Rozczytywał się w polskich poetach romantycznych, ale szczególną atencją darzył Słowackiego. Pokochał jego poezję dzięki matce, która bardzo czuwała nad rozwojem patriotyzmu u młodego Ziuka. Podsuwała mu odpowiednie lektury i uczyła go prawdziwej historii Polski. Dzięki niej stał się tym, kim był; kochał ją też bardzo.
Najpełniejszym wyrazem miłości do matki i poezji Słowackiego jest chyba fakt, że kazał wyryć na jej grobie fragment z „Beniowskiego" „Dumni nieszczęściem nie mogą tak jak inni iść tąż samą drogą". Dzięki inicjatywie Piłsudskiego sprowadzono do Polski prochy Słowackiego, które spoczęły na Wawelu.
Marszałek prowadził nocny tryb życia. Kładł się spać grubo po północy, czasami nad ranem. Przyjmował także interesantów o takich dziwnych porach, czym doprowadził do konsternacji księcia Janusza Radziwiłła. Książę bardzo zwracał uwagę na wszelkie formy towarzyskie i kiedy został wezwany do Belwederu na godziną drugą w nocy, nie był w stanie wymyślić garderoby stosownej na taką okazję i porę zarazem.
Za rautami i balami nie przepadał, a w salonach czuł się nieswojo. Jego ulubioną rozrywką było stawianie pasjansów, zwłaszcza piramidy, którą przed wojna zaczęto nawet nazywać "pasjansem Piłsudskiego". Pasjanse marszałka nazywały się „prześcieradło", „warkocz", „ogonki", „Uziemblina", „Śmiglina". Dwa ostatnie ochrzcił nazwiskami pań, które go ich nauczyły.
"Rota"