Najciemniejsza noc w historii świata stała się próbą ludzkiego serca. Ci, którzy zapewniali o swojej wierności i wyrażali gotowość do pójścia na śmierć ze swoim Mistrzem, rozproszyli się na widok zaledwie kilku uzbrojonych w miecze i kije żołnierzy. Perspektywa cierpienia obnażyła ich słabość. Lęk okazał się silniejszy od miłości. Na przestrzeni wieków kolejni ich następcy czynili to samo. Po chwilowej fascynacji nauką Jezusa opuszczali swojego Mistrza.
Wśród nich jesteśmy i my – zagubieni oraz tak łatwo wątpiący chrześcijanie XXI wieku. Nie trudno nam trwać przy Bogu, gdy dokonuje w naszym życiu cudów. Wszystko jednak zmienia się, kiedy nadchodzi chwila próby, w której Mistrz lub Jego nauka zostają poddane publicznej krytyce czy wręcz odrzucone. Jakże wtedy stajemy się podobni do Piotra grzejącego się na dziedzińcu i zapewniającego innych: Nie znam tego człowieka.
„Jezus ukazał się..." (Mk 16, 9)
Wydawało się, że niczym już nie mógł zaskoczyć. Stał się człowiekiem. Pracował ze swoim ojcem. Wmieszał się w tłum tak, że nikt z jego bliskich nie podejrzewał, że zwykły syn cieśli był Mesjaszem. Kiedy objawił swą moc nie robił podziałów na wierzących i niewierzących, na dobrych i złych. Dostrzegał ludzkie cierpienie i biedę. Wzruszał się na jej widok dogłębnie i otwierał swoje serce przed każdym, kto potrzebował pomocy.
Ale tego, co zrobił po trzech dniach od swojej śmierci na krzyżu, nikt się nie spodziewał. Powrócił do swoich. Przyszedł jakby nigdy nic się nie stało. Zakochany w człowieku Bóg zapragnął po pokonaniu śmierci spotkać się z tymi, którzy zasypiali w Ogrodzie Oliwnym, którzy uciekli po jego aresztowaniu i których zabrakło pod krzyżem. Przyszedł nie po to, by ich upokorzyć, robiąc wymówki czy żaląc się nad sobą. Przyszedł, aby z nimi być.
„Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata". (Mt 28, 20)
Nie tylko zmartwychwstał i spotkał się z garstką wybranych, ale pozostał.
Co zrobić, by nie minąć się ze Zmartwychwstałym, by nie zamknąć się w swoim lęku bądź rozpaczy? Wielkanocne czytania to swoiste kompendium dla poszukających. Warto się im przyjrzeć, by w czasie świątecznego zabiegania nie stracić tego, co najważniejsze.
„(...) gdy jeszcze panowały ciemności, przyszła Maria Magdalena do grobu i zauważyła kamień odsunięty od grobowca". (J 20, 1)
Biblia to księga paradoksów. Jednym z nich jest opis pierwszego spotkania ze Zmartwychwstałym. Maria Magdalena, popychana być może tęsknotą za Tym, który wydawało się odszedł bezpowrotnie, udała się na miejsce Jego doczesnego spoczynku, by dopełnić zwyczaju i namaścić ciało zmarłego. Szła w ciemności na spotkanie śmierci, a odnalazła Żyjącego.
Nasze życiowe porażki, przegrane i rozczarowania to uprzywilejowane miejsca, w których możemy odnaleźć Boga. Warto na chwilę w tych dniach zatrzymać się i wrócić tam, gdzie zdaje się już tylko unosić zapach śmierci. Być może i my odnajdziemy pusty grób, a w nim Tego, który jest Panem Życia.
Czy mam odwagę wejść do grobu swojego serca?
„Piotr i ten inny uczeń wyruszyli więc i udali się do grobu. Obydwaj biegli razem, lecz ten inny uczeń wyprzedził Piotra i jako pierwszy znalazł się przy grobie. Nie wszedł jednak do środka. Przybył także idący za nim Szymon Piotr i on wszedł do grobowca". (J 20, 3-4)
Jan, umiłowany uczeń, to symbol charyzmatu. Wiedziony miłością, nadaje tempo i wyznacza kierunek. Ale zatrzymuje się przed pustym grobem. Czeka. Pozwala wejść jako pierwszemu Piotrowi, który symbolizuje hierarchię.
Autentyczność doświadczenia Zmartwychwstałego wyraża się nie wzniosłością uczuć, ale duchem posłuszeństwa. Pozostając wiernym Kościołowi i Jego nauczaniu mam pewność, że spotykam się nie z wytworem swojej fantazji, ale z Żywym Bogiem.
Czy szukam Boga w Kościele?
„On wziął chleb, odmówił modlitwę uwielbienia, połamał i dawał im. Wtedy otworzyły im się oczy i rozpoznali Go". (Łk 24, 30-31)
Tak jak przed prawie dwoma tysiącami lat, tak i dzisiaj, Jezus przemawia do człowieka za pomocą widzialnych znaków. Łamanie chleba otworzyło nie tylko oczy, ale przede wszystkim serca uczniów. Wtedy dopiero zrozumieli Pisma, a także odkryli głęboki sens wydarzeń, przed którymi uciekali na drodze do Emaus.
A jakie miejsce w moim życiu zajmuje Eucharystia?
„Panie, Ty wiesz o wszystkim. Ty wiesz, że Cię kocham". (J 21, 17)
Trudno uwierzyć, że słowa te wypowiedział Piotr, który jeszcze nie tak dawno sam chciał decydować o przyszłości Jezusa, stwierdzając, że nie może On iść do Jerozolimy, by umrzeć, a podczas Ostatniej Wieczerzy zapewniał, że zna siebie lepiej niż zna go Mistrz i że nigdy Go nie zdradzi. Spotykając się ze Zmartwychwstałym, stanął w prawdzie. W pokorze przyznał się do swojej słabości, a jednocześnie wyraził miłość do Jezusa.
Wszystkim czytelnikom życzę, byśmy w naszych spotkaniach ze Zmartwychwstałym mieli odwagę naśladować Piotra, który ani nie popadł w rozpacz, ani nie zdecydował się na tanie i banalne usprawiedliwianie siebie. Niech naszą odpowiedzią na cud Zmartwychwstania będzie miłość do Tego, który tak bardzo pragnie spotkać się z każdym z nas.
Ks. Mariusz Marszałek
Tygodnik Wileńszczyzny