„Nie we wszystkich domach można było rozmieścić gości. Powinność przyjmowania przyjezdnych dotyczyła przede wszystkim mieszczan. Możnowładcy i szlachta, a także urzędnicy sądowi byli zwolnieni z tego obowiązku. Również w swych progach gości nie przyjmowali ci, którym za pewne zasługi władca nadał przywilej” – opowiadał historyk sztuki dr Mindaugas Paknys, który w ramach czwartkowych spotkań w wileńskim Starym Arsenale wygłosił wykład pt. „Obowiązek wileńskich mieszczan goszczenia przyjezdnych w XVI-XVII wieku”.
Uciążliwy obowiązek
Powinność udzielania noclegów przyjezdnym wprowadzona została w Wilnie w XVI wieku. „Obowiązek ten pojawił się za czasów Zygmunta Augusta, który lubił przebywać w Wilnie. Przyjeżdżających do niego ważnych gości i rozmaitych dostojników, a także dworzan należało gdzieś rozgościć. Stąd pojawił się obowiązek przyjmowania gości. Powinność ta obowiązywała wilnian przez ponad 100 lat, do połowy XVII wieku – powiedział Paknys. Wilnianie musieli też przyjmować uczestników obradujących w Wilnie rozmaitych komisji, sesji Trybunału Wielkiego Księstwa Litewskiego i in. Ale najbardziej uciążliwe dla mieszczan, jak podkreślił historyk, były przyjazdy właśnie władców, bo wiadomo, ich orszaki liczyły nawet kilkaset osób.
Oprócz Zygmunta Augusta do miasta nad Wilią często też przyjeżdżał król Stefan Batory i Wazowie (Zygmunt III, Władysław IV, Jan Kazimierz).
„Policzono, że Władysław IV Waza, który panował w latach 1632-1648, w Wilnie spędził łącznie 3 lata. Na podstawie opisu z 1636 roku wynika, że tego roku był w Wilnie od marca do sierpnia, czyli 5 miesięcy. Władca przyjmował gości zagranicznych, prowadził rozmowy, odbywajły się bale, sądy, polowania. W większości imprez dworzanie nie uczestniczyli, a czekali. Wyobraźcie sobie, że mieszczanie przez 5 miesięcy mieli na głowie obowiązek goszczenia w swych domach przybyłych” – opowiadał pan Mindaugas. A dwór Wazy liczył nawet ok. 400-500 ludzi.
Z późniejszych władców, jak opowiadał historyk, tylko dwóch gościło w mieście Giedymina. To August II Mocny i Jan Sobieski, ale ich wizyty były krótkotrwałe, a ich dwór nigdy nie zatrzymywał się w Wilnie.
Wilno liczyło 700 domów
Informację o tym, jak przyjmowano przyjezdnych, jacy goście i z jakich państw przyjeżdżali oraz wielu ich było, a także w jakich domach się zatrzymali i jak wyglądały pomieszczenia mieszkalne, historycy czerpią z dwóch zachowanych opisów z 1636 i 1639 roku, podkreślił Paknys.
Z opisu z 1636 roku wynika, że w Wilnie było wtedy około 700 domów i posesji. „Spośród nich 381 dom bądź posesja były przeznaczone dla goszczenia dworzan władców bądź państwowych urzędników” – wymienił historyk. Dodał, że w zachowanych dokumentach wskazano też, że w 30 domach mieszkały osoby związane w dworem władcy, chociaż właścicieli tych posesji nie obowiązywała powinność przyjmowania gości. To najczęściej szlachta, możnowładcy zatrzymywali się u krewnych, znajomych.
Paknys opowiadał, że w zachowanych spisach goszcząca osoba raczej nie jest opisywana, natomiast prawie zawsze wskazywana jest liczba jego sług.
„W 1636 roku najwięcej, 26 miejsc, przeznaczono sługom marszałka wielkiego litewskiego Krzysztofa Wiesiołowskiego, także podkomorzego WKL Janusza Radziwiłła, kanclerza Alberta Stanisława Radziwiłła, podkanclerza Kazimierza Leona Sapiehy. Nawet służba rodziny królewskiej była osiedlana w mieście, np. 5 sług księcia a potem króla Jana Kazimierza, 4 sługi Anny Katarzyny Konstancji Wazówny” – opowiadał pan Mindaugas. Jak podkreślił, dla gości wysokich rangą przeznaczano lepsze domy, a mniej znaczących – odpowiednio mniejsze i gorsze.
Obowiązek goszczenia przybyłych był bardzo uciążliwy dla mieszczan, była to usługa darmowa, i choć nie musieli gości karmić, starali się wszelkimi sposobami unikać powinności. Często np. kłamali, że dom, w którym mieszkają, nie jest ich własnością, a jakiegoś urzędnika państwowego.
Gospodarze podkradali gościom ubrania
Często też przyjezdni zostawiali po sobie brudne, zniszczone, zdemolowane mieszkania. I nic na to gospodarz nie mógł poradzić. Mieszczanie byli niższą warstwą społeczną niż ich goście i niczego by w sądach nie wskórali.
Jak zauważył Paknys, obowiązek gościnności szczególnie był uciążliwy dla warszawskich mieszczan, gdy do stolicy zjeżdżała się na sejmiki szlachta i liczba mieszkańców miasta niemal się podwajała.
A niektórzy goście zachowywali się w domach mieszczan jak u siebie. Historyk opowiadał, że kanclerz Albert Stanisław Radziwiłł pisał w swych pamiętnikach, iż goszcząc w Krakowie kazał nawet w murze domu, w którym gościł, zrobić przejście, by łatwiej móc się komunikować z mieszkającym w sąsiednim budynku krakowskim wojewodą.
Ale przyjezdnym też się czasem dostawało od gospodarzy. „Na pocz. XVI w. dworzanin Cherubin oskarżył gospodarza o kradzież. Wśród kradzionych rzeczy najczęściej były ozdobne i drogie szaty” – opowiadał Paknys.
Obowiązek goszczenia przyjezdnych obowiązywał w Wilnie do połowy XVII w. Jak podkreślił historyk, po wojnie polsko-rosyjskiej w 1655 roku miasto nad Wilią bardzo ucierpiało od wojsk kozackich. Zatrzymuje się rozwój miasta. Królowie rzadko tu zaglądają. Wpływ na to miało wiele czynników, między innymi to, że stolica Polski przeniesiona została do Warszawy.
Iwona Klimaszewska