Dyrektor Administracji Samorządu Rejonu Wileńskiego Lucyna Kotłowska już od kilku lat była oskarżana o to, że na prywatnych domach rejonu wileńskiego umieszczone są tablice z nazwami ulic w języku litewskim oraz polskim. W związku z tym, podobnie jak dyrektor Administracji Samorządu Rejonu Solecznickiego Bolesław Daszkiewicz, spotkała się z represjami finansowymi, medialną nagonką i musiała stawiać się na rozprawy do sądu.
Tymczasem przedstawiciel rządu na rozprawie z 20 października br. wycofał swoją skargę, uznając, że jego żądania zostały wykonane, gdyż na chodnikach zostały ustawione znaki drogowe z nazwami ulic w języku państwowym. Natomiast nieprawdziwe są spekulacje mediów na temat usunięcia dwujęzycznych tablic z prywatnych budynków – dwujęzyczne tablice nadal tam są.
Dziwi jednak fakt, że przedstawiciel rządu swoją skargę wycofał dopiero teraz. Zarówno w rejonie wileńskim, jak i solecznickim znaki drogowe z nazwami ulic w języku państwowym na chodnikach zostały ustawione jeszcze 3-4 lata temu. Jednakże nie przeszkadzało mu to w obłudnych oskarżeniach, ciąganiu po sądach L. Kotłowskiej i publicznej eskalacji problemu.
Polska społeczność dzięki swojej postawie i determinacji odniosła ogromne zwycięstwo – dwujęzyczne tablice na domach pozostały, a Polacy nie są już prześladowani za wywieszenie nazw ulic również w swoim ojczystym języku.
Biorąc pod uwagę fakt, że taka decyzja mogła być podjęta trzy lub cztery lata temu, nasuwa się jedynie pytanie: kto odpowie za stracony czas, zszargane nerwy i publiczną nagonkę na przedstawicieli mniejszości narodowych?
Komentarze
a ja uważam, że nic sie nie zmieniło. tzn litwini się wycofali uznając pierwszeństwo tabliczek na słupie od tych na domach. Jednak jesli polski jezyk ma być oficjalnym tzn zezwolonym na terenach "mniejszosciowych", to przecież na tych tabliczkach słupowych również musi być język polski.
Oczywiscie Polacy odpuszczą bo wystarczy im że na swoich domach mają. Jednak fakt że media które niby opisują realną sytuację tzw faktyczną również piszą bzdury, że tablice zostaly zdjęte. Widać jak media uczestniczą w tej cholernej grze antypolskiej. Rozumiem, że rząd może kłamać i kręcić, ale "bezstronne" media muszą pokazać jak jest i napisać jak jest. Tzn że tablice dalej są, ale obecnie uważa się że słupowa tabliczka ma pierwszeństwo i jesli tam nie ma języka innego niż litewski to wg ustawy jest ok. A te barany piszą, że tabliczki zostały wycofane. Zresztą tak informację podaje się też w polskich mediach. (pewnie za litewskimi) Widać jak dziś dziennikarze sprawdzają rzeczywistość tylko pewnie "google tlumacza i copy paste".
Wiwat prawda, wiwat Polacy z Wileńszczyzny za wytrwałą walkę o należne prawa, To wielkie zwycięstwo, bo polskie napisy są i zawsze będą!!!
Wyjątkowo masz rację, to wy lietuvisi jesteście winni prześladowaniu mniejszości narodowych, a zwłaszcza Polaków czyli rdzennych gospodarzy Wileńszczyzny. Sprawa z tabliczkami pokazuje, że państwo lietuviskie przegrało z kretesem.
Nie czepiajmy się drobiazgów! Najważniejsze, że tabliczki wiszą. A czym kierował się rząd udając, że tabliczek nie ma - to jest bez znaczenia.Czas jednak na formalne i faktyczne wypełnienie Traktatu z 1994r.
i przebywając na Litwie w końcu będę czuł się jak u siebie i wśród swoich.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.