Po pierwszym wiecu, który odbył się w środę przed tygodniem, protestujący przeciwko niesprawiedliwemu zwrotowi ziemi w Wilnie nie doczekali się żadnej reakcji ze strony władz stołecznych, mimo że do mera skierowali petycję.
„Nikt do nas nie zwrócił się, nikt nie napisał listu. Podczas wiecu nikt do nas nie wyszedł z samorządu oprócz przedstawicieli frakcji AWPL-ZChR. Robimy teraz kolejny wiec. Może teraz ktoś zareaguje na nasze prośby. Żądamy zatrzymania bezprawia i oddania ziemi właścicielom” – powiedziała w rozmowie z naszym portalem jedna z inicjatorek protestów Lucija Ostapenko z dzielnicy Bołtupie (była wieś sznurowa Nowosiołki). W tej dzielnicy obecnie 90 pretendentów domaga się zwrotu należnej im ziemi. Ale spośród 60 ha zwrócono im tylko 16 ha, z których większa część gruntów leży w tzw. zielonej strefie, gdzie nie można z ziemi swobodnie korzystać. „Za tę ziemię płacimy podatki, ale nic nie możemy na niej robić” – podkreśliła Ostapenko.
Uczestniczka wiecu Michalina Oleszkiewicz liczy na to, że protesty nie pójdą na marne, a protestujący zostaną usłyszani. „Mamy nadzieję, że państwo zmieni stosunek względem nas. I pomyśli, że dla prawowitych spadkobierców trzeba zwrócić ziemię, jeżeli ona jest wolna, niezabudowana i pierwszeństwo mamy my, a nie ktoś inny” – powiedziała Michalina Oleszkiewicz, która już od 2004 roku zabiega o zwrot swojej ojcowizny w Bołtupiach.
Protestujący domagają się od władzy stołecznej, aby zwróciła im prawowitą własność – ok. 2-hektarową działkę w Bołtupiach przy ul. Didlaukio 37, 39. Jednak samorząd nie chce zwrócić tej ziemi prawowitym spadkobiercom, twierdząc, że ten teren ma służyć wspólnocie mieszkańców w celach rekreacyjnych.
Dziś pikietujący skierowali do mera Wilna skargę, żądając zwrotu ojcowizny spadkobiercom. „Prosimy odwołać decyzję Rady Miasta Wilna z dnia 24 sierpnia 2016 roku w sprawie uznania ważności przestrzeni publicznej dla lokalnej wspólnoty, gdyż ta decyzja narusza prawo do własności i nie broni naszych interesów. Prosimy o przestrzeganie ustaw Republiki Litewskiej i postanowień rządu i przyspieszenie zwrotu należnej nam działki ziemi” – napisano w skardze, którą protestujący zamierzają też skierować do prezydenta elekta Gitanasa Nausėdy, przewodniczącego Sejmu Viktorasa Pranckietisa, premiera Sauliusa Skvernelisa i ministra rolnictwa Giedriusa Surplysa.
Do dzisiejszej pikiety przeciwko niesprawiedliwemu zwrotowi ziemi dołączyli też mieszkańcy innych wileńskich dzielnic, gdzie mozolnie trwa zwrot ziemi prawowitym spadkobiercom, m.in. Antokola, Stawiszek, Turniszek (prawobrzeżnych), Ożkińców, Górnych Ponar.
„Ziemia pradziadka nie została nam zwrócona. Na tym miejscu już fabryki pobudowane. Ale kiedy zwrot ziemi w Wilnie został wstrzymany na ok. dwa lata, to potem okazało się, że ziemię u nas otrzymali mieszkańcy Giedrojć, Szawli i innych miejscowości, a nam, miejscowym, zabrakło. Później w kawałkach ziemię dali, ale jak je podzielić między 115 pretendentów. Odzyskaliśmy ziemię, ale nie możemy z niej korzystać” – mówiła mieszkanka Górnych Ponar Jadwiga Pumpalavičienė. Jest też inny kłopot, bo okazało się, że na odzyskanych gruntach dokonano niepoprawnego podziału działek.
