Przez wiele lat mówiło się o wyborczym podziale Polski na A – popierającą Platformę i B – głosującą na PiS. Teraz Prawo i Sprawiedliwość wygrało w 14 województwach. Mamy do czynienia ze zwycięstwem PiS, czy porażką PO?
– Pytanie wymaga jednoznacznej odpowiedzi, to jest porażka Platformy. Doceniam jednak pełen profesjonalizm w wykorzystywaniu repertuaru instrumentów marketingu politycznego, które nam zaserwowało Prawo i Sprawiedliwość. Zmieniono podejście i objęto strategią także osoby młode, które patrzą na wydarzenia w Polsce przez pryzmat swojego przyszłego, codziennego życia, a nie tylko przez pryzmat narracji historycznej. Fakt, że PiS zwyciężyło we wszystkich grupach wiekowych, na wszystkich poziomach wykształcenia i aż w 14 województwach, to sugeruje nam, że Platforma odcięła się od społeczeństwa i straciła zaufanie. To bez wątpienia to potężna przegrana Platformy, której się nie spodziewała. Trudno im się dziwić, bo żaden z ekspertów nie przewidział takiego scenariusza.
Mówi się, że kampania zaczyna się z chwilą ogłoszenia wyników wyborów. Platforma przez ostatnie 8 lat pokłóciła się z każdą z grup społecznych i zawodowych. Można więc odnieść wrażenie, że partia Ewy Kopacz nie chciała zwyciężyć po raz trzeci.
– Każda partia, która sprawuje władzę, chce ją utrzymać. Nawet jak żyje w efekcie dworu i ma poczucie, że świetnie sprawuje władzę, a wszyscy powinni okazywać jej wdzięczność, mimo że jej działania nie przekuwają się na faktyczną poprawę życia rodzin, jednak to sprawia, że pragnienie zdobycia władzy jest trwałe. Oddanie władzy z zamysłem, że przeczeka się rekonstrukcję sceny politycznej, jest zbyt ryzykowne. Platforma jak najbardziej chciała sprawować władzę. To nie jest cecha ostatnich lat, że Platforma konfliktuje się ze wszystkimi grupami społecznymi. Taką sytuację mieliśmy już w jej pierwszej kadencji, ale Platforma zwyciężyła. To, co się teraz stało, to jest to efekt pychy i utracenia słuchu społecznego.
Gdzie Pan widzi początek upadku Platformy?
– Początkiem były wybory 2011. To do nich PO podchodziła po podjęciu wielu niepopularnych decyzji, a wygrała wybory. To dało jej poczucie siły, że tworzenie sceny politycznej, gdzie zawsze jest PO i PiS, a także straszenie partią Jarosława Kaczyńskiego, spowoduje zmobilizowanie określonej grupy społecznej, czyli zamożne osoby, głównie młode i mieszkające w dużych miastach. Twierdzono, że to przyniesie profity także w wyborach 2015. Największym ciosem psychicznym dla Platformy była z kolei przegrana Bronisława Komorowskiego, który miał przecież pewność reelekcji. Stąd tak fatalna strategia wyborcza i kampania.
To dlaczego, po przegranych wyborach prezydenckich, zdecydowano się na powtórkę kampanii – straszenie Prawem i Sprawiedliwością i atakowanie SKOK-ami?
– Dla mnie również jest to zaskakujące. Problemem jest to, że te same osoby, które konstruowały strategię kampanijną Bronisława Komorowskiego, także przygotowały strategię dla Ewy Kopacz. Prawdą jest to, że strategię kampanijną przygotowuje się wcześniej. Badania marketingowe, które są podstawą do planowania kampanii, realizuje się na długi czas przed akcją wyborczą. Przypuszczam, że nie skorygowano tego względem nowych zmiennych.
W Platformę uderzył brak Donalda Tuska?
– Każdy widzi, że Platforma nie miała takiej siły napędowej, którą stanowił charyzmatyczny przywódca, którym bez wątpienia był Donald Tusk. To jest problem partii przywódczych. Więc jak znika charyzmatyczny przywódca, to zazwyczaj nie pozostawia po sobie osoby, która mogłaby mu w jakikolwiek sposób dorównać. Bardzo trudno być następcy efektywnym. Osoba Tuska przez autorytarny charakter władzy i eliminowanie potencjalnych przeciwników przysłużyła się do przegranej Platformy. Ale to nie koniec błędów Platformy.
A jakie są następne?
– Platforma chciała wmówić ogółowi społeczeństwa, że funkcjonowała bardzo dobrze. Forsowano hasło Polska w budowie, które jest prawdą. Jednak nie zauważono, że sukcesy w skali makro mogą być niedostrzegane z perspektywy codziennego życia. Przyznajmy otwarcie, przez 8 lat rządów Platformy standard życia Polaków się poprawił. Tej poprawie towarzyszą te same konflikty grup społeczno-zawodowych, przy jednoczesnym braku porozumienia. Co ciekawe, poszerza się także sfera ubóstwa, i o tym nie możemy zapomnieć. Mamy do czynienia z potężną migracją. Ta jest o tyle przerażająca, że badania pokazują, że młodzież gimnazjalna już planuje swoją karierę w oparciu o wyjazd z kraju. Platforma znając te fakty, nie zbudowała konkretnej propozycji. Oparto kampanię o resentyment, który był powodem jej zwycięstwa w pierwszej i drugiej kadencji. Stwierdzono, że ta karta jeszcze nie jest zgrana.
Jest Pan zaskoczony takim obrotem spraw?
– Oczywiście, że jestem zaskoczony, bo Platforma była partią, która wykorzystywała w sposób najbardziej sprofesjonalizowany marketing polityczny. Miała najlepszych ekspertów, spin doktorów. Zatrudniała ekspertów międzynarodowych, korporacje, które mają potężne doświadczenie w zakresie public relations. W tym przypadku to wszystko zawiodło, bo nie doceniono przeciwnika.
Dziękuję za rozmowę.
Rafał Stefaniuk
"Nasz Dziennik"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.