Zwrot ziemi: deja vu sowieckiej historii

2016-01-19, 18:00
Oceń ten artykuł
(3 głosów)
Zwrot ziemi: deja vu sowieckiej historii © Iwona Klimaszewska

Kompetencje w sprawie zwrotu ziemi zabrane samorządom w połowie lat 90. po ponad 20 latach mają być zwrócone. Władza centralna decyduje się na taki krok w sytuacji, gdy w najbardziej zapalnych miejscach reformy (Wilno i okolice) od dawna nie ma już czego zwracać.

Zabrano samorządom – oddano powiatom
W połowie lat 90., gdy reforma rolna dopiero się rozkręcała, władze centralne podjęły polityczną decyzję, by kompetencje w sprawie restytucji ziemi kiedyś znacjonalizowanej przez władze sowieckie zabrać wyłanianym w wolnych wyborach samorządom i przekazać centralnie mianowanym powiatom. Od początku były też jasne intencje takiej decyzji. Władzom chodziło o to, by na Wileńszczyźnie od zwrotu ziemi odsunąć lokalne samorządy. W ten sposób zamierzano maksymalnie utrudnić zwrot ojcowizny miejscowym Polakom, o których interesy dbały podwileńskie samorządy.

Wcześniej podjęto inną jeszcze próbę rugów Polaków z ich ziemi. Część polityków litewskich forsowało takie zapisy ustawowe, które by nie honorowały dokumentów własnościowych wydanych na Wileńszczyźnie w okresie międzywojennym przez władze polskie. Ostatecznie taki pomysł upadł, gdyż był zbyt jaskrawym naruszeniem wszelkich międzynarodowych norm prawnych mówiących o „świętym prawie własności".

Ubezwłasnowolnione podwileńskie samorządy protestowały przeciwko zakusom władzy na stołeczną ziemię i okolice. Miały zresztą na ten czas już gorzkie doświadczenie, kiedy to tzw. „gubernatorzy" bezprawnie parcelowali ziemię wokół Wilna wśród ówczesnych polityków, swych krewnych i znajomych korzystając z tego, że lokalne samorządy były przez władze rozpuszczone. Setki działek wtedy lekką ręką za grosze rozparcelował sam „gubernator" Merkys. Nigdy za bezprawie nie poniósł żadnej odpowiedzialności.

Przenosiny - batem na autochtonów
Innym sposobem na zawłaszczanie podwileńskiej ziemi była usankcjonowana w ustawie restytucyjnej tzw. procedura przenosin. Korupcjogenny przepis przewidywał, że były właściciel swą byłą nieruchomość mógł w sposób nieco magiczny uruchomić. Wystarczyło napisać podanie do urzędu regulacji rolnych, że nie chce odzyskać swej ziemi w naturze (czyli tam, gdzie była przed nacjonalizacją), tylko pragnie ją mieć... no właśnie – mógł wskazać dowolny zakątek Litwy. Nietrudno domyślić się, że najbardziej pożądanym i cennym zakątkiem na Litwie była właśnie Wileńszczyzna.

Ten przepis, który spowodował w przyszłości korupcję i nepotyzm na niewyobrażalną wręcz skalę, był po to właśnie przez polityków do ustawy wprowadzony, by móc kolonizować Wileńszczyznę. Gwoli ciekawostki, po latach, kiedy dziennikarze litewscy wreszcie nagłośnili niebywałą korupcję w związku z tzw. „przenosinami", próbowano dociec, kto był ojcem chrzestnym korupcjogennej poprawki w Sejmie. Żurnaliści długo walczyli z władzami Sejmu o udostępnienie nazwiska posła, autora haniebnej poprawki. Okazało się jednak, że ślady dokumentacji w tej sprawie jakoś się zatarły. Media użyły więc metod dedukcyjnych i wytropiły mimo wszystko delikwenta. Zdaniem dociekliwych żurnalistów, był nim poseł konserwatysta (wcześniej założyciel kanapowej partii republikańskiej) Saulius Pečeliūnas. Jest to trop bardzo prawdopodobny zważywszy na fakt, że Pečeliūnas bez żenady nawet dwukrotnie jako Sygnatariusz ustawiał się w kolejce, by praktycznie za darmo otrzymać bardzo atrakcyjne i drogie działki w stolicy. Proceder w końcu powstrzymać musiał Sąd Konstytucyjny, który uznał, że rozdawanie państwowej ziemi osobom zasłużonym dla kraju jest sprzeczne z Konstytucją. Trybunał uznał ten zwyczaj wręcz za średniowieczny, kiedy to królowie rozdawali nadziały swym zasłużonym podwładnym.

