"W naszej placówce zimują bociany ze złamanymi skrzydłami, kończynami, poturbowane w konsekwencji upadku z gniazd, porażone prądem po zderzeniu z linią energetyczną, postrzelone z broni pneumatycznej lub osobniki niedożywione" - powiedział lekarz weterynarii ośrodka Radosław Fedaczyński.
Dodał, że "wśród podopiecznych jest też kilkanaście bocianów, które są już niedołężne i ze względu na wiek oraz stan zdrowia pod koniec lata nie mogły odlecieć na zimowanie".
W Przemyślu bociany spędzają zimę od prawie 25 lat. Na jesieni przywożą je tam m.in. osoby prywatne, pracownicy samorządów gmin. Zdecydowana większość z nich ośrodek opuści na wiosnę.
Zimowe utrzymanie bocianów kosztuje ponad 20 tys. zł. Środki na ten cel od kilku lat ośrodek uzyskuje dzięki akcji "Pomóż bocianom przetrwać zimę". Podopieczni przemyskiego ośrodka dziennie zjadają nawet 40 kg mięsa. Oprócz drobiu, wołowiny i wieprzowiny dostają także ryby.
"W tym roku oprócz mieszkańców miasta i regionu otrzymaliśmy także wsparcie od kilku firm, m.in. pomaga nam przedsiębiorstwo zajmujące się przetwórstwem mięsa oraz spółka energetyczna" – przypomniał Fedaczyński.
Bociany w Przemyślu przebywają w ogrzewanym, półotwartym pomieszczeniu. "Niektóre z nich wychodzą na zewnątrz. W słoneczne dni lubią wygrzewać się na słońcu" - zaznaczył weterynarz.
Aktualnie obok bocianów w przemyskiej placówce przebywają również m.in. bieliki, myszołowy, sowy, puszczyk uralski, a także sarny, lis oraz jeże; wszystkie są rehabilitowane po zakończonym leczeniu.
Przemyski ośrodek działa jako fundacja; powstał na początku lat 90. XX w. PAP