Władze trockie nie ustają w szykanowaniu miejscowych polityków, reprezentujących Akcję Wyborczą Polaków na Litwie. Miesiąc temu portal L24 pisał, jak nowa koalicja rządząca psychologicznie maltretuje radną z ramienia AWPL panią Marię Pucz. Przypomnijmy, że stało się to możliwe po tym, jak 31 stycznia br. na posiedzeniu Rady Samorządu Rejonu Trockiego nastąpiła zmiana władzy. Z koalicji rządzącej zostali usunięci przedstawiciele Akcji Wyborczej Polaków na Litwie oraz Związku Liberałów i Centrum.
Wieloletniego mera rejonu trockiego Vincasa Kapočiusa na tym stanowisku zamienił socjaldemokrata Vytautas Zalieckas. Interpelacja socjaldemokratów, konserwatystów i partii pracy pozbawiła również stanowisk przedstawicieli AWPL — wicemera Teresę Sołowjową, wicedyrektora administracji Irenę Narkiewicz oraz doradcę mera Alonę Galdilinę.
Nie zapominają nowi koalicjanci i urzędników – nie polityków sympatyzujących AWPL. Tym razem uwzięto się na starostę gminy Stare Troki panią Annę Ingielewicz. Niestety, nie jest to takie proste, bo kobieta nie pije, nie prowadzi amoralnego trybu życia i całkiem dobrze wywiązuje się z przydzielonych dla niej obowiązków starosty. Czyhano, więc na przyczynę, która spadła z nieba. Raczej – wyleciała z ulu.
„Pszczoły-zbawicielki"
Gospodarze 4 (z kilkunastu ogółem) prywatnych domostw przy ulicy Pakalnės w Starych Trokach prowadzą gospodarstwa pszczele. Tak, po 3-4 ule każdy ma, by lekiem na setki chorób – miodem delektować się i, przy okazji, chętnym tego cudownego artykułu spożywczo/leczniczego trochę sprzedać. Niby dobrze, jednak inni mieszkańcy ulicy Pakalnės, zawsze mają z pszczołami problemy. Latem, podczas wybierania miodu, każda pszczoła dąży do ochrony swego dobytku, i szczególnie rasy południowe (akurat takie na tej ulicy są – red.) tych owadów stają się niezwykle groźne. Każdy z nas pewnie czytał o przypadkach zgonu ludzi w wyniku użądlenia pszczół. Najbardziej ukąszenia owadów są niebezpieczne dla osób alergicznych.
Tak od lat zdarza się i na ul. Pakalnės. Mieszkańcy pobliskich domów stale cierpią od ataków agresywnych owadów. Bywają dni, gdy niebezpiecznie jest po prostu być na ulicy, w pobliżu „groźnych" domów.
Poszkodowani zaczęli składać skargi na gospodarzy pszczół. Incydentów, które zaowocowały w skargi, było kilka – poczynając od roku 2010. We wszystkich wypadkach, samorządowe komisje powołane do zbadania okoliczności ataków pszczół na ludzi orzekały, że właściciele pszczelich gospodarstw dopuszczali się naruszenia Prawideł chowania zwierząt na terenie samorządu Trockiego rejonu. A mianowicie – wspomniane prawidła wymagają, by pszczele gospodarstwa były ogrodzone płotem i żywopłotem na wysokość dwóch metrów. Ponadto na jeden ar powierzchni liczba uli nie może przekraczać jedną sztukę. Osoby karano grzywnami i zobowiązywano do likwidowania naruszeń.
Miała urlop? Nic nas to nie obchodzi!
Do ostatniego przykrego zdarzenia doszło na początku września tego roku. Wówczas agresywne owady dotkliwie pokąsały mieszkankę jednego z domów przy ul. Pakalnės Renatę Žemaitienė (zdj. nr. 5). Kobieta ucierpiała tak poważnie, że okazała się w szpitalu i przez dwa dni powinna była zażywać kroplówki.
Zabrzmi to cynicznie, ale na tak przykry incydent wielce ucieszyli się nowi koalicjanci. Nadarzyła się wspaniała okazja wywalić z pracy starościnę. I nie ważne, że podczas tego incydentu starosta A. Ingielewicz nie pełniła swych obowiązków, bo była na urlopie.
– Mnie nawet na Litwie w tym czasie nie było! – nie może powstrzymać gorzkiego śmiechu starosta.
W końcu października komisja, powołana do zbadania okoliczności ostatniego incydentu orzekła, że starosta Starych Trok pani Anna Ingielewicz dopuściła się wykroczenia służbowego poprzez zaniedbanie swych obowiązków zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańców Starych Trok, które doprowadziło do dotkliwego pokąsania poszkodowanej poprzez pszczoły.
Prawda, komisja zobowiązała osoby, prowadzące pszczele gospodarstwa do realizacji wymogów Prawideł chowania zwierząt na terenie samorządu Trockiego rejonu, albo przeniesienia do 1 marca 2014 r. wszystkie ule w inne miejsca, jednak, jak twierdzi pani Ingielewicz, na takie przestrogi osoby te nie zwracają uwagi: – mówią, że zapłacą każdą karę, ale uli stąd nie wyniosą. Natomiast starosta nie jest w gminie wszechwładny i by poskromić niesfornych pszczelarzy nie posiada pełnomocnictw prawnych.
Odwoła się od absurdu
18 listopada br. na panią Ingielewicz komisja samorządowa nałożyła karę porządkową w postaci nagany z wpisem do akt osobowych za naruszenie obowiązków pracowniczych... w czasie jej urlopu.
– Zamierzam odwołać się od orzeczenia. Niezrozumiałe jest dla mnie, jak można karać pracownika, za niewypełnienie swych obowiązków, gdy był on na urlopie – dziwi się starosta Starych Trok A. Ingielewicz.
http://l24.lt/pl/spoleczenstwo/item/21867-nalozono-nagane-bo-nie-byla-w-pracy-podczas-urlopu#sigProGalleriaf0e87587f9
Komentarze
Natomiast jestem przekonany, że pani Anna, podobnie jak inni szykanowani Polacy, wyjdzie z tej sytuacji obronną ręką. Bo przecież ona nie jest niczemu winna, a ta cała sprawa to tylko krętactwa lokalnych działaczy socjaldemokratów, którzy współdziałają w cichej zmowie z konserwtystami.
Piszesz podobnie jak nie przymierzając Wielki Gajowy czyli imć prezydent Bron -Kom. On też łączył się z ofiarami Fukushimy w "bulu i nadzieji" za co został uznany za prekursora nwoczesnej polszczyzny - chińszczyzny, bez grama szacunku dla ortografii.
do 5: mistrzem ortografii polskiej to nie zostaniesz ;) piszesz o "bulu", może to ciebie pszczółki pogryzły i zaszła reakcja alergiczna? :P
Widzę, że ortografia liteWska czyni postępy i Wypiera polskie W oraz zmienia Ć na czeskie CZ :)
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.