1938, Francja
Pierwszy mundial w udziałem Polski. Jeden mecz, ale za to wspominany do dziś. W 1/8 finału nasza reprezentacja zmierzyła się z Brazylią. Nie była faworytem, ale postawiła się rywalowi niesamowicie. Po regulaminowym czasie gry wynik brzmiał 4:4, sędzia zarządził dogrywkę. W niej minimalnie lepsi okazali się piłkarze z Ameryki Południowej, którzy zwyciężyli ostatecznie 6:5, ale Polacy, na czele ze strzelcem czterech bramek Ernestem Wilimowskim schodzili z boiska z podniesionymi głowami. To w tym spotkaniu narodziła się legenda „bosonogiego” Leonidasa, wielkiej gwiazdy brazylijskiej piłki. Prawdziwa… częściowo. W pewnym momencie król strzelców tego turnieju ściągnął buty, by je przeczyścić (padał deszcz, murawa była grząska) i po chwili wrócił do gry, oczywiście w butach. Po latach wspominano, że z Polakami biegał na bosaka, co oczywiście miejsca mieć nie mogło.
1974, Niemcy
Najbardziej niezwykły turniej w historii polskiego futbolu. Turniej, w którym Biało-Czerwoni oczarowali świat, zapisując się na stałe na kartach dziejów. Wielu nie dawało im szans na wyjście z grupy, w której rządzić i dzielić miały Argentyna i Włochy. A jednak naszych nie zatrzymał nikt. 3:2 z Argentyną, 7:0 z Haiti i 2:1 z Włochami wstrząsnęło futbolową społecznością. Nie chodziło bowiem o suche wyniki, ale styl gry i jakość prezentowaną przez podopiecznych niezapomnianego, genialnego Kazimierza Górskiego. Potem przyszło 1:0 ze Szwecją i 2:1 z Jugosławią – i Polska znalazła się o krok od wielkiego finału. „Gdyby” – to chyba najczęściej powtarzane słowo po decydującym o tym meczu, w którym naprzeciw Orłów Górskiego stanęli Niemcy. Gdyby nie spadł deszcz, gdyby murawa nie zamieniła się w grzęzawisko, gdyby sędziowie uznali, że w tych warunkach grać się nie da. Nie uznali, a w błocie nasi nie byli w stanie skorzystać ze swej bezsprzecznej przewagi technicznej. Przegrali 0:1 i za kilka dni zmierzyli się z Brazylią w meczu o trzecie miejsce. Wygrali, a decydujące trafienie, po solowym rajdzie, zadał Grzegorz Lato, który z siedmioma golami na koncie został królem strzelców mistrzostw.
1978, Argentyna
Po tym, co pokazali cztery lata wcześniej, po tym, co wydarzyło się pomiędzy mundialami, Polska poleciała do Argentyny w roli jednego z faworytów. W kraju oczekiwania też były ogromne, skład aż roił się od gwiazd, niektórzy wręcz uważają, że Jacek Gmoch miał do dyspozycji najlepszą drużynę narodową w historii polskiego futbolu. W grupie nasi rozpoczęli od remisu 0:0 z Niemcami, a potem pokonali Tunezję 1:0 oraz Meksyk 3:1. Trafili do kolejnej grupy, w której przyszło im zmierzyć się jedynie z ekipami z Ameryki Południowej. Z Peru 1:0 wygrali, ale porażki 0:2 z Argentyną (swój wielki dramat przeżył w nim legendarny Kazimierz Deyna, który nie wykorzystał rzutu karnego) i 1:3 z Brazylią oznaczały pożegnanie z marzeniami. Nie udało się ponownie znaleźć w czołowej czwórce, nie udało się zdobyć medalu, co w kraju zgodnie przyjęto z rozczarowaniem.
1982, Hiszpania
Reprezentacja Polski stanowiła wtedy pewną niewiadomą, m.in. z tego powodu, że przez stan wojenny nie rozgrywała długo meczów towarzyskich. Same mistrzostwa też rozpoczęła nieszczególnie, bo po remisach 0:0 z Włochami i Kamerunem stała pod ścianą. Musiała wygrać z Peru, by pozostać w grze i wygrała – po kosmicznej grze – 5:1. Potem, po trzech wyjątkowej urody golach Zbigniewa Bońka, pokonała Belgię 3:0, zremisowała 0:0 z ZSRS i znalazła się w półfinale. Naprzeciw niej znów stanęli Włosi i tym razem Biało-Czerwoni, grający bez pauzującego za żółte karki Bońka, nie zatrzymali Paolo Rossiego i przegrali 0:2. Ale medal i tak zdobyli, brązowy, bo w dramatycznym pojedynku o trzecie miejsce wygrali z Francją 3:2.