Przeciwko niesprawiedliwemu zwrotowi ziemi w Wilnie protestowali też mieszkańcy Turniszek.
„Niepełne 10 proc. ziemi zwrócono właścicielom w Turniszkach” – mówiła Hanna Adamowska, która już 19 lat walczy o prawowitą własność w tej dzielnicy. Dodała, że spośród 50 ha ojcowizny prawie 100 pretendentów odzyskało tylko ponad 4 ha w postaci 19 działek. „Jak tak można! To grabież w biały dzień” – oburzała się rozmówczyni. Podkreśliła, że zostały jeszcze duże działki ziemi i kiedy zwróciła się niedawno do samorządu z zapytaniem, czemu ta ziemia nie jest zwracana spadkobiercom, to otrzymała odpowiedź, że w Turniszkach, leżących w obrębie rezerwatu krajobrazowego, ziemia jest wykupywana przez państwo. „Są duże połacie ziemi, ale nie dla nas. Nam tylko skrawki. Proszę bardzo, zabierajcie i drzyjcie się ze sobą!” – mówiła rozgoryczona Adamowska.
Do pikietujących wyszli radni AWPL-ZChR w samorządzie stołecznym – starosta frakcji Zbigniew Maciejewski i radna Renata Cytacka, którzy wyrazili poparcie dla protestujących.
„Ludzie są zdeterminowani. Przychodzą, bo wierzą w swoje prawa. Naszym obowiązkiem jest ich wspieranie i pilnowanie, żeby ich prawa były przestrzegane. Przecież oni przychodzą po swoje, a nie po czyjeś” – powiedziała Renata Cytacka, wyrażając solidarność z pikietującymi.
Pikietujący zaprosili do rozmowy wicemera Wilna Vytautasa Mitalasa, ale ten nie zjawił się. Więc, co dalej?
„Jeżeli nie otrzymamy żadnej odpowiedzi, to będziemy domagać się naszych praw drogą sądową – powiedziała w rozmowie z naszym portalem jedna z inicjatorek wiecu Maria Popławska. – Nikt nie wyszedł z nami porozmawiać. To znaczy, że z nami nie liczą się. Zostaje tylko droga sądowa”.
Organizatorzy planują też kolejną, o wiele większą pikietę w sprawie zwrotu ziemi, która, jak dodała Ostapenko, miałaby się odbyć koło gmachu Sejmu.
I. K.
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
- Title Title
http://l24.lt/pl/spoleczenstwo/item/307835-zadamy-oddania-ziemi-wlascicielom-kolejny-wiec-przy-samorzadzie-wilna#sigProGalleria30e04392b8
Komentarze
Pozycja Polaków na Litwie jest silna. Udało ją się znacząco wzmocnić w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Wciąż jednak borykamy się z wieloma problemami. Przede wszystkim zwrot ziemi zagrabionej przez Sowietów w ramach reprywatyzacji. Dotychczas tylko połowa Polaków w Wilnie odzyskała ziemię. Dodatkowo Ustawa „o przenoszeniu ziemi” przyczyniła się do dużych nieprawidłowości na Wileńszczyźnie. Polacy bardzo często nie otrzymywali ziemi w swoich miejscowościach. Ziemię kiedyś należącą do Polaków otrzymywali przybysze. Niektórzy otrzymali więcej niż mieli. To wszystko osłabiło stan polskiego posiadania i prowadziło do zmian narodowościowych w dużych skupiskach Polaków.
