Wkomponowane w przepiękny krajobraz nad brzegiem Jeziora Żałosa (inaczej Jezioro Pikieliskie) gospodarstwo przez okrągły rok jest otwarte dla gości pragnących świętować ważne uroczystości lub po prostu zrelaksować się z dala od miasta.
Przebywający tu goście mogą, m.in.: popływać po jeziorze łódką lub w domkach pontonowych, łowić ryby, skorzystać z łaźni, wykąpać się w japońskim kuble, a po wszystkich przyjemnościach i zabawach, nie śpiesząc się do swych domów, wypocząć w wygodnych łóżkach.
Według gospodarza, Justinasa Sakalauskasa, nie ma czasowych ograniczeń, ile dni goście mogą się zatrzymać w zagrodzie, bo zależy to wyłącznie od ich życzenia i możliwości. Jedynym ograniczeniem może być natomiast... wiek klientów. Dla młodzieży do 21 roku życia, na ucztowanie, zagroda nie jest udostępniana.
– Działalność, którą prowadzimy, trudno jest prognozować, ponieważ zdarza się, iż w jednym dniu chce do nas przyjechać wielu gości, w innym – panuje zacisze. Takich usług nie można magazynować, dlatego, jeśli się czegoś nie zrobi dzisiaj, jutro może być po prostu za późno – stwierdza Justinas Sakalauskas, który jest ponadto wiceprezesem Zrzeszenia Gospodarzy Zagród Agroturystycznych Regionu Wileńskiego.
Niepowtarzalny klimat tego miejsca, dobra organizacja i jakość oferowanych usług sprawiają, że ludzie bardzo chętnie spędzają czas w „Republice Żałoskiej".
Jednak, jak zaznacza pan Justinas, zasadniczą część klienteli stanowią osoby, które chcą tutaj świętować rodzinne uroczystości lub bawić się w gronie współpracowników, przyjaciół.
– Najczęstszą okazją do spotkań w naszej zagrodzie są imieniny, urodziny, wesela. Mamy grono stałych klientów, którzy, co bardzo cieszy, polecają naszą zagrodę swoim bliskim i znajomym – mówi Justinas Sakalauskas.
Poszukując ciekawych rozwiązań na uatrakcyjnienie klientom zabaw i świąt, Sakalauskasowie zaczęli wdrażać ideę świadczenia tzw. intelektualnych usług.
– Uważamy, że zagroda turystyki wiejskiej powinna być zbudowana w stylu etnograficznym. Budynki muszą być drewniane, stylizowane na dawne zabudowy. Wtedy samo otoczenie sprzyja temu, aby i uroczystości odbywające się w takim miejscu, jak to, także miały odpowiedni charakter. Dlatego zaczęliśmy się przestawiać na organizowanie imprez w stylu etnograficznym. Etnochrzciny, etnowieczory dziewicze... – opowiada Sakalauskas. W tym zakresie usług Sakaluskasowie są pionierami.
Scenariusz chrzcin według dawnych litewskich obyczajów ludowych opracowała córka państwa Sakalauskasów, Erika. Podczas chrzcin, zaaranżowanych według wielowiekowej tradycji, pani Erika pełni rolę „ babki". Zgodnie z dawnym kanonem, udział „babki" (położnej) w ceremonii chrzcin jest obowiązkowy. Ważnym momentem jest wyprawianie całego orszaku do kościoła, wypowiadanie tradycyjnych życzeń, wymienianie obowiązków rodziców, chrzestnych oraz krewnych. Znacząca jest też chwila powitania.
– Cały obrządek trwa godzinę, półtora. A wszystko się odbywa zgodnie z tradycją katolicką. Rytuałów pogańskich, ostatnio dosyć modnych i często praktykowanych, na przykład przez Muzeum w Rumszyszkach, nie wprowadzamy. Skoro przyjęliśmy chrzest, wszystko powinno się odbywać zgodnie z wiarą chrześcijańską – podkreśla Justinas Sakalauskas.
Symboliczny wymiar podczas chrzcin ma jeszcze jeden rytuał. Goście zebrani na uroczystości i rodzice na cześć dziecka mogą posadzić drzewko. Nad jednym ze stawów, znajdujących się na posesji, zielenią się młode wisienki, a na nich kołyszą się gliniane tabliczki z imionami dzieci: Jonukas, Andriejus, Gytis...
Według gospodarza, ludzie potrzebują wesela – tańców, śpiewu – niemniej jednak bardzo sobie cenią tę dodatkową wartość, którą mogą zdobyć – wiedzę.
Całe gospodarstwo agroturystyczne zajmujące 1,72 ha powierzchni stanowi stary domek mieszkalny, jest tu także stodoła, gdzie odbywa się większość imprez. W pachnącej drewnem, gustownie urządzonej sali biesiadnej z kominkiem, jednocześnie może się zmieścić do 45 gości. Nieopodal stoi inny budynek, z którego gospodarz jest szczególnie dumny. To pochodzący z końca XIX wieku spichlerz. Został przewieziony z Orzełówki, gdzie przez wiele lat służył, jako mleczarnia. Bliżej jeziora wybudowano łaźnię. W jej przedsionku – sala na 14 miejsc, na poddaszu znajdują się sypialnie dla gości. Do dyspozycji wypoczywających bądź świętujących altanka, łódki, dwa drewniane, pływające po jeziorze, domki letniskowe, japoński kubeł.
Zabudowania z drewnianych bali, rośliny i kwiaty są jakby integralną częścią krajobrazu, który, jak powiada pan Justinas został tylko trochę udoskonalony. Mianowicie, na bagnistym terenie wykopano kilka stawów, aby osuszyć przedtem podmokły i nieprzystępny obszar. Pozostały tu natomiast wiekowe drzewa, zachowano lekko falujące ukształtowanie terenu.
Goście mogą skorzystać z bardzo dobrej kuchni, o którą osobiście dba gospodyni, Irena Sakalauskiene. Nawet ci najbardziej wymagający klienci ze spokojem mogą zaufać jej dekorowanie sal i stołów, bowiem nie pojawi się na nich nic, co mogłoby zakłócić wdzięk żywej przyrody. Znajdą się natomiast kwiaty, zieleń, które w sposób naturalny wpisują się w porządek autentycznego środowiska wiejskiej zagrody.
Irena Mikulewicz
Fot. autorka
www.L24.lt
Komentarze
Szkoda jesli ambitny portal spelzni do tedoz prowincji prowinchonalnego poziomu ...
ps.
Polecam też nocleg ,po drodze do Wilna, w http://www.aerodream.pl/index.php?lang=pl&gclid=CN2EmuDdzbcCFYuR3godkF4Aag
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.