Ziemia Wileńska nie stanowi wyjątku: są takie miejsca na dużych nekropoliach stołecznych, są też na wiejskich cmentarzykach, czasem ze skąpym napisem NN (nieznany). Chociaż czas odsuwa coraz dalej lata ostatniej wojny, echa tamtych wydarzeń wciąż przypominają o sobie, niekiedy w dość niespodziewany sposób.
Towarzysząc znajomym z Polski w zwiedzaniu Wileńszczyzny mieszkanka Trok Helena Kasperowicz zaproponowała odwiedzić Ponary – największe miejsce kaźni na Kresach Wschodnich w latach 1941-44. Podczas oprowadzania gości po Memoriale Pamięci pomordowanych Polaków zwróciła ich uwagę na tablice z ustalonymi nazwiskami i wiekiem ofiar. Przebiegając wzrokiem po kolejnych napisach, sama niespodziewanie odczytała: „Wiktor Ejkszto, lat 27". „Boże, to przecież stryjeczny brat mojej mamy! Toż Wićka, o którym niejednokrotnie mówiono u nas w domu!" – przemknęło w myślach pani Heleny. Ogromnego wzruszenia nie sposób było stłumić, wszak o losie bliskiego krewnego rodzina nie wiedziała nic od 1941 roku. Od czasu, kiedy we wrześniu, wydany przez miejscowego mieszkańca, służącego w niemieckiej policji, wraz z kolegami został aresztowany przez gestapo. Dokładnie nikt nie wiedział o ich dalszym losie, przypuszczano jedynie, że podobno zostali przewiezieni do więzienia na Łukiszkach, skąd droga najczęściej prowadziła do Ponar.
Chłopcy pochodzili z Trok
Później, z książek Heleny Pasierbskiej o Ponarach i Łukiszkach pani Helena dowiedziała się kilku istotnych szczegółów: wśród wymienionych na jednej z list egzekucyjnych 13 ofiar jako pierwsze figuruje nazwisko Wiktora Ejkszty. Przy tej samej dacie – 10 września 1941 r. – zostali aresztowani Stefan Kurmin, bracia Jan, Paweł i Daniel Łuszczyńscy, Konstanty Majewicz, Wiktor Maluzin, Franciszek Pawłowski, Bolesław Piotrowski i Witold Zajączkowski. Prawdopodobnie jak Wiktor Ejkszto, wszyscy chłopcy pochodzili z okolic Trok. Miesiąc po aresztowaniu, 2 października zostali rozstrzelani w Ponarach.
Z pokolenia niepodległej Polski
Ze skąpych wiadomości, słyszanych od mamy – Jadwigi z domu Ejkszto – pani Helena wie, że Wiktor urodził się w 1914 r., mieszkał z rodzicami Anną i Stanisławem we wsi Płomiany, położonej kilka kilometrów od Trok. Wzrastał i wychowywał się w niepodległej Polsce. Od 1935 r. przez kilka lat proboszczem trockim był ksiądz Henryk Hlebowicz, dziś zaliczony w poczet błogosławionych. Kapłan o płomiennym sercu – w krótkim czasie potrafił skupić wokół siebie miejscową młodzież i porwać ją do czynu. Organizował dla niej wycieczki, wspierał bibliotekę, założył chór, który słynął nawet poza miasteczkiem. Szczególną działalność rozwinęło wtedy w Trokach Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży.
Ożywienie życia kulturalnego w miasteczku, udział w rozmaitych akcjach, dokształcanie się i wychowanie młodzieży w duchu patriotyzmu pod kierownictwem księdza szybko owocowało. Właśnie do grona tej aktywnej młodzieży należał i Wiktor Ejkszto. Posiadający śliczny głos już w 1935 roku brał udział w organizowanych przez księdza szopkach, przedstawieniach, koncertach. Największy rozgłos osiągnęła m. in. szopka, składająca się z części religijnej i humorystycznej, dotyczącej ludzi i spraw samych Trok.
Aresztowani na podstawie donosu
Niewątpliwie, wpływ księdza Hlebowicza na młodzież trocką pozostawił trwały ślad w młodych sercach. Tuż po wtargnięciu Armii Czerwonej na terytorium Polski w 1939 r. na Wileńszczyźnie powstała organizacja wojskowa – Związek Wolnych Polaków. Zapewne w jakimś okresie przystąpił do niej i Wiktor Ejkszto z kolegami. Niestety, pod okupacją niemiecką ich konspiracyjna działalność w ZWP nie trwała długo, ledwie od lipca do września 1941 r. Aresztowani na podstawie donosu, po okrutnym śledztwie w łukiskim więzieniu, młodzi chłopcy z Trok i okolicznych wsi zginęli za Ojczyznę w ponarskim lesie. Matka Wiktora do samej śmierci w latach 70. nie dowiedziała się o miejscu ostatniego spoczynku syna.
Pani Helena wraz z rodziną wróciła znów do kwatery polskiej w Ponarach, by złożyć kwiaty, zapalić znicze i pomodlić się w miejscu, które odtąd, w sposób szczególny, stało się bliskie. Przeszłość odsłoniła tu małą cząstkę wielkiej tajemnicy, której należy się pamięć nas wszystkich.
Czesława Paczkowska
"Tygodnik Wileńszczyzny"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.