W miasteczku znajdują się właściwie dwa cmentarze, rozlokowane naprzeciw siebie – stary i nowszy, który obecnie znacznie poszerzył swe granice. Jeszcze kilkanaście lat temu spacer po starym cmentarzu można było porównać do ekstremalnych wyczynów – przedzierania się przez trawy i błota. Dziś na szczęście to już tylko odległe wspomnienie. Cmentarz jest bardzo zadbany, trawa skoszona, a odnowiona brama z napisem „Czy zdrów, czy chory memento mori" zachęca do zadumania i modlitwy w cichych zakątkach starych drzew. Rozłożysty modrzew, posadzony onegdaj przez pradziadka starosty, kołysze teraz gałęziami nad grobem przodka. Czy to właśnie ów obowiązek dbania o pamięć przodków stał się kołem napędowym porządkowania nekropolii...
„Dalej mówią kamienie..."
„Właściwie jest to praca przez cały rok, nie tylko przed Wszystkimi Świętymi. Czyścimy stare nagrobki, ustawiamy je na specjalnie wybetonowanych fudamentach, zabezpieczamy przed niszczycielską siłą deszczu, bo to są ślady naszej bytności na tej ziemi" – mówi starosta, z dumą prezentując nagrobek z 1869 roku. Jeszcze do niedawna pokryte mchem, porzucone i nieczytelne kamienie nagrobne dziś nabrały całkiem nowego znaczenia. Są dowodem na to, że w dziewiętnastym wieku mieszkali tutaj Polacy i bez trudu można odczytać ich nazwiska: Bohdanowicz (1877 r.), Kowalewska (1890 r.), Sławińska (1879 r.) i in.
Pięknie prezentuje się nagrobek ks. Jubilata Józefa Gapszewicza, zmarłego w 1910 roku. Zwieńczenie postumentu stanowi metalowy krzyż wykonany bezpłatnie przez Saulusa Kelotisa z Szyrwint.
Starosta jest wdzięczny wielu osobom, które pod kierunkiem wicestarosty Andrzeja Adamejtisa pracowały w pocie czoła, by przywrócić chociaż cząstkę pamięci o dawnych ludziach zamkniętych w kamiennych napisach.
Wiktor Zykowicz, Waleria Romejko, Zenon Suwiło, Tadeusz Szaduro, Stanisław Balukiewicz – to najbardziej zaangażowani w odnawianie cmentarza ludzie. Mogą być dumni ze swojej pracy, bo każdy odwiedzający groby bliskich ze zdziwieniem podchodzi do „nowych" grobów, które niedawno przykrywały ziemię, zwalone, zapomniane...
„Tu kres podróży..."
Mawia się, że cmentarze to takie ogrody pamięci, często są swoistą wizytówką miejsc, bo stanowią element krajobrazu, wpisują się w otoczenie. Dla starosty Mejszagoły to priorytetowe działanie. I słusznie, bowiem zadbany ogród to wyraz szacunku wobec widocznej i tej niewidocznej, wyrytej w sercach ludzkich, warstwy człowieczeństwa.
„To przecież historia, nasza, polska, to ludzie, którzy tworzyli nasze miasteczko, wpływali na jego kształt i wizerunek, musimy o tym pamiętać, żeby nie było tak, jak przestrzega nas wieszcz: „Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże na niebie zapomnij o mnie". To ważny sygnał dla naszego pokolenia" – stwierdza Stefan Orszewski.
Gospodarz stara się dbać o wszystkie znajdujące się w Mejszagole, w Kiemielach i w Korwiu cmentarze. Wspólnie z rosyjską ambasadą otacza opieką groby żołnierzy radzieckich, zadbał o cmentarz żydowski, bo wielokulturowość od zawsze nadawała charakter Mejszagole. Nie ma więc powodu, by od tego odchodzić, przeciwnie, należy wskazywać, zwłaszcza młodym ludziom, że ubogacać się można kulturami innych narodów, ale szczególnie pielęgnować mocne i silne korzenie własnego.
Od autora:
W najbliższych dniach cmentarze staną się podstawowym miejscem, do którego będziemy podążać z modlitwą, zniczem, pamiecią. Doceńmy przy tej okazji tych, którzy cały rok dokładają starań, by ranga i znaczenie listopadowych dni miały odpowiednią oprawę. Bo dzięki nim, gdy gaśnie życie, nie gaśnie pamięć...
Monika Urbanowicz
Fot. Stefan Orszewski
„Rota"
Komentarze
piękny i wymowny fragment. Czy jest szansa, by Litwini uznali kiedyś wielokulturowość za bogactwo, o które należy dbać???
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.