Ustawa zmieniana ponad 180 razy
Samego przepisu o możliwości „przeniesienia" ziemi w dowolny zakątek kraju zainteresowanym politykom jednak nie wystarczało. Ustawa restytucyjna bowiem przewidywała jeszcze kolejność w odzyskiwaniu ziemi, która preferowała byłych właścicieli odzyskujących swą ziemię w naturze (jeżeli była zajęta, mieli pierwszeństwo w zajęciu najbliższych wolnych nadziałów). Było to, naturalnie, przeszkodą dla pazernych polityków, urzędników reformy rolnych, mierniczych, a, jak z czasem się okazało - i zwykłych złodziei.

By przeszkodę w postaci obowiązującej kolejności omijać, ustawą manipulowano zmieniając ją co chwila, przy tym kierując się najczęściej interesem konkretnych wpływowych grup bądź ludzi. Jaka była skala manipulacji, niech świadczy fakt, że ustawa restytucyjna była zmieniania w Sejmie aż ponad 180 razy, jak policzyli później zajmujący się tematem badacze. Ustawę zmieniano doraźnie tak, by zainteresowani atrakcyjną podwileńską ziemią mogli omijać albo czasami wręcz eliminować zawadzających im konkurentów w postaci prawowitych właścicieli. W ten sposób ziemia, która w Wilnie i pod stolicą ongiś należała do miejscowych Polaków, po reprywatyzacji w wolnej Litwie trafiała bardzo często w ręce osób pozamiejscowych, którzy nigdy tam jej nie mieli.

Uwłaszczony establishment
Żeby nie być gołosłownym, podam kilka bardzo charakterystycznych przykładów. O jednym z nich, głośnym pisała nawet gazeta „Lietuvos rytas". W podwileńskich Awiżeniach, w atrakcyjnym miejscu odbyła się bardzo dziwna procedura odmierzania ziemi. Rzecz bowiem miała się w nocy, żywicielkę mierzono skrycie, przy świetle latarek. Dopiero po pewnym czasie miejscowi ludzie, którzy sami jeszcze nie odzyskali należnej im ojcowizny, dowiedzieli się, że winowajczynią tajemniczych pomiarów była małżonka samego Vytautasa Landsbergisa, która zajęła nadział, do jakiego, według prawa pierwszeństwa, miała rodzina Wasilewskich. Ich ojcowizna w tym miejscu była częściowo zajęta, więc ziemia zagarnięta bez kolejki przez Landsbergienė w pierwszą kolej miałaby być zwrócona właśnie Wasilewskim.

Inny charakterystyczny przypadek dotyczy ziemi niejako symbolicznej, bo znajdującej się w samym centrum Europy, jaki zidentyfikowano pod wileńskimi Pikieliszkami. Tam bój o ojcowiznę przez lata bezskutecznie prowadziła pewna wilnianka. Pokąd obijała ona progi sądów, jej ojcowiznę częściowo zajął pewien prominentny litewski polityk (oczywiście drogą przenosin). Potem teren w centrum Europy został uznany za park narodowy. Zmieniono, a jakże, też ustawę restytucyjną zabraniając zwrotu ziemi nawet w naturze w parkach narodowych. Efekt manipulacji: osoba, która w centrum Europy nigdy własnej ziemi nie miała, po tzw. restytucji ją tam ma, zaś osoba, która ją tam miała przed nacjonalizacją, po restytucji - nie ma nic.

