„Do was się dzisiaj zwracam z gorącą prośbą o poparcie dążności wyrugowania błyskotek i przywrócenia choince naszej prastarej, polskiej szaty" – grzmiała przed stu laty „Gazeta codzienna", by nie kupować pruskich „szklanych świecideł, zalegających sklepy i rynki", które „ile przyczyniają zła choince polskiej i naszemu krajowi pod względem materjalnym". Jakże znajoma sytuacja! Dzisiaj z łamów prasy i ekranów telewizorów też zachęcają nas, by ozdobiać choinki własnoręcznie wykonami ozdobami, a nie kupować chińskich dekoracji świątecznych, zalegających markety.
Symbol miłości męża
To pismo zamieściło też na swych łamach rady dla kupujących prezenty na gwiazdkę, które nie straciły na aktualności również dzisiaj. Otóż przede wszystkim trzeba wiedzieć, co się chce kupić. Najpierw trzeba się rozejrzeć, a dopiero potem żądać od sprzedawcy upatrzonych przedmiotów. Oczywiście, wtedy nie było jeszcze samoobsługowych centrów handlowych i towar klientowi podnosili ekspedienci, dlatego „nie wyczerpujmy ich cierpliwości, nie każmy im napróżno wspinać się po drabinach czy przerzucać pudełka". „Na ostatku – dwie ważne rady: nie chodźmy po sprawunki, gdy jesteśmy w złym humorze i postawmy się w położenie tych, którzy nas obsługują" – radziła gazeta.
A jeżeli mężowie nie wiedzą, co sprezentować swym żonom, podpowiedzią może być felieton autora podpisanego jako D.T.F. w świątecznym wydaniu „Kurjera Wileńskiego" z 1936 r. Autor, po długich namysłach nad wyborem prezentu – a może radio, futro, maszyna do szycia, wyciął duże serce z papieru i położył pod choinkę. „Cóż może być milszego dla żony jak symbol miłości męża. Żona była trochę zdziwiona, ale dziękowała mi serdecznie. Ja dostałem nowy porcygar, o którym dawno marzyłem. Wieczór wigilijny upłynął bardzo miło" – pisał D.T.F.
Podrożały choinki
Na to, że nie idzie handel choinkami, narzekał dziennikarzowi tegoż „Kurjera" pewien sprzedawca na placu Katedralnym, gdzie przed wojną mieściło się bodajże największe „obozowisko" handlarzy zielonymi drzewkami. Sprzedający grzali się nocą przy rozpalonych ogniskach, strzegąc swego towaru. Najwyższa choinka – 5 złotych, średnia – 3, a mała 1. Drzewka sporo podrożały, bo ich ścinanie unormowano przepisami i nie pozwolono wyrąbywać choinek do syta. „W ten sposób walczy się z wyrębami bez umiaru, co zniszczyło wogóle lasy w pobliżu Wilna" – donosił dziennik.
Wilnian i warszawiaków na pewno zaś uradowała informacja na łamach gazet, że w okresie świąt między Wilnem a Warszawą będą kursowały dodatkowe pociągi pasażerskie. Mniej szczęścia mieli natomiast niektórzy pasażerowie 22 grudnia 1913 r., bo jak pisała „Gazeta codzienna", „z powodu wielkiej ilości pasażerów, odjeżdżających na święta do domu, przeszło 100 osób po kupieniu biletu musiało zostać, ponieważ zabrakło miejsca w wagonach".
Dwa wagony ryb
Nie tylko współcześni handlowcy chcą zarobić i z powodu większego przed świętami popytu na towar podnoszą ceny. Jak donosił „Kurjer Wileński"w 1936 r., „w związku z nadchodzącymi świętami na terenie całego miasta trwa nieustannie kontrola cen w sklepach i na rynkach. (...) lotne komisje sprawdzają, czy ujawniane są ceny i czy kupcy przytrzymują się ustalonych cenników. Za próby pobierania wygórowanych cen sporządzono już kilkadziesiąt protokołów". Takie „lotne komisje" przydałyby się i dzisiaj.
