"Kieszonkowców rozpoznaję natychmiast. Wystarczy, że spojrzę im w oczy i rozumiem, jakie mają zamiary" - powiedział mężczyzna, przedstawiony przez włoską agencję Ansa jako Giancarlo. Dawny pracownik portowy odkąd przeszedł na emeryturę cały swój wolny czas poświęca ściganiu złodziei, grasujących w genueńskich autobusach.
Jego dorobek jest imponujący: dotychczas doprowadził do zatrzymania i osądzenia ponad 300 kieszonkowców.
"Do szału doprowadza mnie jednak to, że rano udaje mi się pomóc w ich aresztowaniu, a dwa dni później widzę, że są już wolni i znów spotykam ich na przystanku" - podkreślił pogromca złodziei, cytowany przez włoską agencję.
Każdego dnia od rana Giancarlo pilnuje na własną rękę porządku w autobusach na głównych liniach w mieście uzbrojony w aparat fotograficzny i telefon komórkowy, przez który wzywa karabinierów i policjantów, z którymi współpracuje. Jak mówi, zaczął te patrole ze złości po tym, gdy okradziono jego żonę.
"Kocham bronić ludzi, którzy podróżują autobusem" - wyjaśnił.
Mówi o sobie "anioł autobusowy". Niemal codziennie doprowadza do zatrzymania kolejnych kieszonkowców różnej narodowości. Emeryt przyznaje, że niekiedy złodzieje są od niego szybsi i udaje im się uciec. Kilka razy został też pobity przez przestępców, których przyłapał na gorącym uczynku.
Aby móc pełnić swą misję wykupuje bilet roczny w cenie 261 euro. "Kiedyś próbowałem prosić dyrekcję firmy autobusowej o bilet gratis, ale nie odpowiedzieli na moją prośbę" - dodał.
W swoim domowym komputerze ma setki zdjęć kieszonkowców z jego rodzinnego miasta. "Kiedy nie udaje mi się ich schwytać, fotografuję ich" - wyjaśnił. "Anioł autobusowy" pochwalił się, że ma większe archiwum portretów złodziei niż miejscowa policja.
Zapisał się do stowarzyszenia emerytowanych karabinierów. Ujawnił też, że jeden z funkcjonariuszy komendy policji dokładał wszelkich starań, aby został przyjęty w jej szeregi. "Ale się nie udało, przekroczyłem limit wieku" - powiedział pogromca kieszonkowców. (PAP)