Gdy litewskie media w końcu się obudziły i zainteresowały procederem rozkradania podstołecznej ziemi, okazało się, że najdroższą i najbardziej atrakcyjną ziemią uwłaszczyli się politycy (często z pierwszych stron gazet), prokuratorzy, wysocy urzędnicy państwowi, oczywiście urzędnicy reformy rolnej, mierniczowie (zrozumiałe też krewni, przyjaciele i znajomi wszystkich wymienionych) oraz zwykli złodzieje.

Sprawa polityczna
Zwrot ziemi na Wileńszczyźnie – to sprawa polityczna, kiedyś wyrwało się z ust na jednej z konferencji prasowej Arvydasowi Klimkevičiusowi, jednemu z byłych naczelników powiatu wileńskiego. Później gapowaty polityk próbował tłumaczyć się i wycofywać się ze swych słów, ale niepotrzebnie się starał. To, co powiedział w przypływie szczerości, wszystkim było wiadome od dawna.

Przenosiny były po to wymyślane właśnie, by tereny podwileńskie zasiedlić metodą administracyjną jak największą liczbą osób narodowości litewskiej i tym samym rozrzedzić zwarte skupiska miejscowych Polaków. Tak też się i stało. Nie muszę tłumaczyć, że na procederze bardzo się wzbogacili ci, którzy ziemię przenieśli, a stracili ci, którym bezprawnie wydarto ich atrakcyjną ojcowiznę.

Znane są przypadki, kiedy urzędnicy stołecznej reformy rolnej wręcz sami dzwonili do kolegów z prowincji, by ci pisali jak największą liczbę wniosków o przenosiny. Chodziło przecież o to, by demograficzny stan Wileńszczyzny zmienić skutecznie, tak jak przed wojną uczyniono to na Kowieńszczyźnie (o ironio, też za pomocą reformy rolnej).

Niestety wszystko to spowodowało, że w stosunku do wielu miejscowych Polaków spod Wilna i z samej stolicy cele ustawy reprywatyzacyjnej nigdy nie zostaną osiągnięte, bo ich ziemia, podobnie jak za sowietów, ponownie została zawłaszczona przez innych, nieuprawnionych. Zanotujmy to dla historii...

