Wcześniejsze modele dronów, takie jak Predator czy Reaper, wymagają kontroli człowieka. Tyle, że nie siedzi on w kabinie, lecz bezpiecznie w lądowej bazie sterując maszyną na odległość. Nowy pojazd nie potrzebuje nawet tego.
X-47B wystartował z bazy Patuxent River w Marylandzie i po godzinie lotu dotarł do lotniskowca USS „George H. W. Bush" oczekującego ok. 140 km od wybrzeży Wirginii. Do momentu podejścia do lądowania eskortowały go dwa myśliwce F-18. Tuż przed dotknięciem kołami pokładu technicy nadzorujący lot wydali jednak komputerowi polecenia przerwania procedury. To miał być test, czy urządzenia pokładowe poprawnie zinterpretują sygnał i poradzą sobie z nieoczekiwaną sytuacją. Maszyna automatycznie odeszła na drugi krąg. Drugie podejście zakończyło się już sukcesem.
Amerykańska marynarka chce, aby podobne drony stanowiły główną część sił na lotniskowcach, które obecnie przewożą „zwykłe" samoloty i helikoptery. Od 2019 roku takie maszyny mają pełnić funkcje szpiegowskie, a także móc przeprowadzać zdalne uderzenia bronią konwencjonalną. Obecna wersja X-47B opracowana przez koncern Northrop Grumman ma rozpiętość skrzydeł ok. 19 metrów i kadłub długości ok. 12 metrów. Ogromny jak na samodzielne drony zasięg ponad 2 tys. mil morskich umożliwia prowadzenie długich misji wywiadowczych lub atak na odległe cele. Koszt opracowania prototypów X-47B pochłonął na razie od 800 mln do 1,4 mld dolarów. Kolejne wcielenie automatycznego pojazdu ma mieć znacznie większą rozpiętość skrzydeł i większe możliwości przenoszenia uzbrojenia.
www.L24.lt