Taka polityka historyczna pomajdanowej Ukrainy doprowadziła w końcu do tworzenia przez władze w Kijowie rzeczywistości alternatywnej w niewygodnym dla niej temacie, co dało się szczególnie zauważyć 11 lipca, w dniu symbolicznym dla Polaków, czczących pamięć ofiar Wołynia. W dniu, w którym przed 75 laty oddziały UPA dokonały kulminacji zbrodni na Wołyniu, atakując w sposób skoordynowany ok. 100 polskich osiedli i mordując w bestialski sposób blisko 10 tysięcy Polaków (głównie kobiety, dzieci i starców), ukraiński prezydent Petro Poroszenko czcił pamięć nie pomordowanych Polaków tylko Ukraińców, którzy zginęli w akcjach odwetowych z rąk polskiego podziemia. Tym samym w sposób symboliczny i zarazem dosadny pokazał to, o czym oficjany Kijów mówi od dawna: „Nie było żadnej zaplanowanej akcji ludobójczej na Wołyniu. Był tylko „symetryczny konflikt zbrojny”, w którym ginęli niewinni cywile i za który w równym stopniu są odpowiedzialne obie strony”.
Jest to narracja na tyle zakłamana i na tyle urągająca znanym oraz potwierdzonym faktom historycznym, że uporczywe lansowanie jej jest równoznaczne z budowaniem przez Ukrainę rzeczywistości alternatywnej, gdy idzie o jedną z najbardziej okrutnych i nieludzkich zbrodni II wojny światowej. To tak jakby holocaust nazwać równorzędną walką Żydów z Niemcami. O czym kiedyś pisał ks. Isakiewicz-Zalewski, Ormianin, którego rodzinę na Wołyniu w pień wycięli upowcy.
Rezuny z UPA swoją zbrodnię na Wołyniu 75 lat temu ukryli pod enigmatycznym kryptonimem „akcji antypolskiej”, dziś władze w Kijowie po raz drugi próbują zabić prawdę o tamtej „nieludzkiej” masakrze ludności cywilnej, relatywizując winę i odpowiedzialność jej sprawców.
W takiej sytuacji tracą sens wszelkie starania Warszawy przemówić do wyobraźni Kijowa, by pojednanie zechciał budować na prawdzie. Powoływanie się na wartości wyższe, uniwersalne, które wyznają cywilizowane narody, nie odniesie żadnego skutku, moim zdaniem, z jednej przyczyny – bo kłamstwo wołyńskie jest mitem założycielskim pomajdanowej Ukrainy. Niestety. Hasło „Ukraina ce Europa”, skandowane na kijowskim majdanie, mylnie zostało skojarzone wtedy z walkami wyzwoleńczymi banderowców sprzed ponad półwieku. W ten sposób utożsamiono bojowników UPA z prekursorami europejskich aspiracji samostijnoji Ukrainy, którym obłudnie przypisano na dodatek cechy szlachetnych bojowników o cele wyższe (skutkiem takiego myślenia była późniejsza ustawa przyjęta przez Wierchowną Radę, która penalizuje jakiekolwiek kwestionowanie bohaterstwa bojowników UPA). Warto przy tym zauważyć, że gloryfikując banderowców jednocześnie całkowicie zatuszowano prawdę o ich prawdziwych wyczynach nie tylko na Wołyniu, ale i np. w rozwiązywaniu sprawy żydowskiej. W ten sposób prawdę pomieszano z fałszem. Bo owszem prawdą jest, że celem UNA/UPA było zbudowanie wolnej Ukrainy, o co też później – po wycofaniu się Niemców – walczyli i ginęli w walkach z Armią Czerwoną i NKWD. Ale prawdą też jest fakt, że UNA/UPA wolną Ukrainę widziały, że tak się wyrażę, w standardach wyznawanych przez niemieckich nazistów, czyli np. z tą samą ideologią i sposobami walki o „przestrzeń życiową”. I te nazistowskie sposoby walki o Lebensraum z dzikim wschodnim okrucieństwem UPA niestety w pełni wdrożyła na Wołyniu.