Tadeusz Andrzejewski

Komentarze   

 
#10 okradzony 2016-01-30 13:01
szkoda ze ten artykul niepszetlumaczony na litewski
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 andrzej 2016-01-23 13:07
Dla zainteresowanych, adres do materiału prezentowanego w TVP http://vod.tvp.pl/22291234/11112015
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 andrzej 2016-01-22 21:31
Kilka tygodni temu w I programie TVP został wyemitowany cykliczny program red. Tomasza Sekielskiego "Po prostu" poświęcony sprawom Polaków na Litwie, a Wileńszczyźnie przede wszystkim. Fragment tego programu poświecono sprawom złodziejskiego "zwrotu gruntów" ich pierwotnym właścicielom w Wilnie i okolicy. Pokazano kilka przykładów takiego transferu gruntów, które przed wojną były własnością Polaków, a w chwili obecnej są w posiadaniu Litwinów. Wystąpił w krótkiej rozmowie pan Landsbergis przyznając z wielką nieśmiałością, że jego rodzina też weszła w posiadanie kawałka ziemi będącej wcześniej własnością Polaków. W podsumowaniu stwierdził, że być może winni tej sytuacji byli jacyś skorumpowani urzędnicy szczebla lokalnego...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 januk 2016-01-20 21:45
Niby to wszystko wiadome, ale przeczytałem i się zwyczajnie zdenerwowałem. Jawna niesprawiedliwość i zwykłe złodziejstwo! Obyśmy tylko kiedyś doczekali się sprawiedliwości, albo chociaż nasze dzieci czy wnuki
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 Rudnicki 2016-01-20 13:27
Złodziej zawsze pozostanie złodziejem... nawet jeśli tłumaczy się jakimiś idiotycznymi przepisami prawa... panie Landsbergis.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 K. Kransztadzki 2016-01-19 21:23
Zwrot ziemi to ewidentnie sprawa polityczna, Polacy mają przeciwko sobie całą machinę państwową, ale mają wsparcie AWPL, która działa na wielu polach jest to m.in. organizacja manifestacji i pikiet, które mają na celu nagłośnić problem, bezpłatna pomoc prawną i konsultacje dla zainteresowanych (w samorządzie rejonu wileńskiego oraz solecznickiego i w Domu Polskim). Sam Waldemar Tomaszewski występował w sejmie RL, gdzie zgłosił 15 poprawek dotyczących zwrotu ziemi. Z nich połowa przeszła, a co najważniejsze udało się zablokowac zapis o sprzedawaniu decyzji komisji (isvada). Działa też w Europarlamencie , co ściąga na niego nienawiść i negatywne działania ze strony władz litewskich, zwraca się do instytucji międzynarodowych itp. AWPL zrobiła bardzo dużo w sprawie zwrotu ziemi prawowitym właścicielom, można jeszcze wspomnieć, że w Wilnie udało się ujednolicić system kartografii (był różny w samorządzie i apskritisie) co pozwoliło przyspieszyć zwrot ziemi. W czasie gdy AWPL była w mniejszości cały proces szedł słabiej. Gdy władza stała się bardziej realna (większość)za ten rok udało się sformować kilkaset działek do zwrotu. Samorząd tylko formował działki a zatwierdzał apskritis, co pokaźnie hamowało proces zwrotu. Przez kolejne 2 lata, kiedy AWPL już nie była w koalicji proces zwrotu ziemi właściwie sie zatrzymał, bo sformowano zaledwie kilkanaście działek do zwrotu. Proszę wyciągnąć z tych faktów wnioski.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#4 nicer 2016-01-19 20:41
Oto podejście państwa litewskiego do prawowitych właścicieli ziemi- są oni dla władzy natrętami, którzy "przeszkadzają" w kradzieży. Życzę, by wszystkim, którzy starają się o odzyskanie ziemi ojców, wystarczyło determinacji i nerwów.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#3 HAŃBA!!! 2016-01-19 20:15
Niech ten tekst PILNIE przeczytają i przemyślą politycy z Macierzy, którzy ciągle idiotycznie bełkoczą, że dla Lietuvy trzeba być wyrozumiałym, nie drażnić ich wrażliwości państwowej, dać im czas do namysłu, a takiego Landsbergisa odznacza się wysokimi orderami.
HAŃBA takiej Lietuvie!!!
Ale też hańba tym politykom z Polski, którzy na to pozwolili, bez względu czy przez naiwną głupotę, czy z pełną premedytacją.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#2 wyborca 2016-01-19 20:06
Wszystkim wiadomo, że całe zamieszanie ze zwrotem ziemi miało jeden cel: nie zwrócić należnej własności Polakom z Wilna i Wileńszczyzny. Za to na polskiej krzywdzie upaśli się różni Landsbergisy i inni lietuvisi.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#1 da 2016-01-19 18:04
Bardzo dobry tekst, warto przeczytać. Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, czy sprawa zwrotu ziemi ma charakter polityczny, to po lekturze tego artykułu, nie powinien ich mieć.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Piątek, 22 listopada 2024 

    Św. Cecylii, dziewicy i męczennicy, wspomnienie

    Łk 19, 45-48

    Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

    Kiedy Jezus wszedł do świątyni, zaczął wyrzucać sprzedających, mówiąc im: „Napisano: «Dom mój będzie domem modlitwy», a wy zamieniliście go w kryjówkę bandytów”. I nauczał codziennie w świątyni. A wyżsi kapłani i nauczyciele Pisma, a także przywódcy ludu, szukali okazji, aby Go zgładzić. Lecz nie wiedzieli, co mogliby zrobić, bo cały lud słuchał Go z zapartym tchem.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24