„Reforma ziemi trwa już prawie 30 lat. Od samego jej początku różne władze w swych programach ciągle zmieniały warunki i tryb zwrotu ziemi, oddalały datę zakończenia reformy. Obecnie państwo zobowiązało się do 2019 roku zakończyć reformę ziemi” – tłumaczyła przesłanki złożenia projektu ustawy Tamašunienė. „Nasza propozycja jest bardzo jasna i prosta. Zabudowane lub niezabudowane grunty na obszarach miejskich, z których korzystają bądź je wynajmują osoby fizyczne i prawne, mają być zwrócone w naturze, a prawa i obowiązki wynajmu ziemi przechodzą na właściciela ziemi. Mówiąc inaczej, państwo przekazałoby rolę wynajmującego osobie, której, po pierwsze, zostałaby przywrócona jego własność, a po drugie, stając się właścicielem ziemi ta osoba mogłaby kontynuować wynajem ziemi i otrzymać za to dochody” – wyjaśniła ideę projektu posłanka AWPL-ZChR.
Absurdem na skalę światową było przyznawanie prawa do przenoszenia ziemi. Oznaczało ono, że obywatel Litwy mógł kupić w okolicach Kłajpedy nieruchomość, po czym przenieść prawo do niej na podwileńskie tereny, o które starał się Polak. W taki sposób uniemożliwiono wielu osobom naszej narodowości odzyskanie majątków. Różnica w cenie między działką gdzieś na peryferiach państwa a gruntem położonym w stolicy lub tuż pod nią była nieraz kilkunastokrotna. Przy okazji takich zamian i „latających działek” pojawił się także wątek korupcyjny.
Na najdroższych terenach wokół Wilna połowa „oddanych” działek trafiła w ręce osób, które skorzystały z prawa do „przeniesienia ziemi”. Dzięki absurdalnym przepisom swoje działki o niskiej wartości zamienili oni na grunty wokół stolicy a stało się to kosztem Polaków, stanowiących większość mieszkańców przyległego regionu. W czasie gdy w całym kraju władze zwróciły już w niektórych miejscach blisko 100 procent ziemi, na Wileńszczyźnie oddały ją zaledwie około połowie prawowitych właścicieli. Gruntów do zwrotu już brakuje. Doszło do tego niby w świetle prawa, ale w wyniku nadużyć, dokonywanych za zgodą władz.
Read more: http://www.pch24.pl/na-zwrot-majatkow-na-litwie-najdluzej-czekaja-polacy,58118,i.html#ixzz5sXZ6TYYO
https://youtu.be/AKhWYCMcnps
Do stycznia 2018 samorządy miały przygotować plan niezagospodarowanych gruntów w jednostkach samorządowych oraz zaprojektować działki, które mają być zwrócone prawowitym właścicielom. Rządzący zapowiadają ponadto, że trwający od prawie 30 lat zwrot ziemi zakończy się na jesieni 2020 roku.
Ile to już takich historii słyszeliśmy. Po prostu zwróćcie ziemię i tyle.
Dwie osoby wnoszące oskarżenie w sądzie w Strasburgu wykazały, że Litwa naruszyła ich prawa własności. Litewskie sądy początkowo przyznały im prawa do ziemi znajdującej się w Krzyżakach i Wojdatach wywłaszczonej w czasach ZSRR, jednak później zostały one zniesione, gdyż na tych terenach znajdowały się lasy o znaczeniu państwowym. Procedury reprywatyzacyjne są kontynuowane, ale prawa własności nie zostały jeszcze przywrócone.
Trybunał w Strasburgu w wydanym w piątek oświadczeniu poinformował, że samo zniesienie praw własności w danym przypadku nie było naruszeniem praw skarżących, gdyż władze litewskie były zobowiązane do skorygowania swoich błędów w celu ochrony lasów uznanych za mające znaczenie państwowe. Podkreślono jednak, że wnioskodawcy nie powinni ponosić ciężaru korygowania błędów, za które odpowiedzialne są instytucje litewskie.
Skład sędziowski (7 sędziów) uznał, że proces restytucji trwa zbyt długo, a winę za to ponoszą instytucje państwowe. Jednej z wnioskodawczyń przyznano 7 tysięcy euro odszkodowania za straty niematerialne, drugiej - 3 tysiące euro. Decyzja w sprawie strat materialnych nie została jeszcze przyjęta, gdyż nie ma ostatecznej decyzji litewskich instytucji." A RL nic sobie z tego nie robi. Główną hamulcową była również Grybauskaite.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.