1986, Meksyk
Reprezentację Polski na drugim kolejnym mundialu prowadził Antoni Piechniczek. Oczekiwania może nie były spektakularnie duże, ale kibice w Biało-Czerwonych wierzyli. Zaczęli od 0:0 z Marokiem, by po golu Włodzimierza Smolarka pokonać Portugalię 1:0. W kolejnym spotkaniu nasi przekonali się o strzeleckim instynkcie Gary'ego Linekera. Napastnik reprezentacji Anglii zapisał na koncie efektownego hat-tricka, a jego drużyna wygrała 3:0. W 1/8 finału Polacy stanęli naprzeciw Brazylii. Chwilami grali naprawdę dobrze, w poprzeczkę trafił Jan Karaś, blisko szczęścia wspaniałą przewrotką był Zbigniew Boniek, ale do statki trafili tylko rywale – i to czterokrotnie.
2002, Korea Południowa i Japonia
Na kolejny występ na mistrzostwach świata reprezentacja Polski kazała sobie czekać długie 16 lat. Kiedy jednak awansowała, wokół prowadzonej przez Jerzego Engela drużyny zapanowała wręcz euforia. Do granic możliwości napompowano balonik oczekiwań, który – jak to często w sporcie bywa – pękł z hukiem. Presji, pod wieloma względami, nie sprostał nikt. Trener, nieumiejący wymyślić taktyki, sami zawodnicy, posiadający mniemanie o sobie i ego takie, że gdyby decydowało o sukcesie, zostaliby mistrzami świata. Nie zostali, po dwóch wstydliwych porażkach z Koreą Płd. 0:2 i Portugalią 0:4 już wiedzieli, że muszą pakować walizki. Wtedy Engel zmienił skład, rozkapryszone gwiazdki zostawił na ławce i na pocieszenie Biało-Czerwoni wygrali z USA 3:1 (już po pięciu minutach prowadzili 2:0 po golach Emmanuela Olisadebe i Pawła Kryszałowicza).
2006, Niemcy
Kolejny mundial oczekiwany z nadziejami, kolejny z napompowanym balonikiem, kolejny, z którego zapamiętaliśmy porażki, kłótnie, konflikty i rozczarowania. Tak na dobrą sprawą iskrzyć zaczęło jeszcze przed turniejem, gdy Paweł Janas zaszokował składem 23-osobowej kadry. Kilka dni później drużyna przegrała w Chorzowie sparing z Kolumbią, w którym Tomasz Kuszczak przepuścił piłkę… wykopaną przez bramkarza rywali z własnego pola karnego. Już wtedy można było wyczuć, że mundial nie będzie miłą przygodą. Nie był. Wpierw nasi przegrali 0:2 z lekceważonym Ekwadorem, a Janas na oczekiwaną przez wszystkich konferencję prasową, na której miał wytłumaczyć przyczyny niepowodzenia, przysłał kucharza. Potem było 0:1 z Niemcami i kolejny mecz już tylko o honor, wygrany 2:1 z Kostaryką. Jego bohaterem okazał się Bartosz Bosacki, strzelec obu bramek.
Siedem turniejów, 31 meczów
Reprezentacja Polski wystąpiła do tej pory w siedmiu turniejach finałowych mistrzostw świata. Zagrała w nich 31 meczów, w których odniosła 15 zwycięstw, pięć razy zremisowała i 11 przegrała. Strzeliła 44 bramki, tracąc 40. Dwukrotnie ukończyła zmagania na trzecim miejscu. Raz, w 1974 roku, Polak został królem strzelców – a konkretnie Grzegorz Lato, który na niemieckich boiskach zdobył siedem goli. Lato na mundialach rozegrał też 20 spotkań, o jedno mniej od krajowego rekordzisty, Władysława Żmudy.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.