Miejsc hotelowych nie jest dużo – 6 pokoi dla psów, kilka dla kotów, ale chętnie też są widziani „goście specjalni”, np. króliki, świnki morskie czy szynszyle. Jak twierdzi Daina Jarmalavičienė, właścicielka i pomysłodawczyni założenia hotelu-centrum doglądu zwierząt domowych, od początku zespół pracowniczy założył, że będzie stawiał nie na ilość, ale jakość oraz szeroki wachlarz świadczonych usług. Najważniejsze zaś, żeby bywalcy czuli się tu jak w domu i nie byli zestresowani.
Przyjemne leżakowanie
Dlatego też nie ma tu metalowych klatek czy ogrodzeń, a tylko drewno i plastik. „Pokoje” są przestronne – od 2 do 6 m2, a w jakim „gość” się zatrzyma, zależy od rasy i wielkości tymczasowo zakwaterowanego pupila. Psy w wynajętych pokojach wylegują się na wygodnych poduszkach, słuchając wyciszonej relaksującej muzyczki przy odpowiednio dostosowanym oświetleniu. Są regularnie karmione i nigdy nie braknie im wody. Trzy razy dziennie są wyprowadzane na spacery do ogrodzonego wybiegu, gdzie mogą też sobie pobaraszkować – w pojedynkę bądź z kumplami.
Koty zaś mają prawo do skorzystania z kącika zabaw, gdzie jest możliwość wspinania się, skakania i wykonywania rozmaitych ćwiczeń gimnastycznych swoistych tylko dla kociego rodu.
Nic do ukrycia
Ponadto zwierzęta są codziennie czesane, myte, tresowane, doglądane indywidualnie, a na życzenie klientów, albo w razie potrzeby, aplikowane im są leki i obcinane pazury.
– Każdy klient może zamówić usługę na smartfonie i na okrągło obserwować, w jakich warunkach przebywa i co w danej chwili robi jego pupil – mówi pani Daina.
– Jesteśmy otwarci i nie mamy nic do ukrycia. Naszym celem jest, aby podopieczni czuli się tu komfortowo i jak najmniej odczuli skutki tymczasowego rozstania ze swymi właścicielami.
Taxi dla czworonoga
Właścicielka „Barkvilisa”, który wynajmuje pomieszczenia przy starej szosie wiłkomierskiej w rejonie wileńskim, mówi, że podstawowym warunkiem, który decyduje o zakwaterowaniu jest to, że czworonóg nie może być agresywny. W umowie jest przewidziane, że gdyby zwierzę ugryzło pracownika bądź innego zwierzaka, to koszty za leczenie oraz wyrządzone szkody poniesie właściciel.
– Dotychczas mieliśmy tylko dwa przypadki, gdy z powodu agresywnego zachowania psów nie mogliśmy wejść do „ich” pomieszczeń – opowiadała Elana, studentka II roku kolegium weterynaryjnego w Bujwidziszkach. Jest zapaloną miłośniczką zwierząt domowych, hoduje ich kilka, a pracę w „Barkvilisie” bardzo sobie ceni, gdyż opieka nad zwierzętami to zajęcie, które przynosi jej wiele zadowolenia i satysfakcji.
Jak tłumaczyła Jarmalavičienė, pracownicy hotelu świadczą również usługi taxi, tzn. specjalnie wyposażonym samochodem mogą odebrać zwierzę z posesji bądź mieszkania właściciela albo zawieźć pupila do weterynarza bądź... fryzjera.
Hołd przyjacielowi człowieka
Według pracowników centrum doglądu zwierząt domowych, czworonogi mogą tu przebywać od kilku godzin do kilku miesięcy. Żartują, że dlatego w nazwie określają siebie też jako „pieskie przedszkole”. Nawet podczas krótkiego pobytu dla każdego z czworonogów dobierane są indywidualne zajęcia i odpowiedni przyjaciele, czynione są starania, aby zwierzęta miały jak najwięcej zabaw ruchowych itd. Słowem – robione jest wszystko, by bywalcy poczuli się tu niczym w psim raju.
W centrum organizowany jest Dzień Psa (obchodzony 1 lipca), który jest swoistym oddaniem hołdu najlepszemu przyjacielowi człowieka. Działa również Klub Dobrych Manier, a jego członkami mogą zostać tylko prawdziwi „gentlemani”, którzy szanują swych współtowarzyszy, nie niszczą inwentarza, potrzeby fizjologiczne załatwiają tylko w specjalnie przeznaczonych miejscach, grzecznie spacerują i nie wyrywają się ze smyczy, a ponadto potrafią się zrelaksować…
Radość i wdzięczność kundelka
Imiona wszystkich gości hotelowych są wypisane na dużej ściennej tablicy i trzeba przyznać, że za tak krótki okres działalności przez pokoje hotelowe przewinęło się ich sporo.
Wśród klientów „Barkvilisa” są zarówno cudzoziemcy: Rosjanie, Niemcy, Włosi, Chińczycy, Białorusini, jak też miejscowi. Największe zapotrzebowanie na miejsca noclegowe – rzecz zrozumiała – jest w okresie urlopowym, ale ekipa „Barkvilisa” liczy, że gości nie zabraknie również i po zakończeniu wakacji.
Młoda rodzina właśnie zabierała swego kundelka, który uradowany z powrotu właścicieli, jednocześnie chciał okazać wdzięczność pracownikom hotelu za gościnne przyjęcie, więc miotał się od jednych do drugich, wesoło merdając krótkim ogonkiem. Tymczasem zadowoleni właściciele zapowiedzieli, że z usług hotelu chcieliby skorzystać również w grudniu.
Kardynalna zmiana
Pani Daina przyznała, że pomysł założenia hotelu dla psów podsunęło jej… samo życie. Jest ona bowiem przywiązana do swego pieska i gdy była potrzeba zostawienia go na jakiś czas, miała kłopot ze znalezieniem odpowiedniego miejsca, gdyż do zwykłego schroniska, gdzie zwierzę przebywa w ogrodzonej klatce przez cały czas osamotnione i faktycznie pozbawione uwagi, było dla niej nie do przyjęcia. Postanowiła założyć własny biznes, chociaż miała intratną i dobrze opłacalną posadę w prosperującej międzynarodowej firmie, zdecydowała się na kardynalną i związaną z niemałym ryzykiem zmianę w swym życiu. Decyzji nie żałuje, chociaż nie było łatwo. Wyposażenie hotelu wykonali wspólnie z mężem, ale, jak szczerze przyznała, końca inwestowania nie widać.
– Na razie nie jest to opłacalny interes i planuję uruchomienie kolejnych minihoteli, wtedy – być może – pojawią się zyski. Właścicielka „Barkvilisa” jest jednak dobrej myśli i wierzy, że sukces musi przyjść.
Zygmunt Żdanowicz
Fot. autor i archiwum „Barkvilisa”
Tygodnik Wileńszczyzny
http://l24.lt/pl/ciekawostki/item/140294-ekskluzywny-hotel-dla-zwierzat-domowych-w-rejonie-wilenskim#sigProGalleriad3b76ccb2d