Przewodniczący Rady Herman Van Rompuy mówił: "Poważny kryzys euro pozostawiamy za nami. Teraz możemy całą energię skupić na wyzwaniach ekonomicznych, ożywieniu gospodarki i umocnieniu polityki oraz narzędzi, by być przygotowanymi na przyszłość".
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Maroš Šefčovič, zajmujący się relacjami między instytucjami podkreślił, że jednym z najważniejszych priorytetów jest przyspieszenie prac nad cyfrowym jednolitym rynkiem. "By móc konkurować globalnie, musimy wzmocnić publiczne i prywatne inwestycje w innowacje w sektorze ICT". Dodał też, że dla Komisji Europejskiej równie ważne są prace na rzecz zatrudnienia osób młodych i stworzenia dla nich gwarancji.
Praca i wzrost gospodarczy, nie podwyżka podatków
"Potrzebujemy pracy dla naszych obywateli, a nie długów. Potrzebujemy reform strukturalnych, by podnieść konkurencyjność naszych rynków oraz wzmocnić wzrost gospodarczy, a nie podwyżki podatków. Reformy strukturalne pozwolą naszym małym i średnim przedsiębiorstwom rozkwitnąć i dać potrzebne miejsca pracy" – mówiła przedstawicielka EPP (Europejska Partia Ludowa), Corien Wortmann-Kool.
"UE nie jest w takiej samej sytuacji, jak była kilka lat temu. Nie jest już co prawda na oddziale intensywnej terapii, ale wciąż nie jest całkiem wyleczona. Jeśli nie zastosujemy odpowiednich środków, będzie to choroba przewlekła. Komisja Europejska, Rada i część państw członkowskich wydaje się tym samym zbyt zadowolona z sytuacji, w jakiej się znajdujemy" – punktował Enrique Guerrero Salom (Socjaldemokraci, S&D).
Antonyia Parvanova (Liberałowie, ALDE) uznała, że UE wciąż nie jest przygotowana na kolejne fale migracji. "Potrzebujemy konkretnych działań w ramach wspólnej polityki migracyjnej" – mówiła.
Dla Rebecci Harms (Zieloni, Greens) szczyt był całkowitym rozczarowaniem. Nawiązując do tragedii u wybrzeży Lampedusy, stwierdziła, że potrzebujemy poważnych zmian w kwestii podejścia do imigracji. "Wam nie udało się dokonać nawet jednej małej zmiany we wspólnej polityce migracyjnej" – wytknęła.
Geoffrey Van Orden (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, ECR) z zadowoleniem przyjął informacje o szerokiej dyskusji Rady na temat deregulacji. "Najlepszym sposobem cięcia bezużytecznych regulacji byłoby zredukowanie liczby europejskich dyrekcji i zatrudnionych biurokratów. Mniej urzędników i faworyzowanych projektów oznaczałoby ograniczenie biurokracji, poprawę konkurencyjności i redukcję budżetu UE. To potrójny zysk" – uznał.
Brak działania
Gabriele Zimmer (Zjednoczona Lewica Europejska - Nordycka Zielona Lewica, GUE/NGL) podkreślała: "Nie udało się wam podjąć decyzji w żadnej z najbardziej palących kwestii. To dramatyczny brak jakiejkolwiek możliwości działania. Niewiele zostało zrobione, by naprawić błędy przeszłości".
Nigel Farage (Europa Wolności i Demokracji, EFD) oskarżył polityków o przyjęcie "tępego i technokratycznego" podejścia do aktualnych problemów i ignorowanie rzeczywistości, w której „nic w UE nie zmierza we właściwym kierunku". Wezwał do przeprowadzenia referendów we wszystkich państwach członkowskich w sprawie dalszego istnienia unijnych instytucji.
Ewald Stadler (Austria, niezrzeszony) kwestionował unijne sposoby na wyjście z kryzysu. "Nic nie zostało naprawione, miliardami euro podatników kupiliście sobie po prostu trochę czasu" – wytykał.
Konferencja Przewodniczących PE była otwarta dla wszystkich członków Parlamentu. Debatę poprowadził wiceprzewodniczący PE Gianni Pittella.
Informacja Biura Prasowego Parlamentu Europejskiego