym kosztem przedsiębiorców, choć można do tego celu wykorzystać fundusze europejskie.
– Jeżeli wstąpiliśmy do Unii Europejskiej, to przejście na wspólną walutę jest rzeczą naturalną Bo jeśli wstąpiliśmy na tę drogę, to musimy być konsekwentni. Ale nasza konsekwencja musi wynikać wyłącznie z korzyści gospodarczych dla kraju – podsumowuje prof. Bogusław Grużewski.
Euro: plusy i minusy
Sebastian Jerenkiewicz, wileński przedsiębiorca uważa, że wprowadzenie euro będzie miało negatywny wpływ na zwykłych ludzi pracujących, emerytów, ponieważ ceny wzrosną faktycznie na wszystko.
– Od 7 lat z partnerami handlowymi rozliczam się w euro. Dla przedsiębiorców, którzy już sprzedają i kupują towary za euro, ten fakt nie będzie miał większego znaczenia. Na euro najbardziej czekają politycy, bo spadnie im z głowy słaby lit, a wejdzie mocne, stabilne euro – podkreśla Jerenkiewicz, akcentując, że jako obywatel i konsument wprowadzenia euro na Litwie raczej nie chce.
– Wprowadzenie euro może kojarzyć się niewątpliwie z pozytywnym wpływem na makroekonomię kraju. Znikną koszty wymiany walut, które są na Litwie obecnie i tak nieduże ze względu na brak ryzyka kursowego, gdyż kurs lita jest ściśle związany z kursem europejskiej waluty w stosunku 3,4528:1. Ponadto wprowadzenie euro wiąże się ze spadkiem stóp procentowych, co spowoduje, że państwo będzie mogło uzyskać tańsze pożyczki, stanieją również kredyty dla przedsiębiorstw i osób fizycznych. W dłuższej perspektywie pojawi się też szansa na wzrost inwestycji w kraju, ożywienie wymiany handlowej czy zwiększenie wiarygodności makroekonomicznej kraju – mówi ekonomistka Elżbieta Sadajska.
Jednakże, jak podkreśla, należy zauważyć, że realnych korzyści z wprowadzenia euro przeciętny obywatel Litwy może nie odczuć.
– Konwersja lita na euro będzie wiązała się z kosztami dla administracji publicznej, Banku Litwy, przedsiębiorców oraz sektora bankowego. Niestety, takie koszty najczęściej są niespostrzeżenie przerzucane na szeregowego obywatela. Co gorsza, praktyka w krajach, które przystąpiły do strefy euro (wśród których znalazły się m.in. nasi sąsiedzi Łotwa i Estonia) pokazuje, że na omawianej reformie walutowej niektórzy usiłują zarobić. Przede wszystkim chodzi o pazernych handlowców, którzy stosują nieuczciwe praktyki cenowe, zdarzały się też sytuacje, podczas których ustalany był nieoptymalny kurs wymiany walut. Zdaniem Sadajskiej, innym negatywnym skutkiem makroekonomicznym może być utrata niezależnej polityki pieniężnej kraju, które to funkcje przejmie Europejski Bank Centralny.
– Litewska gospodarka po kryzysie gospodarczym dopiero staje na nogi i wejście do strefy mogłoby zachwiać niedawno odzyskaną przez nas stabilność finansową. Ponadto, istnieją uzasadnione obawy, że w obliczu trwającego obecnie kryzysu gospodarczego i fiskalnego w południowych krajach strefy euro, może dojść do sytuacji, że wszystkie kraje, które mają wspólną europejską walutę, będą zmuszone do subsydiowania nieudolnej polityki fiskalnej niektórych państw – przestrzega ekonomistka.
Minister finansów Litwy Rimantas Šadzius zapowiedział, że już latem ceny towarów i usług będą podawane zarówno w litach, jak też w euro, co ma przyzwyczaić zarówno handlowców, jak również klientów do przeliczników.
Irena Mikulewicz
"Tygodnik Wileńszczyzny"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.