Radioaktywny opad po awarii reaktora jądrowego w Czarnobylu nie zniknął tak po prostu, dlatego nad Europą - teoretycznie - znów mogą się unieść radioaktywne chmury - zauważają naukowcy z USA, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Ukrainy, Chin i Włoch pod kierunkiem dr Andersa Mollera z Uniwersytetu Paris-Sud.
Mogłoby do tego dojść - twierdzą - gdyby ogień opanował duże połacie lasów na Ukrainie czy Białorusi. To spowodowałoby ponowne uwolnienie do atmosfery jednego z izotopów cezu, wprowadzonego do środowiska po awarii reaktora w 1986 r. Cez 137 wchodził w skład radioaktywnego opadu i nawet po latach jego duża część zachowała się w lasach wokół Czarnobyla, na Ukrainie i Białorusi.
Cez 137, stanowiący produkt rozszczepienia i obecny w opadzie radioaktywnym, w przypadku awarii reaktorów stanowi jeden z najliczniej uwalnianych radioizotopów. Jest groźny dla zdrowia, gdyż może się wbudowywać w komórki całego organizmu człowieka, zwłaszcza w śledzionę, wątrobę i mięśnie.
Po awarii w Czarnobylu zostało uwolnionych 85 biliardów (czyli 85 milionów miliardów) bekereli (bekerel jest jednostką miary aktywności promieniotwórczej) radioaktywnego cezu. Z tego od 2 do 8 bld Bq wciąż jest uwięzione w górnych warstwach gleby w wyłączonej strefie. Jak mówi jeden z autorów publikacji, Nikolaos Evangeliou z Norweskiego Instytutu Badań Powietrza, w tamtejszych lasach drzewa pobierają te radioaktywne jony, a obumierając, oddają je do gleby.
Obecność dużej ilości tego cezu oraz skażenie radioaktywne w lasach wokół Czarnobyla potwierdziły zarówno pomiary, jak i modelowanie komputerowe.
Autorzy publikacji zwracają też uwagę, że struktura lasów Europy Wschodniej sprzyja szybkiemu rozprzestrzenianiu ognia.
Wspominają również o zwiększonym ryzyku pożaru, wynikającym z nietypowego przebiegu procesów naturalnych w skażonych lasach. Bo choć od awarii minęły niemal trzy dekady, to są miejsca, gdzie opadłe liście i martwe pnie sosen praktycznie się nie rozkładają. Może to być skutek działania radioaktywnego skażenia na organizmy rozkładające martwą materię: bezkręgowce, mikroorganizmy, grzyby i śluzorośla - informował zespół Mollera w marcu 2014 r. na łamach pisma "Oecologia".
W efekcie od roku 1986 r. ściółka w lasach wokół Czarnobyla gromadzi dwa razy więcej węgla, niż normalnie - pisze teraz w "Ecological Monographs".
Częstsze pożary lasów są dość prawdopodobne. Jak wynika z opracowań ekspertów Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu, w całym badanym regionie będzie bowiem coraz bardziej sucho. Z modeli wynika, że częstotliwość i intensywność pożarów lasów wzrośnie od 2023 do 2036 r. Trend ten utrzyma się do 2060 r., ale w takiej perspektywie duża część izotopów promieniotwórczych obecnych w ziemi ulegnie połowicznemu rozpadowi.
Każdy zaś pożar zwiększa ryzyko uwolnienia radioaktywnego cezu do atmosfery - ostrzegają naukowcy.
Do uwolnienia części 137Cs nad Europę doprowadziły np. intensywne pożary w 2002 r., 2008 r. i 2010 r. Autorzy badania szacują, że tylko w tych trzech przypadkach razem z dymem do atmosfery nad Europą wschodnią trafiło od 2 do 8 proc. cezu 137. Jego łączna aktywność promieniotwórcza wynosiła ok. 0,5 peta bekerela.
Cez z tych pożarów wykrywano nawet nad Turcją, Włochami i Skandynawią.
Skala tych emisji oznaczała, że każdy z mieszkańców pobliskiego Kijowa przyjął średnio dawkę promieniowania gamma równą 10 mikrosiwerta - wyliczyli badacze. To jedna dziesiąta dawki promieniowania dopuszczalnej dla całego ciała w skali roku - 1 Sv. Po jej przekroczeniu może wystąpić ostry zespół popromienny.
"To niewiele - mówi jeden z autorów opracowania, Tim Mousseau z University of South Carolina w Columbia. - Ale te pożary służą jako ostrzeżenie mówiące o tym, co może się stać z tym skażeniem. Przy większych pożarach większa dawka promieniowania może zostać uwolniona nad zaludnionymi okolicami".
Prognozowane zmiany klimatu zwiększą ryzyko pożarów i ponownego, radioaktywnego skażenia atmosfery nad Europą - czytamy w artykule.
W swoich badaniach naukowcy wykorzystali dane satelitarne nt. dotychczasowych pożarów i modele komputerowe.
Jednocześnie badacze zwracają uwagę na infrastrukturę pożarniczą w badanym regionie, która - w ich ocenie - w razie zagrożenia nie pozwoliłaby opanować żywiołu. Naukowcy dodają, że w strefie wokół Czarnobyla nie prowadzi się normalnej gospodarki leśnej, w ramach której usuwa się martwe drewno, przecina i karczuje drzewa tak, żeby stworzyć specjalne, bezdrzewne pasy przeciwpożarowe. PAP