- Plony w ub. roku były rekordowe, dlatego rolnicy mogą pozwolić sobie na inwestycje w ziemię. Przeważa opinia, że jeśli nie kupię ja, to ziemię nabędzie ktoś inny. Sprzedawcy zaś oglądają się na sąsiadów i proszą o taką samą czy nawet wyższą cenę. Przypomina to nieco czasy boomu na rynku mienia nieruchomego – spostrzeżeniami dzieli się Arnoldas Antanavičius, przedstawiciel spółki „Inreal".
Antanavičius twierdzi również, że popyt na ziemię rolną wzrósł za sprawą spółek działających w branży rolnej, które po udanych zeszłorocznych zbiorach dysponują większymi środkami. Specjalista uważa również, że nabywcy ziemi uaktywnili się, bowiem obawiają się, że z czasem trudniej będzie o nabycie gruntów rolnych.
- Większe spółki działające w branży rolnej i rolnicy uaktywnili się, bowiem obawiają się wprowadzenia zakazu dysponowania gruntami większymi niż 500 ha. Ustawa ma być dopiero dyskutowana w Sejmie, jednakże pewne obawy odczuwalne są już teraz – dodaje Antanavičius.
Z kolei przedstawiciel spółki „Ober-Haus" Linas Juozaitis uważa, że główną przyczyną ożywienia się sprzedaży ziemi rolnej jest nadzieja na większe dopłaty z UE.
Obecny projekt budżetu UE na l. 2014-2020 przewiduje, że dopłaty dla rolników na Litwie będą stopniowo rosły: od 459 litów do 614,6 litów za 1 ha.
Juozaitis mówi, że najwyższe ceny ziemi rolnej utrzymują się w rejonie kiejdańskim, mariampolskim, janiskim, poswolskim oraz radziwiliskim.