W tych dniach każdy wieczór miał charakter świąteczny. Odpoczywano od ciężkich prac. Po zachodzie słońca powstrzymywano się między innymi od rąbania drzew czy młócenia.
Kobiety nie mogły tkać, szyć, prząść, a nawet piec chleba czy prać kijanką. Bo wierzono, że motanie nici spowoduje, że wilki będą chodziły koło domu, a przędzenie, że len nie obrodzi w nowym roku. W niektórych miejscowościach mówiono, że kto nie będzie wystrzegał się tych prac, to czekają go niepowodzenia w nowym roku.
Zygmunt Gloger, etnograf i folklorysta, autor „Encyklopedii Staropolskiej”, pisał, że w święte wieczory należało jeść smacznie i suto, zapraszać gości, bawić się i śpiewać.
Sąsiedzi przychodzili na pogaduszki, wspólnie śpiewano kolędy, czytano Pismo Święte. Grano też w karty, wróżono, opowiadano bajki i wesołe historie, snuto opowieści o dawnych czasach. Był to również czas przyjmowania kolędników.
Jeszcze do XVII w. okres Bożego Narodzenia do Trzech Króli był nazywany w dawnej Polsce godami.