Specjalni lustratorzy sprawdzali też świeżość sprzedawanych na rynkach ryb. Tenże „Kurjer" Wileński" przed świętami bożonarodzeniowymi radził swym czytelnikom, by „przed nabyciem ryby na stół wigilijny ZBADAĆ PILNIE jej świeżość", bo niesumienni handlarze zepsutej rybie portafią skrzela zabarwić i chemikaliami usunąć zapach. Gazeta oddzielnym komunikatem przypominała także, by nie zwlekać z zakupem ryby wigilijnej! A wybór gatunków na pewno był szeroki, bo jak informował dziennik, „wczoraj do Wilna sprowadzo 2 wagony różnych gatunków ryb z jezior powiatu bresławskiego i postawskiego".
Zamiast życzeń świątecznych
Przeglądając niektóre świąteczne wydania wileńskich gazet przedwojennych zwraca uwagę brak życzeń. „Setki tysięcy wyrzucamy rok rocznie nieprodukcyjnie na powinszowania świąteczne i noworoczne, podczas gdy tyle mamy potrzeb społecznych, niezaspokojonych, tyle łez nie utartych" – 17 grudnia 1913 r. apelowała do mieszkańców „Gazeta codzienna", by zamiast życzeń składać datki na cele dobroczynne.
Przedświąteczne wydania były zapełnione wręcz komunikatami o ofiarach złożonych na głodnych, bezdomne dzieci, szpitale, wpisy szkolne. Na przykład.: „Zamiast życzeń świątecznych – na rzecz bezrobotnych składam 3 zł – Kuczyński Kazimierz-Konstanty" czy „Zamiast życzeń świątecznych i noworocznych J.M. Rektor Władysław Jakowicki przekazał do Komitetu Wojewódzkiego Towarzystwa Przyjaciół Młodzieży Akademickiej w Wilnie na obiady dla niezamożnych studentów U.S.B. – 50 zł"
Na haczyk przed żebrakami
To, jak wiele było w Polsce potrzebujących, informował w 1936 r. „Kurjer". Nauczyciele musieli podczas lekcji zamykać się na haczyk, szczególnie na ziemiach północno-wschodnich, gdyż „co chwila bowiem wchodzi ktoś do klasy i żebrze, zwłaszcza teraz przed Świętami".
Na rzecz będących w potrzebie organizowano sporo impez. Na przykład z prasy dowiadujemy się, że Zarząd Okręgowy Rodziny Policyjnej w Wilnie zorganizował „wieczór muzykalno-wokalny w wykonaniu wyłącznie sił policyjnych", z którego dochód pójdzie na „gwiazdkę" dla najbiedniejszych bezrobotnych. Czeladnicy szewscy złożyli się ze swych oszczędności na święta dla dziatwy sierocej ochrony Domu Serca Jezusowego, a magistrat postanowił urządzić choinki w szpitalach i przytułkach miejskich, gdzie w okresie świąt „zwiększone będą również racje żywnościowe".
Święto Pojednania
„Mimo pożogi wojennej gwiazda Wigilijna wzeszła nad miastem" – pisał 24 grudnia 1916 r. „Dziennik Wileński", zamieszczając na frontowej stronie raczej telegramy z frontów I wojny światowej, ale z nadzieją, że „następna Gwiazdka wzejdzie w czasach pokoju".
Zaś dwadzieścia lat później „Kurjer Wileński" życzył w dniu wigilijnym: „Przejrzyj gazety: różne kierunki polityczne i ideowe najbardziej upodabniają się w ten dzień. Spójrz na wielkie areny walk politycznych, społecznych, religijnych, zawieszenie broni nastaje w tym dniu. Spójrz na ludzi: nienawiści są w tym dniu najmniejsze, wzajemne napaści ustają. (...) A jeśli w ciągu tych paru dni Święta Radości zmniejsza się i zanika to wszystko, co ludzi dzieli, trzeba tylko jednego: trzeba, by usposobienie tych dni świątecznych objęło cały rok. I dlatego trzeba gorąco życzyć, by to, co przed 1936 laty przyniosło na świat narodzone Dziecię, zapanowało nad światem". Dzisiaj, po niemal 100 latach, też gorąco tego życzymy.
Iwona Klimaszewska
„Tygodnik Wileńszczyzny"