Tak było i żadna alternatywna rzeczywistość tego nie zafałszuje. Słuszne więc, że w sytuacji pełnej niezgody Kijowa na rzeczywistość polski IPN (jego pion śledczy) podjął wyzwanie oceny czynów sprawców rzezi wołyńskiej również na drodze prawnej. „Antypolskie akcje, mające na celu fizyczne zniszczenie (eksterminację) ludności polskiej z terenu Wołynia, zostały zaplanowane i przygotowane przez polityczne i wojskowe gremia przywódcze OUN-UPA, a wykonane przez podległe im oddziały zbrojne i podporządkowane im grupy samoobrony ukraińskiej oraz zaagitowanych do tego celu chłopów”— czytamy w informacji IPN, uzasadniającej rozpoczęcie śledztwa.
„Morderstwa i wytępienie ludności cywilnej na Wołyniu podjęte zostały w celu zniszczenia Polaków jako grupy narodowej, traktowanej jako przeszkoda w utworzeniu „Wielkiej Ukrainy” — podkreślają prokuratorzy Instytutu.
Cóż, prawno-karna ocena zbrodniarzy wołyńskich, udokumentowana i dowodowo zabezpieczona, będzie nie tylko moralnym zwycięstwem niewinnych ofiar ludobójstwa, ale też w przyszłości może zagrozić państwu ukraińskiemu w trybunałach międzynarodowych jako krajowi, który neguje zbrodnie wojenne.
Może więc być kiedyś tak, że Ukraina, uporczywie lansując alternatywną rzeczywistość przerażającej zbrodni, jaka miała miejsce na Wołyniu, doczeka się własnej Norymbergi.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
bulgot jej rwących kół urąga słońcu!
jak ciężka wieść – dobija nóż poświaty,
– ciężarnej Matki krzyk nie znajdzie ojców.
Dzieciom, wbijanym na widły rozrzyna ból oczy,
pożar jak spazm szarpie szalonym wrzaskiem –
– nie odda dziad ziemi ochrypłych plwocin
– gdy kopnął go krwią umazany kaszkiet.
Runęła ogniem szalona dziejów banda,
zaorał świt dymiących Prochów zgliszcza –
– nie oddał się w Kościołach Bóg na handel
gdy oderżniętą głową padł w progu zakrystian.
Płoną jak dzicz stępiałe oczy chłopa –
ślepe od krwi z cuchnących pobojowisk –
śmiertelny marsz wbija łoskot łopat…
Zerwał się Step –
lecz krew przelana zabroniła dobiec
Józefa Radzymińska i wiersz „Wołyń”
My (w sensie polscy politycy) też "ze spuszczoną głową" delikatnie protestujemy przeciw stawianiu pomników Banderze i UPA, i jakoś mówią Ukraińcy abyśmy się nie mieszali w wewnętrzne sprawy Ukrainy. Podobnie Litwini. Z jednej strony chcemy odszkodowań od Niemiec a z tej strony jesteśmy na kolanach
Zamiast ustawy uchwała o ludobójstwie, za które zresztą kilku polityków przepraszało, przeszkody w produkcji i dalsze kłopoty z pojawianiem się w tv filmu Wołyń, obecność polskich polityków na obchodach upamiętniających UPA i jednoczesny omijanie rocznic rzezi wołyńskiej, nazywanie wszystkich przeciwników takiej bezmyślnej pomocy Ukrainie ruskimi agentami. A wszystko to... no właśnie, po co? Jak to sobie polscy politycy wyobrażają, że Ukraińcy staną u boku Polaków w wojnie z Rosją? W jakiej wojnie? Prędzej Ukraińcy po odbudowie i otrząśnięciu się najadą na ziemię przemyską, niż odpłacą nam się realnym partnerstwem.
Rozumiałbym jeszcze pomoc, gdyby nie było tego całego kultywowania Bandery, UPA i reszty oprawców oraz gdyby Ukraińcy przeprosili za rzeź i nie pałali nienawiścią za nasze pomniki "wołyńskie"... To byłoby jeszcze do przełknięcia. W tej sytuacji należałoby odsunąć obecnych polityków, którzy bezmyślnie poprzez proukraińskość niszczą Kresy oraz zagrażają bezpieczeństwu Polski.
"Rezuny z UPA swoją zbrodnię na Wołyniu 75 lat temu ukryli pod enigmatycznym kryptonimem „akcji antypolskiej”, dziś władze w Kijowie" - a także giedroyciowi urzędnicy i politycy z rządu (należy dodać) "zabijają prawdę"
Zgładzeni mieli być wszyscy Polacy, a także Ukraińcy z rodzin mieszanych oraz pomagający Polakom.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.